. Jak dodała, cieszy ją fakt, że kobiety, które znalazły się w podobnej sytuacji co ona, zdecydowały się wyjawić prawdę. Podziękowała też wszystkim osobom, które - jak się wyraziła - wspierały ją w tych trudnych dla niej chwilach. Na początku grudnia "GW" napisała artykuł o tzw. seksaferze. Krawczyk, b. radna Samoobrony w łódzkim sejmiku wojewódzkim i b. dyrektorka biura poselskiego Łyżwińskiego, powiedziała gazecie, że warunkiem otrzymania pracy w partii była zgoda na stosunki seksualne z posłem Stanisławem Łyżwińskim i liderem partii Andrzejem Lepperem. - W żadnej sprawie zdania nie zmieniłam - powiedziała dziennikarzom Krawczyk. Posłuchaj: Zaznaczyła, że nie miała zamiaru kłamać, twierdząc, iż ojcem jej najmłodszego dziecka jest poseł Łyżwiński. Badania DNA Łyżwińskiego, zrobione na polecenie łódzkiej prokuratury, która bada sprawę tzw. seksafery w Samoobronie, wykluczyły jego ojcostwo. - Jeżeli chodzi o sprawę ojcostwa pana Łyżwińskiego, mojego dziecka i badań DNA pragnę powiedzieć, że w żadnym miejscu nie kłamałam, nie miałam takiego zamiaru. Żyłam w takim przekonaniu a słowa, które wówczas wypowiedziałam były spontaniczne i wynikały z mojego wewnętrznego przekonania - oświadczyła. B. radną Samoobrony cieszy też fakt, że kobiety, które znalazły się w podobnej sytuacji, co ona zdecydowały się mówić. To - jak powiedziała - utwierdza ją w przekonaniu, że cały jej trud związany ze sprawą nie "poszedł na marne". Pytana, czy zdecydowałaby się powiedzieć o całej sprawie raz jeszcze odpowiedziała, iż "zrobiłaby to samo". Krawczyk odniosła się też do jednej z wypowiedzi lidera Samoobrony Andrzeja Leppera, który miał stwierdzić, że ma ona trójkę dzieci, każde z innym mężczyzną. - Chcę powiedzieć, że moje dwie pierwsze córki pochodzą z małżeństwa i mają ojca. Jeżeli Andrzej Lepper płacze nad losem swojej 18-letniej córki, to niech zastanowi się nad losem moich córek 11- i 9-letniej, które muszą borykać się z tym koszmarem w szkole - mówiła. W poniedziałek Krawczyk przeszła też rutynowe badania psychologiczne, którym poddaje się świadków, i które mają określić jej wiarygodność. Od dwóch tygodni łódzka prokuratura okręgowa, która prowadzi śledztwo w sprawie "żądania oraz przyjmowania korzyści osobistych o charakterze seksualnym" przez osobę pełniącą funkcję publiczną i uzależnienia od nich zatrudnienia w biurze poselskim, przesłuchała kolejne osoby. Jak powiedział rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania, w poniedziałek prokuratorzy zamierzali przesłuchać kolejnych 12 osób. Dwie z nich w Łodzi, pozostałych poza Łodzią. W sumie do tej pory przesłuchano w tej sprawie prawie 60 osób. W sobotę, prokuratura postawiła działaczowi Samoobrony z Myślenic Franciszkowi I. zarzut usiłowania poplecznictwa i podżegania do składania fałszywych zeznań. Grozi za to kara do 5 lat więzienia. I. miał telefonować do byłej działaczki partii i mówić kobiecie, co ma zeznawać w sprawie Łyżwińskiego. Nagranie rozmowy, w której działacz powoływał się na rozmowę z Łyżwińskim i nakazywał kobiecie, co ma zeznawać w prokuraturze, wyemitowała w ub. środę telewizja TVN w programie "Uwaga". W niedzielę I. zrezygnował z członkostwa w Samoobronie, w poniedziałek oddał partyjną legitymację. Zobacz nasz raport specjalny: Seksafera w Samoobronie