Robert Mazurek: Państwa i moim gościem jest prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego... Prof. Andrzej Rzepliński: Dzień dobry. ...który każe na siebie mówić "najwyższy ajatollah". Nie, nie, to pan minister jeden powiedział, że ja jestem ajatollahem. Dobrze. Wasza świątobliwość, co panu przeszkadza... Nie, nie, proszę nie używać... Ja nie wiem, jak się mówi do ajatollaha, no! Mogę nie wiedzieć. Mówi pan do prezesa Trybunału i profesora Uniwersytetu Warszawskiego. Panie prezesie, profesorze, co panu przeszkadza w ustawie o statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego, nad którą prace właśnie się zaczęły? Uchylam się od odpowiedzi na to pytanie. Uchyla się pan - ale dotychczas wysyłał pan jednoznaczne sygnały, że zarówno ta, jak i każda inna ustawa tzw. naprawcza, zgłoszona przez PiS, niczego nie naprawia. To nie jest moje zdanie - to jest zdanie Trybunału w kolejnych wyrokach. Polecam lekturę tych wyroków. To pasjonujące, będziemy sobie czytać wszyscy do poduszki. Napisane są naprawdę dobrym, literackim językiem. Jak kryminał - w którym pan jest dobrym bohaterem czy złym? Ja jestem po prostu sędzią i prezesem Trybunału... Całkowicie niezależnym i nie politykiem. Całkowicie - a można być częściowo niezależnym? Sorry. Niezależnym. Pan jest sędzią niezależnym i... ...i niepolitycznym. I niepolitycznym. Tak. "Rzeczywiście mój system wartości konserwatywnego liberała jest bliski systemowi wartości Platformy Obywatelskiej" - to przecież pańskie słowa. Tak. I w dalszym ciągu tak jest. Czyli pan jest bliski Platformie, ale to nie oznacza, broń Boże, że od niej zależny. No oczywiście, że nie. A pamięta pan słowa prof. Śpiewaka wtedy, kiedy był posłem Platformy: "Mamy swój Trybunał i swojego prezesa"? To on panu było. Nie znam takich słów. Były publicznie wygłoszone i publicznie komentowane. To czysta bzdura. To czysta bzdura, czyli Platforma nie miała swojego prezesa i nie ma go w panu. Nie. Ani żadna inna partia. Jestem przekonany, że tak będzie w przyszłości - i tak było w przeszłości. Nawet komuniści, PZPR, bo jeszcze w tych czasach powstał Trybunał, nie mieli swojego Trybunału. Zrobili sobie kłopot - a musieli sobie zrobić, bo takie były oczekiwania jeszcze w okresie strajków. To skąd w takim razie takie przekonanie, że pan de facto staje się liderem opozycji przeciwko temu rządowi? To są insynuacje. Wyłącznie. Ale takie rzeczy, zagrzewające pana do walki, słychać na demonstracjach KOD-u. Tego nie mówi tylko poseł Piotrowicz. Ale co ja mam wspólnego z KOD-em i demonstracjami? Nic. Oni widzą w panu nie tylko swojego sojusznika, ale przewodnika. Ale... znam opinie rolników i znam opinie robotników, związkowców... Oni też w panu upatrują nadziei? Nie - w każdym sędzim konstytucyjnym widzą wyspecjalizowanego prawnika, który stoi na straży ich praw, godności ich osoby. Ja o tym nie mówię z jakimś przekąsem. Wiele razy, wiele razy w ciągu tych dziewięciu lat miałem tego dowody na sali rozpraw. Dobrze, wracając do obecnej, a właściwie do procedowanej ustawy, ona nakazywałaby panu - ale pan to oczywiście uzna za niekonstytucyjne, to wiedza wszyscy - przyjęcie do orzekania tych trzech sędziów wybranych przez ten parlament. Ja nic nie uznam. Jest wyrok trybunału z 11 sierpnia w tej sprawie. Który mówi, że ci sędziowie są wybrani niezgodnie. Nie, który mówi, że jest konstytucja i jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 3 grudnia. Tak, tak. 11 sierpnia, 3 grudnia, listopad, 22 lipca.... Tak to jest. Zaraz się w tym wszystkim pogubimy. Chodzi o to, że sędziowie wybrani przez ten Sejm, ta trojka sędziów, została uznana przez Trybunał za wybranych, nie wiem, wadliwie, tak? Dobrze mówię. Na miejsce sędziów wybranych słusznie. Że nie mogli być wybrani, ponieważ wybór z chwilą podjęcia uchwały przez Sejm o wyborze prawnika na urząd sędziego konstytucyjnego w wakujące miejsce jest ostateczny. Sejm, nie trybunału. I ta uchwala nie może ulec cofnięciu. Prezydent nie przyjął od trójki