Jak powiedział, ma nadzieję, że autorzy tekstów nie usłyszą zarzutów. "Bo niby za co? Za to, że od siedmiu lat służby polskie nie są w stanie upilnować najtajniejszych dokumentów, które podobno są w jednym egzemplarzu?" - pytał redaktor naczelny "Wprost". Dodał, że w tym przypadku współpraca z prokuraturą w sprawie przekazania dowodów odbyła się bez zarzutu. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie publikacji "Wprost" w poniedziałek. Dotyczy ono ujawnienia tajnych informacji, które miały znajdować się w materiałach będących podstawą przygotowania aneksu do weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. "Wprost" opublikował serię tekstów opartych na tajnych dokumentach komisji Macierewicza. Tygodnik pisze, że weryfikatorzy WSI szukali "haków" na Bronisława Komorowskiego, niegdyś szefa MON. Zarzucali mu używanie materiałów WSI do niszczenia podwładnych, patronowanie podejrzanej fundacji wyłudzającej pieniądze Wojskowej Akademii Technicznej oraz kontakty z międzynarodowymi handlarzami bronią podejrzanymi o terroryzm. Aneks do raportu o likwidacji WSI nigdy nie został opublikowany. Dokument znajduje się w Kancelarii Prezydenta. Czy dziennikarze "Wprost" powinni zostać ukarani za swoje publikacje?