Konrad Piasecki: Stan sprzętu nie miał wpływu na katastrofę - tak mówi minister transportu, czy to oznacza, że zawinił człowiek? Andrzej Massel: - To, co się stało, będziemy wiedzieli dopiero po zakończeniu prac Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, która się pojawiła na miejscu katastrofy po mniej więcej godzinie. A co w takim razie oznacza ta wypowiedź ministra? Stan którego sprzętu nie ma wpływu na katastrofę? - Pytanie do pana ministra Nowaka było zadane w kontekście stanu w ogóle infrastruktury kolejowej na tej linii łączącej Centralną Magistralę Kolejową ze stacją Kozłów na starej trasie Warszawa-Kraków. I akurat na tej linii kolejowej w zeszłym roku wykonano naprawdę potężne roboty modernizacyjne. Wymieniono ponad 60 kilometrów torów, tam tory zostały wymienione w całości, zabudowano nowe rozjazdy, wyposażono je w nowe urządzenia sterowania ruchem. W tym roku podjęto następną część tych działań, czyli wymianę sieci trakcyjnej, tak że to jest naprawdę jedna z najnowocześniejszych linii kolejowych. Ale rozumiem, nie możemy ze 100 proc. pewnością powiedzieć, że zwrotnice, sygnalizacja, to wszystko, co wymieniono, nie mogło zawieść? - Absolutnie nie, bo to byśmy wyprzedzili werdykt Komisji Badania Wypadków Kolejowych. Nawet najnowocześniejsza technika może zawieść. A pan rozumie, domyśla się, co mogło zawieść w ten sobotni wieczór pod Szczekocinami? - Jako człowiek, który się zajmuje całe swoje zawodowe życie transportem kolejowym, mogę mieć swoje prywatne przypuszczenia, ale to są tylko przypuszczenia. Ale te prywatne przypuszczenia, zważywszy że one są tylko prywatne, czy uwzględniając, że one są tylko prywatne, to jak one wyglądają? - Nie mogę ich tutaj ujawniać z uwagi na dobro prowadzonej działalności Komisji Badania Wypadków Kolejowych, poza tym ja nie mogę nikogo skrzywdzić. Proszę zwrócić uwagę, że w ten wypadek było zaangażowanych wiele osób, nie można powiedzieć, że ktoś zawinił zanim ta sprawa będzie zbadana i potwierdzona. Gdzie wystąpienie błędu, czy gdzie wystąpienie awarii w przypadku takiej linii kolejowej, czy w przypadku takiego wypadku jest najbardziej prawdopodobne? - Zawsze wypadki kolejowe są splotem kilku różnych przyczyn. To nie jest tak, że to jest czarno-białe. Jeżeli kilka czynników może się zdarzyć równocześnie i pójdzie źle, to wtedy dopiero jest szansa, że do takiego zdarzenia może dojść. Nawet na najnowocześniejszych kolejach do takich wypadków dochodzi. A to oznacza, że i technika może zawieść i człowiek może zawieść. Niestety to dotyczy nie tylko transportu kolejowego, również lotniczego. Mogła zawieść w tym przypadku komunikacja między dyżurnymi ruchu? Mogło być tak, że oni się źle zrozumieli i wpuścili te same pociągi na ten sam tor? - Pan redaktor sam sobie odpowiedział, że tak też mogło być. Różne rzeczy mogły się zdarzyć. Co się faktycznie zdarzyło, proszę dać szansę ekspertom. Naprawdę są to wysokiej klasy eksperci, którzy tego typu zdarzenia badali. Oni działają po cichu. Nie są gwiazdami medialnymi. Pracują w tej chwili i dajmy im spokojnie pracować. A na ile jest tak, że w przypadku tego toru wpuszczenie dwóch pociągów na tor odbywa się w sposób automatyczny, a na ile odbywa się za pomocą porozumiewania się dyżurnych ruchu? - Sposób postępowania regulują przepisy kolejowe. To są bardzo różnego rodzaju przepisy. Jest rozporządzenie ministra ws. wprowadzenia ruchu i sygnalizacji. Jest cały plik instrukcji. Ale pytam o ten tor i o tę godzinę, w której wydarzyła się