Duda zapytany, kto będzie prezydentem Polski po przyszłorocznych wyborach podkreślił, że będzie nim "ten, kto wygra". Pytany, czy zamierza ponownie wystartować w wyścigu o fotel prezydenta Duda ocenił, że "jak na politykę i urząd prezydenta jest jeszcze względnie młodym człowiekiem". Mówiąc o swoich szansach w przyszłych wyborach odpowiedział: "Generalnie jestem życiowym optymistą. Byłem nim nawet wtedy, gdy po ogłoszeniu pod koniec 2014 roku, że będę kandydował, wszyscy mówili, że nie mam żadnych szans. Powtarzali to także w czasie kampanii, a jednak się okazało, że wygrałem". Duda wyraził też zadowolenie, że jest wskazywany przez liderów swojego obozu politycznego jako kandydat na stanowisko prezydenta w kolejnych wyborach. "To jest bardzo miłe. Cieszę się, że moja praca jest doceniana przez koleżanki i kolegów z Prawa i Sprawiedliwości, ze Zjednoczonej Prawicy, bo staram się wspierać działania, które służą budowaniu sprawiedliwego państwa i jego wzmacnianiu" - powiedział. "To jest kwestia wiarygodności" Duda był pytany przez dziennikarzy tygodnika "Gość Niedzielny" o znaczenie nadchodzących wyborów parlamentarnych dla przyszłości Polski. Mówiąc o "alternatywie" wyboru kierunku, "w jakim pójdzie Polska", na skutek wyniku plebiscytu wyborczego, Duda stwierdził: "Albo Polska będzie dobrze rządzona, z uwzględnieniem interesów obywateli, z uczciwym podziałem dóbr, ze sprawiedliwym rozwojem wszystkich części kraju, albo nie będzie". Prezydent mówiąc o różnicach pomiędzy obecnym rządem PiS, a poprzednimi rządami, podkreślił, że każdy obywatel "sam bez trudu może stwierdzić, kiedy państwo było bardziej sprawiedliwe". "Wystarczy sięgnąć pamięcią do czasu przed 2015 roku. Szedłem do wyborów prezydenckich pod hasłem 'sprawiedliwe państwo'. Chodziło mi o takie państwo, w którym dochody są sprawiedliwie dzielone między obywateli, w którym środki są przekazywane rodzinom wychowującym dzieci, bo one wykonują wielką misję na rzecz trwania i rozwoju polskiego społeczeństwa, w którym obywatele otrzymują też inne świadczenia społeczne w celu wyrównania szans. To wszystko było przez ostatnie cztery lata realizowane i ogromnie się cieszę, że mogłem w tym współuczestniczyć" - powiedział Duda w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego". Zapytany o obietnice socjalne składane przez ugrupowania polityczne w trwającej kampanii wyborczej, Duda podkreślił, że szansa ich zrealizowania jest "kwestią wiarygodności" formacji politycznych. "Dlaczego tych obietnic nie zrealizowały, gdy rządziły przez osiem lat? PO i PSL sprawowały władzę od 2007 do 2015 roku i nie wprowadziły rozwiązań, które teraz zapowiadają" - pytał prezydent. "To jest kwestia wiarygodności. Dla Polaków istotne znaczenie ma to, kto miał program i w dużej części go zrealizował. Najważniejsze obietnice, właśnie te prospołeczne, spełniliśmy. W kampanii prezydenckiej zobowiązałem się przywrócić wiek emerytalny, który został podniesiony wbrew woli ludzi, obiecywałem, że będzie polityka prorodzinna, że środki będą równo rozdzielane, że będziemy podnosić poziom życia obywateli. To wszystko się dzieje i jest to dla mnie wielka satysfakcja" - podkreślił. "W państwie mogą funkcjonować ludzie różnych przekonań" Duda, pytany o kwestie światopoglądowe i etyczne, pojawiające się w kampanii wyborczej, ocenił, że "są politycy, którzy tymi sprawami grają na emocjach i w ten sposób próbują przechylać szalę wyborczą". Przyznał też, że w Polsce na emocjach grają obie strony sporu politycznego. "Akcja rodzi kontrakcję, tak to już jest w polityce" - przyznał. Podkreślił, że choć sam "jest katolikiem" i jego system wartości "wyrasta z katolicyzmu", to uważa, że każdy ma prawo do własnych poglądów a "w państwie mogą funkcjonować ludzie różnych przekonań". "Nie wolno obrażać czyichś uczuć, nie wolno traktować innych z pogardą, a przede wszystkim stosować fizycznej agresji. Pamiętajmy jednak, że dotyczy to obu stron. Szanując drugiego człowieka, chciałbym, aby on szanował także moje przekonania, to, w co ja wierzę, to, co jest dla mnie ważne. Nigdy nie zgodzę się, aby moje wartości były naruszane czy poniewierane" - powiedział prezydent. "Nie jest niczym nadzwyczajnym, że obok siebie żyją ludzie o różnych poglądach czy preferencjach. W normalnych krajach tak zawsze było. To za komuny nie można było mieć innych poglądów niż oficjalnie obowiązujące, inne były ścigane i karane" - dodał.