W wyemitowanym we wtorek wieczorem wywiadzie prezydent Andrzej Duda odpowiedział na pytanie, czy uważa, że błędem są obchody 75. rocznicy wyzwolenia obozu zagłady Auschwitz zaplanowane w Jerozolimie na cztery dni przed obchodami w Polsce. "Wolałbym, aby całe spotkanie odbyło się tam, gdzie zawsze ten dzień był obchodzony, czyli na terenie niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Jest to z jednej strony miejsce, w którym upamiętnione są ofiary Holokaustu, gdzie czcimy pamięć tych ofiar, (...) z drugiej strony jest też miejscem, które jest pielęgnowane, aby świat nigdy nie zapomniał tej straszliwej lekcji, aby coś takiego nigdy już się w historii świata nie wydarzyło" - wyjaśnił. "W moim przekonaniu tam, wśród tych baraków, wśród tych komór gazowych, wśród tych straszliwych świadectw Zagłady, przy pomniku upamiętniającym ofiary Holokaustu i ofiary tego obozu śmierci, jest to miejsce, gdzie powinniśmy oddać hołd ofiarom" - podkreślił prezydent. Zapytany o to, czy Yad Vashem stał się instytutem politycznym, Andrzej Duda zdecydowanie zaprzeczył. Zaznaczył jednak, że Polacy oczekują prawdy historycznej i sprawiedliwej oceny. "Nigdy nie zgodzę się na mówienie o odpowiedzialności narodu polskiego za zbrodnie Holokaustu" - oświadczył. "Oczywiście, nie mówię, że nie było przypadków, kiedy denuncjowano obywateli polskich narodowości żydowskiej, wydawano ich hitlerowskim Niemcom - absolutnie tego nie neguję. Natomiast to byli ludzie podli, którzy takich rzeczy dokonywali, i ich ocena jest dla mnie jednoznaczna. To byli podli ludzie. Tak samo, jak w każdym innym narodzie są ludzie podli, tak samo i byli podli ludzie pośród Polaków" - dodał. "Putin rozpowszechnia kłamstwa historyczne" Odpowiadając na pytanie, czy prezydent Rosji kłamie w sprawie faktów dotyczących II wojny światowej, Andrzej Duda ocenił, że "prezydent Putin z całą pewnością rozpowszechnia kłamstwa historyczne". 19 grudnia Władimir Putin na dorocznej konferencji prasowej dla mediów rosyjskich i zagranicznych skrytykował przyjętą we wrześniu rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą wybuchu II wojny światowej. Oświadczył, że stawianie na jednej płaszczyźnie ZSRS i hitlerowskich Niemiec jest "szczytem cynizmu". "Totalitaryzm zasługuje na potępienie (...), można potępiać dowolnie stalinizm i ogółem totalitaryzm (...), nasz naród najbardziej ucierpiał z jego powodu, ale porównywanie stalinizmu i Niemiec faszystowskich świadczy o nieznajomości historii" - oświadczył. O te wypowiedzi Putina był pytany prezydent Duda w rozmowie z izraelską telewizją. "Jeżeli chodzi o tamte fakty, jeśli chodzi o rozpoczęcie II wojny światowej, no niestety tak (...), ale prezydent Putin z całą pewnością świadomie rozpowszechnia kłamstwa historyczne" - powiedział prezydent PR. Jak podkreślił, Putin ma w tym cel. "Chce w ten sposób wymazać odpowiedzialność Rosji stalinowskiej za rozpoczęcie II wojny światowej wspólnie z hitlerowskimi Niemcami" - ocenił. Kontrowersyjne słowa szefa MSZ Izraela Andrzej Duda został również zapytany, czy nadal oczekuje przeprosin od ministra spraw zagranicznych Israela Kaca w związku z jego wypowiedziami z lutego zeszłego roku. Kac stwierdził na antenie telewizji informacyjnej i24, że Polacy "wyssali antysemityzm z mlekiem matki". Po tych słowach polski MSZ wezwał ambasador Izraela, a premier Mateusz Morawiecki ogłosił rezygnację Polski z udziału w szczycie Grupy Wyszehradzkiej, który miał się odbyć w Izraelu. Ostatecznie szczyt został odwołany. Polski prezydent przyznał, że nie zgodzi się spotkać z Kacem, dopóki ten nie przeprosi za swoje słowa, które były "w największym stopniu krzywdzące dla nas, Polaków, i dla naszego kraju". Na pytanie, czy uzależnia normalizację stosunków polsko-izraelskich od tych przeprosin, Andrzej Duda podkreślił, że "relacje między Polską a państwem Izrael to jest sprawa dalece istotniejsza niż wypowiedzi ministra, który może się zmienić". "Była to wypowiedź absolutnie skandaliczna, krzywdząca i uważam, że odpowiedzialny minister państwa Izrael nigdy nie powinien był się wypowiedzieć w ten sposób" - ocenił prezydent. "Są przedstawiciele społeczności żydowskiej, którzy urodzili się na terenie Polski przed II wojną światową, którzy przeżyli Holokaust, którzy uważają, że Polacy i Polska powinni zostać przeproszeni za te słowa, które wypowiedział minister Kac. Rozmawiałem z takimi osobami - czy tutaj w Warszawie, kiedy odwiedzają Polskę, czy w Nowym Jorku - i takie głosy padają" - wskazał Andrzej Duda.