Takiego oblężenia na brytyjskich i irlandzkich lotniskach przed Bożym Narodzeniem, jakie zapowiada się w tym roku, jeszcze nie było. Linie lotnicze obsługujące trasy między Wielką Brytanią a Polską przewiozą w samolotach lecących nad Wisłę 30 tys. pasażerów. Zdecydowana większość biletów jest już wykupiona. Jeśli komukolwiek uda się kupić miejsce - to tylko to najdroższe. Czy frekwencja zaskoczyła przewoźników? Niekoniecznie. Zdziwiło ich ogromne zainteresowanie świętami w Polsce nie tylko wśród naszych rodaków, ale i wśród Brytyjczyków. Na Boże Narodzenie ma przylecieć z Wysp do naszego kraju kilka tysięcy anglojęzycznych turystów. Skąd to zainteresowanie polskimi świętami? - Anglicy znają coraz więcej Polaków, co powoduje, że zaczęli się też interesować naszym krajem - twierdzi prof. Krystyna Iglicka z Centrum Stosunków Międzynarodowych. Z jej badań wynika, że imponujemy im przywiązaniem do rodziny i tradycji. W Wielkiej Brytanii stosunki między członkami rodziny są bardzo słabe. Zdarza się, że rodzice i dorosłe dzieci nie widują się całymi miesiącami, a nawet latami. - Zazdroszczą nam więzów z rodziną. A że nasze Boże Narodzenie jest najbardziej rodzinnym ze świąt, więc nie ma się co dziwić, że chcieliby zobaczyć na miejscu, jak to u nas wygląda - wyjaśnia prof. Iglicka. Jest jeszcze jedno wytłumaczenie zainteresowania Brytyjczyków naszym Bożym Narodzeniem. - Dla wielu Anglików, którzy odeszli z Kościoła anglikańskiego, nasza forma religijności może okazać się niezwykła i godna zainteresowania - twierdzi dr Krzysztof Łęcki, socjolog. Kto przyleci do nas na święta? Większość gości to polsko- brytyjskie pary. - Poznałem Anię, gdy jako agentka nieruchomości pokazywała mi mieszkanie do wynajęcia. To była miłość od pierwszego wejrzenia - opowiada Robin Creig z Londynu. Para jest już ze sobą dwa lata. W tym czasie Robin trzy razy był w Polsce. W tym roku po raz pierwszy przyleci na święta Bożego Narodzenia. - Tyle mu naopowiadałam o wyjątkowości naszej Wigilii, że sam zaproponował spędzenie ich w Krakowie z moją rodziną - powiada Ania Krenz. Co ciekawe najbardziej oczekiwaną niespodzianką świąteczna nie są jednak prezenty, lecz... pasterka. - Zabieram moje koleżanki do Zakopanego. W trójkę spędzimy Wigilię po góralsku - zapowiada Edyta Molka z Tarnowa, która w Londynie mieszka z dwiema Szkotkami - Marion i Stellą. - Odkąd zobaczyły na wideo, jak Wigilię obchodzi się w moim domu, nie mogą się doczekać przyjazdu i właśnie pójścia na pasterkę. Dla Marion i Stelli perspektywa pójścia do kościoła o północy jest najbardziej ekscytująca - czytamy w gazecie "Metro".