Jakub Marczyński, SZLACHETNA PACZKA: Często podkreślasz, jak ważne jest wsparcie innych. Czy bez niego Anita byłaby jak silna i niezawodna maszyna? Anita Włodarczyk: - Rodzice, przyjaciele, trener i psycholog są ze mną w najważniejszych momentach. Rok temu na Mistrzostwach Europy w Zurychu miałam dwa spalone rzuty i ostatnią szansę na rzut w finale. Wtedy pomyślałam, że nie zdobędę medalu, że to mój czas na wpadkę. I nagle przyszła myśl, że sama siebie stawiam na przegranej pozycji. Co ja robię?! Muszę walczyć do końca. - Moi bliscy siedzieli na trybunach. Uświadomiłam sobie, że oni są tam specjalnie dla mnie, a ja daję ciała zamiast walczyć. Dostałam wtedy ogromnego kopa, poczułam, że rzucam nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Weszłam do koła, rzuciłam i zdobyłam medal. Wsparcie innych daje siłę, ale bez własnej determinacji i uporu nie da się dojść do miejsca, w którym jesteś dzisiaj. - W życiu nic nie przychodzi samo, nie tylko w sporcie. Jeśli ktoś chce być dobrym pracownikiem, też musi włożyć w to mnóstwo siły. Na początku trening był dla mnie jak dobra zabawa, jak forma spędzania wolnego czasu. Kiedy to się zmieniło? - Po 3 latach treningów podjęłam decyzję, że stawiam na sport. Trening był sprawą świętą, choć mieszkałam w akademiku, który często huczał od imprez. Moi znajomi super się bawili, a ja rezygnowałam z zabawy, bo wiedziałam, że wcześnie wstaję na trening. Co było wtedy twoją motywacją? - Cele. Z roku na rok stawiałam sobie cele i miałam coraz lepsze wyniki. To napędzało mnie do dalszej pracy, chciałam coraz więcej z siebie dawać. Myślałam też o tym, że w przyszłości będę zdobywała medale dla naszego kraju. Żeby zdobyć pierwszy sukces, trenowałam 8 lat. To były lata ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Gdy spotykam się z młodymi ludźmi i o tym opowiadam, to łapią się za głowy, bo dzisiaj wszystko dzieje się szybko, oni chcieliby efektów natychmiastowych. Jak najszybciej być bogatym i sławnym. Dołącz do Anity Włodarczyk i pomagaj ze SZLACHETNĄ PACZKĄ!Wiele osób stawia sobie cele, ale rezygnują z nich już po pierwszym miesiącu albo wcześniej. Bo są problemy, trudności, życie... Ty patrzyłaś na cel przez 8 lat, bo po tym czasie zdobyłaś pierwsze mistrzostwo. Jak to się robi? - Jak podjęłam decyzję, że chcę zostać sportowcem wyczynowym, to moim głównym celem był udział w Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie z reprezentacją Polski. Miałam przed sobą 4 lata ciężkiej pracy. Jasne, że były momenty załamania, bo wracałam z treningu i nie miałam już siły. Nie raz płakałam, ale ogromnym wsparciem zawsze byli dla mnie rodzice. Oni żyli tym, co ja robiłam, jeździli ze mną na zawody. A jak radziłaś sobie z trudnościami? - Nauczyłam się myśleć pozytywnie. To był mój sposób. Jak na przykład wracałam z zawodów i byłam z siebie niezadowolona, to wmawiałam sobie, że trzeba to po prostu przetrwać, że w przyszłości role się odwrócą i to ja będę zwyciężała. Negatywne myśli próbowałam wyrzucać z głowy i tak jest do dzisiaj. To pomaga żyć z uśmiechem.Kontuzje i trudności też miały miejsce w Twojej karierze. Da się to przeżywać z podniesioną głową? - Raz usłyszałam od jednego z lekarzy, że będę musiała kończyć ze sportem. To było najgorsze, co mogło mnie spotkać. Myślałam, że to koniec. Stało się to po moim pierwszym medalu, po rekordzie świata, kiedy wskoczyłam do światowej czołówki. Było ciężko, pomogli mi wtedy przede wszystkim rodzice, przyjaciele i psycholog. Podnieśli mnie z dołka. Nie usłyszałaś wtedy np. od taty: Anita, chodź otworzymy kręgielnię, zostaw sport, zadbaj o siebie? - Nie, rodzice zawsze dodawali otuchy. Do dzisiaj jestem im wdzięczna za to, że w trudnym dla mnie momencie życia byli obok, wspierali i pomagali, jak umieli. Rodziny, które odnajdują wolontariusze SZLACHETNEJ PACZKI mają w sobie ogromnego ducha walki. Mimo trudności, samotności, chorób i nieszczęść. Dasz im jakiś osobisty motywator? - Przede wszystkim: walka, pozytywne myślenie i jak jest możliwość - wsparcie innych. Wiem, że bez rodziców i przyjaciół nie osiągnęłabym sukcesu. Moim najważniejszym motorem napędowym jest wypracowana postawa walki. Warto ją mieć szczególnie wtedy, gdy myślimy, że nasza pozycja jest przegrana. Czasem nas coś przerasta, ale właśnie wtedy trzeba umieć uwierzyć w lepsze jutro. Przesunąć sobie horyzont, spojrzeć w przyszłość i zobaczyć, że tam jest jaśniej i lepiej niż dziś. I że to już niedługo!***Anita Włodarczyk, dzięki wsparciu innych, poradziła sobie w kryzysowym momencie swojego życia. Dzisiaj tysiące potrzebujących rodzin walczą z biedą i potrzebują pomocy.Pomagaj ze SZLACHETNĄ PACZKĄ i daj im siłę do walki