"Niemcy są naszym największym i najważniejszym sąsiadem - pod względem gospodarczym i politycznym. Nasze relacje są bardzo dobre, a ja chciałbym przyczynić się do tego, by stały się bardzo, bardzo dobre" - zadeklarował prezydent. W rozmowie z "Bildem" Duda zaprzeczył, jakoby za rządów braci Kaczyńskich między Berlinem a Warszawą panowała "epoka lodowcowa". "Dobrze pamiętam kadencję Kaczyńskich, bo sam jako współpracownik w niej uczestniczyłem. Uważam, że wiele mediów zaostrzało wówczas sytuację i rozdmuchiwało problemy. Relacje między Warszawą a Berlinem były zawsze wyraźnie lepsze niż opinia o nich. Zrobię wszystko, aby tak było nadal. Mam duży szacunek dla Niemców" - powiedział Duda. "Moja żona jest nauczycielką języka niemieckiego; wiele razy podróżowaliśmy po tym kraju i mamy tam wielu przyjaciół" - dodał prezydent. Duda zaznaczył, że w ocenie stosunków polsko-niemieckich jest realistą. "Jesteśmy sąsiadami, cenimy się nawzajem" - powiedział. Zastrzegł, że szacunku nie należy mierzyć miarą wojskowej czy gospodarczej siły. "Chodzi o to, by obie strony starały się zrozumieć i uznać uzasadnione interesy partnera" - wyjaśnił. Prezydent ocenił pozytywnie rolę Berlina w zabiegach o rozwiązanie konfliktu na Ukrainie. "Uważam, że kanclerz Merkel zajmuje bardzo zdecydowane stanowisko wobec Rosji. Życzyłbym sobie, aby cała Europa wspierała jej stanowisko. Tylko w ten sposób osiągniemy konkretne wyniki - rzeczywiste zakończenie konfliktu, a nie jedynie zamrożenie go" - powiedział Duda. Jak podkreślił, Rosja złamała prawo międzynarodowe. "Nie możemy przejść nad tym do porządku dziennego. Musimy domagać się przywrócenia status quo". Wyjaśnił, że Europa musi domagać się od Rosji zwrotu Krymu. Na pytanie o wejście Ukrainy do NATO i UE, Duda powiedział, że "generalnie" trzeba zintegrować Ukrainę, choć obecnie ten temat nie znajduje się na agendzie. Najpierw potrzebny jest trwały pokój i stabilne warunki - zaznaczył. Duda zapowiedział, że podczas wizyty w Berlinie będzie rozmawiał o zwiększeniu presji na Moskwę, aby zakończyć wojnę i doprowadzić do trwałego pokoju. Prezydent potwierdził, że życzyłby sobie silniejszej obecności NATO w Europie Środkowej i Wschodniej, w tym także w Polsce. Przypomniał, że pierwsze decyzje zostały podjęte w zeszłym roku na szczycie Sojuszu w Newport. "Potrzebne są dalsze trwałe rozwiązania, które w rzeczywisty sposób zwiększą gwarancje bezpieczeństwa" - powiedział Duda. Prezydent zwrócił uwagę, że porozumienie z Mińska dotyczące Ukrainy ma być zrealizowane do 31 grudnia. "Pytanie brzmi, co dalej?" - zauważył. Jego zdaniem należy się zastanowić nad rozszerzeniem międzynarodowego zaangażowania" w procesie pokojowym na Ukrainie. "Celem jest trwały, sprawiedliwy pokój" - powiedział prezydent Andrzej Duda. Nawiązując do przyczyn swojego zwycięstwa, Duda wytknął rządowi i swojemu poprzednikowi (Bronisławowi Komorowskiemu), że mówili, iż "sprawy idą do przodu, gospodarka kwitnie, a dobrobyt rośnie", lecz obywatele nie odczuwali (tej poprawy). "Tysiące ludzi, z którymi rozmawiałem podczas kampanii wyborczej, mówiło, że czują się zepchnięci na bok, ponieważ nie znaleźli się po stronie zwycięzców" - tłumaczył Duda. "Stopa bezrobocia jest za wysoka. Ludzie nie mają pracy, albo mają zajęcia śmieciowe, z których nie można wyżyć" - dodał. Mianem "dramatu dla polskiego społeczeństwa" określił wyjazdy Polaków za granicę w poszukiwaniu pracy. Redakcja zapowiedziała, że w czwartek ukaże się druga część wywiadu, dotycząca problemu uchodźców.