sędziów, wybranych przez poprzedni parlament, ślubowania, przyjął od tych. Pan tych sędziów, tą trojkę sędziów...no, dał im gabinety? Tak, i działając w pełnym stuprocentowym zaufaniu do pana prezydenta i ja do pewnego stopnia byłem w podobnym położeniu, ponieważ oczekiwałem miesiąc na zaproszenie przez pana prezydenta Kaczyńskiego w celu złożenia ślubowania. Przepraszam, to w takim razie takie normalne pytanie. Trzech sędziów, pół roku mniej więcej pracuje, dostają za to...nie, tzn. nie pracuje. Przychodzą do pracy, dostają za to pieniądze i nie orzekają, bo pan im nie pozwala. Dalej czekam na akt ślubowania. Bo pan im nie pozwala. Nie ja nie pozwalam. Konstytucja i wyrok trybunału. Jaki ja? Przepraszam! Tak jak to pan rozumie, oczywiście. Rozmawiamy, czy się wygłupiamy? Ja się nie wygłupiam, ja mówię zupełnie poważnie. Pan mówi, że tylko pański... To jest decyzja Trybunału, panie redaktorzy i szanowni państwo, którzy słuchacie nas. Ale wie pan dobrze, że są głosy odrębne od tej decyzji, od tego zdania. To znaczy, że można to rozumieć... Nie było głosów odrębnych. Bo wtedy jeszcze nie było tych sędziów. Panie prezesie, dobrze. Panie redaktorze, ja nie byłem sędzią w 2001 roku i co to oznacza? No nic nie oznacza, że nie byłem sędzią. Nie byli wtedy sędziami, bo nie byli. Ale ten 2001 rok to jest zupełnie inna sprawa. Dobrze, panie profesorze, jak będzie wybierany pański następca? I don’t know. You know. I don’t know. Panie profesorze, a jakbyśmy przeszli na polski i pan zechciałby odpowiedzieć na to pytanie? Nie wiem. Jeszcze nie wiem. Bo jest ustawa i nie uznaliście tego... Mam swoje wyobrażenie, jak to powinno być. Zechce się pan z nami podzielić? Krótko, zacznijmy od tego, że w żadnej z ustaw, poza tą, której założenia przedstawiłem prezydentowi Komorowskiemu w 2013 roku w styczniu, gdzie był dokładnie rozpisany proces powoływania prawnika na urząd sędziego konstytucyjnego, który miał gwarantować, że posłowie będą wybierać spośród prawników, i tylko posłowie, ale takich, o których w ciągu 4 miesięcy będzie zebrana cała wiedza. To się przekłada również na wybieranie prezesa Trybunału. To jest pierwszy wśród równych, wyłącznie. Dobrze, panie prezesie, jest ustawa, która mówi, że... To nie jest prezes spółki akcyjnej, który ma bardzo dużo do powiedzenia. Ma dokładnie ten sam mandat, co każdy inny sędzia. Jest ustawa, która mówi, że Zgromadzenie Ogólne sędziów Trybunału powinno przedstawić prezydentowi trzy kandydatury. Ale wy teraz mówicie, że to zależy od waszego regulaminu. Możecie przedstawić trzy, możecie przedstawić dwie... Rozumiem, że możecie przedstawić osiem. Ustawa mówi o trzech sędziach. Tak, o trzech kandydaturach. O trzech sędziach, którzy są kandydatami Zgromadzenia Ogólnego. Zgromadzenie jest organem konstytucyjnym, panie redaktorze, wpisanym do konstytucji. Czy regulamin może w związku z tym to zmienić? Bo sędzia Stępień wczoraj zdecydowanie to sugerował. Nie słyszałem rozmowy z panem sędzią Stępniem. Sędzia Stępień mówił, że zasadniczo najważniejsze będzie to, jak wy to zrozumiecie, niż to, co jest zapisane w ustawie. Jak zwykle zresztą. Sędziowie potrafią, zapewniam pana, liczyć do trzech, do dwóch i wiedzą, co znaczy liczba jeden. 2:1. To znaczy, że takim wynikiem chce pan wygrać z prezydentem? Nie, nie, liczba dwóch kandydatów, liczba jednego kandydata. A po co panu takie wojenki? Zaczepianie Zbigniewa Ziobro, mówienie "panie Zbyszku", mówienie, że "na pewno nie wystąpię do pana Błaszczaka o ochronę. Wolałbym zjeść coś obrzydliwego, niż do tego gościa wystąpić o cokolwiek"? Pomaga to panu? Wojenki? Nie, wojenkę to się prowadzi z kimś. Wojenka jest prowadzona przeciwko Trybunałowi Konstytucyjnemu. I prowadzi to ten "gość", o którym pan mówi? I wolałby pan zjeść coś obrzydliwego, niż z nim rozmawiać? Nie, nie, rozmawiać oczywiście mogę. Chodziło o, no panie redaktorze. Proszę powiedzieć o co chodziło. O wystąpienie o ochronę. To jest zupełnie co innego. I o osobistą dla mnie. Wkrótce pełny zapis rozmowy.