katastrofa: Czy wpuszczono te pociągi za pomocą tzw. sygnalizacji zastępczej? - To jest jakaś hipoteza. To bada w tej chwili komisja: na jaki sygnał jechały pociągi. Ja w tej chwili nie wiem i nawet nie chcę wiedzieć. To jest jakby działalność komisji, na którą nikt nie może wpływać. Pan nie wie, ale kolejarscy związkowcy już mówią: stan techniczny kolei jest fatalny, resort nie reaguje na nasze sygnały. - Ale przed chwilą powiedzieliśmy: gdzie miało miejsce zdarzenie - na linii zmodernizowanej, nowoczesnej, mało tego pojazdy, które brały udział w zdarzeniu - z jednej strony lokomotywa EP 09 przewoźnika PKP Intercity zbudowana w połowie lat 90. W 2009 przeszła modernizację, ostatni przegląd miała 1 marca bieżącego roku. Czy to są stare rzęchy? Nie, to jest nowoczesna technika, w pełni sprawna. Czyli związkowcy nie wiedzą, o czym mówią? - Może mają mniejszą wiedzę. Ja nie chcę krzywdzić nikogo. Ja ze związkowcami bardzo często się spotykam. Mówią, że na kolei mało kto zwraca uwagę na bezpieczeństwo, a nawet jeśli zwraca, to nie ma pieniędzy, aby to bezpieczeństwo poprawiać. - Ależ jest to nieprawda. Ze związkowcami wszystkimi rozmawiamy, również na temat poprawy bezpieczeństwa. Działają także wspólnie z nami w ramach zespołu ds. bezpieczeństwa, gdzie rzeczywiście omawiamy, w jaki sposób można bezpieczeństwo poprawić i pewne sukcesy w tej dziedzinie już mamy - zmiany regulacji dotyczących, np. czasu szkoleń maszynistów. Wypracowaliśmy bardzo ciekawy projekt rozporządzenia, który jest na ścieżce legislacyjnej. To jest coś konstruktywnego. Coś udało nam się wspólnie osiągnąć. Panie ministrze, a udało się już zidentyfikować trzeciego maszynistę pociągu? Odnaleźć wśród ofiar? - Ja jestem w pracy bezpośrednio po nocy, podczas której odsypiałem poprzednią noc, kiedy byłem na miejscu zdarzenia. Nie wiem, co się wydarzyło w ostatnich kilkunastu godzinach. Ale jest tak, że dzisiaj mamy pewność, że pociągi nie hamowały przed wypadkiem? Czy to też jest jeszcze niepewne? - Panie redaktorze, to wszystko będzie dokładnie wiadomo, dlatego że udało się z obu lokomotyw wyjąć materiały z szybkościomierzy rejestrujących. Także mamy pełen zapis i będziemy wiedzieli, jaka była faktyczna prędkość w momencie katastrofy, w którym momencie było wdrożone hamowanie, o ile było i na ile przyniosło efekt. Ale to, że maszyniści tych pociągów zginęli, może świadczyć, że oni zdali sobie sprawę na kilka sekund przed uderzeniem, że są na tym samym torze, prawda? - To prawdopodobne, oczywiście. Maszyniści mają procedurę awaryjną, procedurę ucieczki z czoła pociągu w momencie, kiedy widzą pociąg zbliżający się do nich po tym samym torze? - Tak i ta procedura ucieczki do przedziału maszynowego bardzo często ratuje im życie. Przy bardzo wielu poważnych katastrofach maszyniści przeżywali. Tutaj akurat tak się nie stało, ale też skutki tego zdarzenia były ponadprzeciętne. Widziałem już kilka katastrof kolejowych, ale na taką skalę jeszcze nie. To jest naprawdę coś przerażającego. Wiemy, jak długo Centralna Magistrala Kolejowa będzie wyłączona z ruchu? - To znaczy, nie Centralna Magistrala Kolejowa, ale ten odcinek między Centralną Magistralą a Krakowem. W tej chwili trwa praca, żeby ten odcinek udrożnić i najprawdopodobniej w środę pociągi powinny pojechać. Natomiast jak faktycznie będzie, to zobaczymy, Zawsze jest ileś czynników technicznych, które o tym decydują. W tej chwili uważam, że będzie to w środę. Być może okaże się, że będzie to we wtorek wieczorem. Okaże się.