Reklama

Andrzej Bargiel zjechał na nartach ze szczytu K2

Andrzej Bargiel, jako pierwszy człowiek w historii, zjechał na nartach ze szczytu K2 (8611m). Przed nim nie dokonał tego nikt. To czwarty ośmiotysięcznik w karierze 30-letniego zakopiańczyka, z wierzchołka którego powrócił do bazy w ten sposób.

Wielu znakomitych narciarzy próbowało dokonać tego przed Bargielem, ale nie udawało im się - musieli zrezygnować jeszcze w czasie podejścia, bo w czasie zjazdu ze względu na złe warunki konieczne było odpięcie nart.

30-latkowi z Zakopanego udało się nie tylko wejść samotnie na szczyt z nartami, to jeszcze zjechać z wierzchołka aż do bazy.

Finał tegorocznej wyprawy Andrzeja Bargiela na K2 zakończył się wielkim sukcesem. Przebywający od kilku tygodni w Karakorum Polak w czwartek 19 lipca późnym popołudniem wyruszył w górę do obozu drugiego z nadzieją na przeprowadzenie ataku szczytowego w sobotę 21 lipca. Następnego dnia rano cała ekipa przemieściła się do obozu trzeciego położonego na wysokości 7000 m. W niedzielę 22 lipca rozpoczął się faktyczny atak szczytowy na K2. 

Reklama

Bargiel na szczycie K2 stanął około 8:25 polskiego czasu. Dla niego był to jednak tylko przystanek, bo chciał zostać pierwszym człowiekiem na świecie, który zjedzie z K2 na nartach.

Jak wynika z informacji podawanych przez RMF FM - zjazd rozpoczął się około godziny 9:00. Bargiel musiał zrobić przerwę w obozie czwartym na wysokości około 8 000 metrów. Do zatrzymania się na dłuższą chwilę zmusiły narciarza chmury, które - pokrywając cały szczyt K2 - ograniczały widoczność do zaledwie kilku metrów.

Ten przymusowy postój na wysokości 8 000 metrów trwał około godziny: przed 13:00 Andrzej Bargiel ruszył w dalszą drogę do bazy. Przed 14:00 natomiast zameldował się w obozie trzecim na wysokości 7 000 metrów. Czekał tam na niego Janusz Gołąb, który w "trójce" - przypomnijmy - jest od piątku. Po krótkim postoju Bargiel ruszył już w kierunku bazy.

Z lokalizatorów GPS wynika, że ostatecznie Bargiel zameldował się w bazie kwadrans przed godziną 16. Historyczny wyczyn stał się faktem!

Linia zjazdu łączyła trzy drogi wspinaczkowe - Żebro Abruzzi, drogę Messnera oraz drogę Kukuczki i Piotrowskiego. Andrzej Bargiel po raz kolejny zapisał się w historii światowego himalaizmu i skialpinizmu.

Bargiel dokonał rzeczy niemożliwej, a w rozmowie z RMF zdradza szczegóły, jak udało się tego dokonać.

"Było to takie wyzwanie, które mi nie dawało spokoju, bo wiedziałem, że to się da zrobić, a wiele osób uważało, że się nie da. Pozdrawiam je więc" - podsumowuje swoją wyprawę.

Co Bargiel planuje w następnej kolejności? "Nie zastanawiałem się nad tym. Na pewno marzę, by odpocząć. Może pojadę gdzieś nad morze, może na wakacje. To są chyba moje najbliższe plany" - mówił w rozmowie z reporterem RMF FM.

Kim jest Andrzej Bargiel?

Andrzej Bargiel jest polskim narciarzem wysokogórskim, alpinistą i biegaczem górskim. W 2017 roku podjął pierwszą próbę zjazdu na nartach ze szczytu K2, jednak wyprawa zakończyła się niepowodzeniem z powodu złej pogody.

"Wtedy zdecydowanie zawiodła pogoda. Chociaż mogłem wejść na szczyt, to zjazd ze względu na bezpieczeństwo był wykluczony" - wyjaśnił pochodzący z Łętowni koło Limanowej Bargiel.

Teraz w końcu mu się udało: Andrzej Bargiel, jako pierwszy człowiek w historii, zjechał z K2 na nartach! A to już kolejny tego typu wyczyn w jego wykonaniu.

W 2013 roku zakopiańczyk - jako pierwszy Polak w historii - zdobył inny ośmiotysięcznik, Shishapangmę, na nartach i zjechał z jego wierzchołka. W kolejnym roku w rekordowo krótki czasie wszedł na szczyt Manaslu, po czym jako drugi człowiek w historii zjechał z tego szczytu na nartach. Z kolei w 2015 roku Bargiel - jako pierwszy człowiek na świecie - zjechał na nartach z Broad Peaka.

Andrzej Bargiel został również 13. polskim zdobywcą drugiego pod względem wysokości szczytu świata. Dokonał tego podczas swojej drugiej wyprawy na K2. 

Co ciekawe, historyczne dokonanie zapisał dzisiaj na swoim koncie również... młodszy brat Andrzeja Bargiela, Bartek, któremu udało się dolecieć i wylądować na szczycie K2 dronem! To pierwszy taki wyczyn na świecie.

INTERIA/RMF

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy