Nazwisko b. wiceministra przewija się z zeznaniach wielu dotychczasowych świadków komisji ds. VAT. Przełożony Parafianowicza, b. szef resortu Jan Vincent Rostowski zeznał, że na stanowisko wiceszefa ministerstwa rekomendował go były szef ABW Krzysztof Bondaryk. Inny świadek komisji, b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski mówił, że choć w czasie gdy obejmował swe stanowisko, czyli w 2008 r., wyłudzenia VAT to nie była grupa przestępstw dominujących, a przestępczość - w tym przestępczość gospodarcza - spadała, to jednak ze względu na problem mafii paliwowej zorganizował naradę z udziałem b. szefa specjalnego zespołu w prokuraturze, trzech oficerów CBŚ i generalnego inspektora kontroli skarbowej - Andrzeja Parafianowicza. "Poprosiłem o zreferowanie śledztw związanych z mafią paliwową" - powiedział. "Ogólna wymowa była taka, że jeśli byłyby problemy, proszę o sygnalizację tych problemów" - mówił Ćwiąkalski. Dodał, że podczas spotkania, w którym uczestniczył Parafianowicz, padły zobowiązania, że trzeba te przestępstwa ścigać. Andrzej Czuma, następca Ćwiąkalskiego na stanowisku ministra sprawiedliwości zeznał z kolei, że Parafianowicz nie zwracał się do niego w sprawie przestępczości z dziedziny karno-skarbowej. Odrzucenie wniosku o wyłączenie Horały Po zaprzysiężeniu, a przed rozpoczęciem przesłuchania pełnomocnik Parafianowicza - Głównego Inspektora Informacji Finansowej oraz Generalnego Inspektorem Kontroli Skarbowej w latach 2007-13 - złożył wniosek formalny na podstawie ustawy o komisji śledczej. Podnosił wątpliwości co do bezstronności Horały, przypominając m.in., że w październiku 2018 r. na konferencji prasowej klubu PiS Horała wskazywał, że Parafianowicz "nie działał sam" i że można mieć uzasadnione podejrzenie niedopełnienia obowiązków przez niego, co skutkowało szkodami idącymi w dziesiątki mld zł. Pełnomocnik podkreślał, że wypowiedzi Horały przesądzały o tym, że Parafianowicz jest podejrzewany o przestępstwo i można mu przypisać indywidualną odpowiedzialność. To nie tylko zniesławienie, ale i wątpliwość co do obiektywności przewodniczącego, który ujawnił swój pogląd przed rozpoznaniem sprawy, zatem jest domniemanie, że będzie zmierzał do potwierdzenia swojej tezy - podkreślał. Horała potwierdził, że złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Parafianowicza do prokuratury. Zauważył też, że zarzuty nie zostały postawione, więc Parafianowicz nie jest podejrzany. Ostatecznie, po dłuższej dyskusji, komisja wniosek odrzuciła. "Był mały entuzjazm ws. poprawienia sytuacji płacowej w UKS-ach" Przewodniczący komisji, poseł Marcin Horała (PiS) pytał Parafianowicza, czy ten "podejmował działania w celu polepszenia sytuacji kadrowo-płacowej" w UKS-ach w czasie, gdy kierował departamentem kontroli skarbowej w resorcie finansów.Były wiceminister odparł, że w tej sprawie składał "wnioski" oraz podejmował "dyskusje" z ówczesnym dyrektorem generalnym MF. "Nie widać było szczególnego entuzjazmu; zrozumienie problemu tak, entuzjazm trochę mniejszy z uwagi na ograniczony budżet ministerstwa" - dodał, pytany o efekty tych starań.Parafianowicz zeznał, że w czasie pełnienia przez niego funkcji wiceszefa resortu finansów zmieniono też system naliczania nagród dyrektorów UKS-ów. "Odeszliśmy od premiowania 'pustych decyzji' (...) W latach wcześniejszych, do 2008 roku, system premiowania polegał na tym, że premiowano za wyniki na piśmie, a nie za wyniki efektywnej ściągalności, egzekucji czy zabezpieczenia" - mówił."Sytuacja polegała na tym, że UKS-y wydawały często decyzje absurdalne i wysyłały je do egzekucji do Urzędów Skarbowych. Z kolei Urzędy Skarbowe nie były w stanie tego egzekwować i to miało negatywny wpływ na wysokość ich premii. (...) Przez wiele lat tworzono taką fikcję i jeszcze potem zaczęto naliczać odsetki i ni z tego, ni z owego zrobiła się jakaś zaległość w miliardach" - powiedział b. wiceminister.Według niego zaległości te były "nie do ściągnięcia". Parafianowicz o rozmowie z ówczesnym szefem ABW Poseł Kazimierz Smoliński (PiS) pytał świadka, w jakie