Duda wystąpił na briefingu w Warszawie w czasie trwania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego m.in. w sprawie sytuacji na Ukrainie. Na posiedzenie RBN przybyli m.in. premier Ewa Kopacz, wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak, wicepremier Janusz Piechociński i marszałek Sejmu Radosław Sikorski; nie ma tam przedstawiciela PiS. Jak zaznaczył Duda, on nie bierze udziału w posiedzeniu RBN, bo nie został na nie zaproszony. "Nic mi nie wiadomo, by kandydaci na urząd prezydenta byli członkami RBN i by uczestniczyć w posiedzeniu rady trzeba uzyskać zaproszenie. Ja żadnego zaproszenia nie otrzymałem" - powiedział. Kandydat PiS na prezydenta krytycznie odniósł się do tej inicjatywy Komorowskiego. Według niego, prezydent nie zrobił wystarczająco wiele ws. Ukrainy, bo nie uczestniczył w żadnym z ważnych spotkań dot. przyszłości tego kraju. "Jest pytanie, jaka jest pozycja polskiej dyplomacji w Unii Europejskiej? Jeśli jest sytuacja taka, że nawet nie wpuszczają jej do tych gremiów, które decydują także o sprawach dotyczących bezpieczeństwa Polski, bo dotyczy to wojny, która dzieje się tuż za naszą granicą" - mówił Duda. Wyraził zaniepokojenie prowadzonymi rozmowami w tzw. formacie normandzkim - czyli prezydenta Rosji Władimira Putina, prezydenta Francji Francois Hollande'a i kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Zdaniem Dudy są one prowadzone "nad głową Polski, ale też nad głowami innych sąsiadów Ukrainy: Słowacji, Węgier i Rumunii". Według Dudy ogólny niepokój m.in. europosłów wywołuje to, że w rozmowach o Ukrainie nie uczestniczą ani szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini ani szef rady europejskiej Donald Tusk oraz to, jaką legitymację do prowadzenia negocjacji z Putinem mają Merkel i Hollande. Duda podkreślił, że to polski prezydent powinien porozmawiać z Tuskiem i spytać go o te sprawy oraz o to, jak zamierza jednoczyć Europę tak, by jej przywódcy mówili w sprawie Ukrainy jednym głosem i by wszystkie kraje miały poczucie, że są w rozmowach reprezentowane. "Dziś polskiej aktywności ws. Ukrainy nie ma i dziś nie liczymy się w dyskusjach prowadzonych w tej kwestii" - ocenił Duda. Pytany o to, czy prowadząc w Polsce wewnętrzne spory na temat polityki zagranicznej nie robi przysługi rosyjskiemu prezydentowi, polityk PiS stwierdził, że nie jest od oceniania zadowolenia Putina. "Ja się nie zgadzam z polityką realizowaną przez PO i prezydenta Komorowskiego płynięcia w głównym nurcie. Ja uważam, że płynięcie w głównym nurcie to nie jest polityka suwerenna z tego względu, że jak ktoś płynie w nurcie to oznacza, że kto inny ten nurt tworzy" - podkreślił Duda. Dodał, że jego zdaniem to Polska powinna "tworzyć ten nurt". Dudę pytano też o ocenę postawy węgierskiego premiera Viktora Orbana, który będzie w czwartek przebywał z wizytą w Polsce; wskazywano, że polityk ten wyłamał się z solidarności europejskiej ws. Ukrainy. Dziennikarze chcieli wiedzieć też, czy Duda zamierza się spotkać z Orbanem i czy - jego zdaniem - w takiej sytuacji premier Ewa Kopacz powinna rozmawiać z węgierskim premierem. Duda podkreślił, że należy oddzielić kwestię reform wewnętrznych na Węgrzech i jej politykę zagraniczną. "Dzisiaj Węgry prowadzą politykę zagraniczną, której ja osobiście jako kandydat na prezydenta nie podzielam; uważam, że to jest polityka zła, która nie służy jedności Unii Europejskiej" - zaznaczył. Podkreślił, że nie widzi nic złego w rozmowach Kopacz z Orbanem, bo "to nie Węgry są tu agresorem". W ubiegłym tygodniu w stolicy Białorusi, z udziałem przywódców Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec, wynegocjowany został rozejm między siłami ukraińskimi a prorosyjskimi separatystami. Władze Ukrainy oskarżają jednak Rosję i separatystów o łamanie ustaleń z Mińska.