Wiśniewska oceniła, że bardzo ciekawa była dynamika całego dnia inauguracji prezydentury Andrzeja Dudy. "Było widać jak zmienia się to, co mówi Andrzej Duda. Ta dynamika mogła wielu ludzi trochę wystraszyć. (...) Duda mówił cały czas tylko do tych, przed którymi stał. W Sejmie tylko do polityków, w kościele - do ludzi Kościoła, a pod Pałacem Prezydenckim - do obrońców krzyża. A gdzie jest reszta Polaków? Oni się nie pojawili w tej opowieści" - dodała. Oceniła jednocześnie, że Andrzej Duda chce być "takim dobrym prezydentem dla każdego, trochę wujkiem". "Chce też być ludzką twarzą PiS-u, nie taką ‘zakapiorowatą’, którą straszy PO' - dodała Wiśniewska Zaznaczyła, że nowym elementem było wyjście zaprzysiężonego prezydenta na ulicę, spotkanie z ludźmi. Jej zdaniem, miało to m.in. "pokazać siłę Dudy". Wiśniewska oceniła, że dla wielu ludzi, którzy wyszli w czwartek na ulice Warszawy, dzień inauguracji Dudy był "świętem Polski". "To święto miało trochę uskrzydlić Andrzeja Dudę. On tak naprawdę najpewniej czuł się jak szedł ulicami Warszawy, przybijał piątki i ściskał dłonie ludzi, którzy tam stali" - dodała.