narzędzia wyposażył kontrolę skarbową w latach 2007-2013, aby zbliżyć ją do modelu policji skarbowej i nie wymagać od urzędników ścigania przestępców w procedurze administracyjnej. Parafianowicz odpowiedział, że wśród tych narzędzi znalazły się m.in.: nowelizacja ustawy o kontroli skarbowej, która określała zakres praw i obowiązków inspektorów; była to także ściślejsza współpraca z urzędami skarbowymi i dostęp do baz danych. Przyznał również, że na jego polecenie powstawały wydziały analiz. Parafianowicz pytany był też, czy rozmawiał z ówczesnym ministrem finansów Jackiem Rostowskim, b. szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztofem Bondarykiem i szefami MSWiA ws. wzmocnienia uprawnień kontroli skarbowej. Odpowiedział, że zwłaszcza ws. dużej przestępczości - jak podkreślił - "godzącej w interesy państwowe" - rozmawiał wielokrotnie z generałem Bondarykiem. Dopytywany przez Smolińskiego, jaki był efekt rozmów z byłym szefem ABW, odpowiedział: "skuteczność rosła". Na uwagę, że nie ma takich danych, że skuteczność rosła, Parafianowicz powiedział, że on posiada takie dane. "Są w posiadaniu komisji" - wskazał. "Kamiński jako szef CBA odmówił usystematyzowania współpracy" Parafianowicz, pytany o zjawisko korupcji w aparacie skarbowym w czasie, gdy go nadzorował stwierdził, że zatrzymano "kilka osób". "To nie było wielkie zjawisko, bo kilka osób na 50 tys. pracowników to niski odsetek" - dodał. "Spotkałem kiedyś pana Mariusza Kamińskiego, on był wtedy szefem CBA, na jakiejś konferencji w hotelu Victoria. Prosiłem go, żebyśmy przemyśleli jakąś akcję, może nie tyle nagonki na tych pracowników, ale uświadamiająco-kontrolną". "Żeby korupcja czy udział w zorganizowanych grupach przestępczych zostały wyplenione albo ograniczone do jakiegoś absolutnego promilu" - tłumaczył. "Mariusz Kamiński odmówił, nie chciał nawet podjąć rozmów o czymś, co parę miesięcy później zostało nazwane przy innej okazji 'tarczą antykorupcyjną'" - oświadczył. "Próbowałem usystematyzować współpracę na temat osłony antykorupcyjnej i pan minister Kamiński odmówił" - podkreślił Parafianowicz. Parafianowicz był też pytany, czy używał swoich wpływów do blokowania kontroli skarbowych. Jak mówił, gdy przyszedł do MF, słyszał o konkretnych przypadkach w konkretnych miejscach. "Dlatego tworzyłem mechanizmy, które uniemożliwiały takie praktyki bez zostawiania śladów. Mam setki świadków, chyba wszyscy naczelnicy i dyrektorzy urzędów skarbowych słyszeli ode mnie wielokrotnie, że jak prowadzą kontrolę u osoby publicznej, mają stosować się z żelazną konsekwencją procedur" - mówił b. wiceminister. "Przez sześć lat ani razu nie nakazałem, ani nie zakazałem kontroli wobec konkretnego podmiotu" - zaznaczył. Świadek mówił także, że co roku pojawiały się wytyczne MF dla UKS, gdzie wskazywano wrażliwe obszary, m.in. VAT, ze wskazaniem na asortyment wydający się w danym okresie szczególnie wrażliwy na wyłudzenia. Mówiąc o procederze importu z Łotwy prętów stalowych, służących do wyłudzeń VAT, b. wiceminister przypomniał, że działo się to w czasie boomu budowlanego przez Euro2012, kiedy popyt na pręty był olbrzymi. Jak zauważył, branża "dość szybko" poinformowała MF o problemie, a proceder "szybko ukrócono". "Mam dyplom z podpisami prezesów wszystkich polskich hut stali z podziękowaniem za szybkie i skuteczne działania" - podkreślił Parafianowicz. Odnosząc się do podsłuchanej i upublicznionej rozmowy z ówczesnym ministrem Sławomirem Nowakiem, która dotyczyła m.in. kontroli w firmie żony Nowaka, Parafianowicz przypomniał, że dwa dni po publikacji ówczesny minister finansów pokazał pełną dokumentację tej kontroli, sama kontrola skończyła się "wynikowo", a żona Sławomira Nowaka, nie korzystając z prawa do odwołania, uiściła odpowiednią kwotę. Spotkania z Rostowskim Były wiceminister przypomniał, że podlegało mu w pięć departamentów. Odpowiadając na pytanie Małgorzaty Janowskiej (PiS), przyznał, że podczas sprawowania swojej funkcji wymienił wszystkich szefów podległych mu departamentów oraz 16 dyrektorów Izb Skarbowych. Zaznaczył, że