Prezydent w wywiadzie był pytany m.in. o spotkanie z prezydentem USA Donaldem Trumpem w Białym Domu, które odbyło się w połowie września. Po wizycie kontrowersje wzbudziła fotografia opublikowana na Twitterze przez Trumpa, przedstawiająca podpisanie przez obu prezydentów deklaracji po ich spotkaniu. Na zdjęciu Duda stoi, podczas gdy <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a> siedzi za swoim biurkiem. "Donald Trump - jak może - unika niepotrzebnej celebry, dąży do pozytywnego domykania spraw. Ja też. I tak to zbudowaliśmy, tak miało być" - tłumaczy w wywiadzie prezydent Duda. Wspomina, że była to "mocna, szczera, konkretna rozmowa w Białym Domu, a potem puentująca to deklaracja". "Każdy bierze po egzemplarzu i działamy dalej. Liczyła się dla nas siła tego dokumentu, potwierdzenie strategicznego sojuszu w nowych okolicznościach. Przecież̇ świat po tych 10 latach jest inny" - zaznaczył. Prezydent wyjaśnił, że rozmowa między nim a prezydentem Stanów Zjednoczonych "była tak dobra, że znacząco się przeciągnęła". "Zrezygnowaliśmy z przechodzenia do innej sali" - dodał. "Cel osiągnąłem. Jak ktoś woli się skupiać́ na tym, że nie siedziałem na złotym tronie, to trudno" - podkreślił prezydent. "Obiecywałem Polakom prezydenturę skuteczną, a nie celebrującą. Słowa dotrzymuję" - mówił w wywiadzie. Jak tłumaczył: "Zależało nam, by nie był to pusty dokument, by był tam podpis i prezydenta Rzeczypospolitej, i prezydenta USA, by to miało tę moc osobistego stempla, osobistej decyzji, która dla Donalda Trumpa, w przeszłości dynamicznego biznesmena, jest bardzo ważna". Wskazał, że deklaracja z 2008 roku "nie była podpisana przez prezydentów ani nawet przez ministrów. Była po prostu przyjęta". Przypomniał, że z tego powodu "zaraz potem się okazało, że jednak nie będziemy mieli tarczy antyrakietowej w Polsce". "Takiego błędu popełnić nie chciałem. I nie popełniłem" - dodał. --