"To regularna zmiana rządów w demokracji. Rozmawialiśmy już z przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości i wszyscy mamy moim zdaniem jeden wspólny cel - wzrost gospodarczy w Polsce. Jesteśmy teraz w dobrej sytuacji, mamy jednocyfrowe bezrobocie, bardzo niską inflację. Jest wzrost poziomu płac w kraju, ale zawsze może być wyższy. Dla inwestorów zagranicznych najważniejszy jest element stabilności. Jestem pewien, że nowy rząd chce to kontynuować, a być może osiągnąć jeszcze wyższy wzrost gospodarczy" - powiedział PAP. Dodał, że jest to w interesie wszystkich Polaków. Zauważył, że oczywiście sytuacja może być lepsza, m.in. w kwestiach funkcjonowania administracji i biurokracji. "Myślę, że wszyscy mamy jeden wspólny cel. Dyskusja, oczywiście, będzie o tym, jak go realizować" - zaznaczył. Podkreślił, że po rozmowach z przedstawicielami PiS stwierdza, że to ugrupowanie jest otwarte na dyskusję z punktu widzenia sytuacji inwestorów. Zaznaczył, że inwestorzy zagraniczni nie chcą specjalnego traktowania, ale takiego samego jak w przypadku polskich firm. Pytany, czy nie obawia się takich rozwiązań, jak proponowany przez PiS podatek bankowy i od marketów, odpowiedział: "Najważniejsze to pamiętać, że kiedy taki podatek będzie wprowadzony, może się to przełożyć na ceny na półkach". Podkreślił, że ceny wielu produktów w Polsce są niższe, niż w innych krajach Europy Środkowej i Zachodniej, ale to nie znaczy, że konsumenci chcą płacić w Polsce więcej. "Czekamy też na decyzję, który wariant podatku bankowego rząd wybierze - od transakcji finansowych czy aktywów" - powiedział. Pytany o specjalne strefy ekonomiczne w Polsce, w których działalność prowadzą w Polsce m.in. amerykańskie firmy, odpowiedział, że całe terytorium Polski powinno być strefą, tak, żeby firmy mogły inwestować gdzie chcą, a nie w konkretnej lokalizacji. Jego zdaniem warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce powinny być identyczne dla wszystkich. USA są największym inwestorem zagranicznym w Polsce.