powodem zwolnień najczęściej był brak kompetencji, ale "część odeszła sama". Pytany, jak wyglądała jego współpraca z wicepremierem i ministrem Jackiem Rostowskim, Parafianowicz powiedział, że spotykał się z nim co najmniej raz w tygodniu na posiedzeniach kierownictwa. Dopytywany o szczegółowe tematy rozmów stwierdził, że nie przypomina sobie, żeby ich przedmiotem była zwiększająca się luka VAT. "Oczywiście premier interesował się wskaźnikami, tylko jako osoba odpowiedzialna za budżet miał dane zagregowane". Podkreślił też, że w podejmowaniu decyzji i działaniu, jako wiceminister, miał "dużą dozę swobody". Zapytany przez Janowską, czy istniał plan kontroli skarbowych w zakresie podatków od towarów i usług, wskazał, że każdy urząd skarbowy miał swoje plany inspekcji, a poza tym były tzw. kontrole skoordynowane. Przypomniał też, że w 2008 r. został powołany specjalny zespół, który służył koordynacji poszczególnych departamentów i jednostek zajmujących się podatkami. Tam - jak zaznaczył - zostały wypracowane standardy współpracy i wymiany informacji, które miały służyć walce z wyłudzeniami VAT. "Luka VAT to efekt i wielkich, i małych oszustw" "Jednostkowe oszustwa, tzw. paragony są niewielkie, ale ich skala powoduje gigantyczne straty" - mówił Parafianowicz. Jak oceniał, przed 10. laty szara strefa w drobnych usługach, w "budowlance" generowała większą lukę podatkową niż duże, jednostkowe wyłudzenia. B. wiceminister przypomniał akcje typu "weź paragon", których celem nie było "nękanie" przedsiębiorców, ale edukacja społeczeństwa - co to jest paragon, po co się go bierze, jakie straty obywatel ponosi nie biorąc paragonu. Dziś nad morzem trudno znaleźć nawet najmniejszą budkę, w której nie wydaje się paragonów - mówił o efektach takich działań. Parafianowicz po raz kolejny odnosił się do stwierdzeń, że w pewnych okresach służby skarbowe odzyskiwały zaledwie 2 proc. wartości "pustych faktur". Jak mówił, na pewnym etapie postępowań to mogła być prawda. Ale jeżeli patrzeć w dłuższym okresie, na efekty pełnej kontroli, to ta kwota gwałtownie rosła, bo dochodzono do ostatecznego beneficjenta procederu, od którego można było już odzyskać pieniądze - tłumaczył. B. wiceminister przyznał, że w pewnym momencie zauważono skok liczby "pustych" faktur, ale - jak mówił - nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to, czy przyczyną był gwałtowny wzrost skali produkcji takich faktur czy też wykrywalność tego procederu. W latach 2007-2011 skuteczność typowania potencjalnych wyłudzeń szybko rosła - oceniał. Zawiadomienie Horały i Mazurek W październiku ub. roku przewodniczący komisji śledczej ds. VAT Marcin Horała i rzeczniczka PiS Beata Mazurek informowali o złożeniu do prokuratury zawiadomieniu o możliwości popełnienia tzw. przestępstwa urzędniczego przez Andrzeja Parafianowicza, wiceszefa Ministerstwa Finansów, Głównego Inspektora Informacji Finansowej oraz Generalnego Inspektorem Kontroli Skarbowej w latach 2007-13. Jak mówiła Mazurek, Parafianowicz to "główna twarz nieudolności i nieefektywności w walce z mafiami VAT-owskimi". Po złożeniu zawiadomienia do prokuratury Horała ocenił w wywiadzie dla TVP, że kiedy Andrzej Parafianowicz był odpowiedzialnym za kontrole skarbowe wiceministrem, luka VAT w Polsce wzrosła cztero- lub siedmiokrotnie. "Zależy, czy liczyć do PKB, czy oczekiwanych wpływów z VAT" - mówił. Jak zaznaczył, Parafianowicz jako wiceminister finansów był Generalnym Inspektorem Kontroli Skarbowej i Generalnym Inspektorem Informacji Finansowej. "W jego zakresie obowiązków bezpośrednio była należyta dbałość o efekt w postaci wpływów do budżetu i inicjowanie działań mających ukrócić wyłudzenia. Takich działań nie inicjował" - podkreślił. Komisja ds. VAT została powołana na początku lipca 2018 r. Zgodnie z sejmową uchwałą, ma zbadać prawidłowość i legalność działań oraz występowanie zaniedbań i zaniechań organów i instytucji publicznych w zakresie zapewnienia dochodów Skarbu Państwa z tytułu podatku od towarów i usług i podatku akcyzowego w okresie od grudnia 2007 r. do listopada 2015 r.