Amerykańskie maszyny miały wylądować na lotnisku w Powidzu we wrześniu. Tam wszystko było gotowe na ich przyjęcie. Niestety, Amerykanie przesłali do Polski informację, że samoloty jeszcze nie zostały przystosowane do polskich wymagań. Termin ich przylotu przesunięto na październik. Polskie władze wojskowe znowu dostały jednak informację o zmianie terminu. - Amerykanie poinformowali nas, że samoloty przylecą w grudniu. Nawet nie wyjaśnili, jaka jest przyczyna opóźnienia - mówi informator "Rzeczpospolitej" z kręgów wojskowych. Dziennik zapytał więc o to producenta Herculesów, koncern Lockheed Martin. Usłyszeliśmy, że za dostawy odpowiada amerykański rząd. Z nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że maszyny dla Polski nadal nie są gotowe. Informatorzy twierdzą, że termin dostaw samolotów może się opóźnić jeszcze bardziej. - Docierają do nas sygnały, że Herculesy dotrą dopiero wiosną przyszłego roku, może w kwietniu - mówi rozmówca "Rzeczpospolitej". Samoloty, które trafią do Powidza, mają prawie 40 lat. Amerykanie na własny koszt w ramach programu FMS (Foreign Military Sales, czyli pomocy dla sojuszników) przeprowadzą ich generalny remont. W swoich macierzystych zakładach w Waco w Teksasie transportowce zostały właściwie rozebrane na części, które wymieniono na nowe. Nowoczesne ma być również wyposażenie dostosowane do obecnych standardów. O zakresie modernizacji transportowców współdecydowały polskie Siły Powietrzne. Docelowo w Bazie Lotniczej w Powidzu ma stacjonować pięć Herculesów. Każde przesunięcie dostawy tych maszyn opóźni też proces ich wdrażania do służby. Jak mówią piloci, jeśli maszyny przylecą w grudniu, to i tak będą mogły być wykorzystywane w polskim wojsku dopiero we wrześniu. Przez co najmniej pół roku muszą być przystosowywane do polskich warunków. A wojskowi bardzo czekają na te maszyny. Samoloty będą służyć przede wszystkim do przewozu żołnierzy i sprzętu m.in. dla misji wojskowych. Obecnie Siły Powietrzne wykorzystują w tym celu hiszpańskie samoloty CASA C-295M, które podczas lotów w odległe rejony, np. do Afganistanu, muszą uzupełniać paliwo. Nie nadają się też do przewożenia ciężkiego sprzętu.