Amaro podkreśla, że świat raczej żyje w dobie wiecznego głodu i są miejsca na świecie, które potrzebują tych produktów. - Trzeba to mądrze rozegrać i przy okazji całego tego zamieszania pokazać produkty polskie jeszcze raz, chociażby w samej Unii. Zadbać o to, żeby ta zdrowa żywność, którą produkujemy, zaistniała w innych krajach Wspólnoty - argumentuje restaurator w wypowiedzi dla IAR. Właściciel pierwszej polskiej restauracji, która otrzymała gwiazdkę przewodnika Michelin, promuje akcję "Jedz jabłka na złość Putinowi". W swoim "Atelier" wykorzystuje jabłka do dań rybnych, dziczyzny czy deserów. Dla niego to patriotyczna akcja wobec zagrożeń płynących z Rosji. Ma też nadzieję, że przy okazji kryzysu Polacy znacznie bardziej posmakują w polskich jabłkach i zaczną je przetwarzać. - Cydry, calvadosy, octy, mętne soki to są rzeczy, które z chęcią zobaczyłbym w przyszłości na polskich półkach - podkreślił Wojciech Modest Amaro. Jak dodaje Amaro siła polskich jabłek znajduje się w ich różnorodności: smaku, struktury i kwasowości. Od piątku polskie jabłka nie mają prawa przedostać się na teren Rosji. Ma to związek z wprowadzonym przez Federalną Służbę Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Federacji Rosyjskiej czasowym ograniczeniem wwozu do tego kraju owoców i warzyw z Polski. Dziś Rosja ogłosiła listę zagranicznych towarów objętych embargiem. Znalazły się na niej między innymi: owoce, warzywa, nabiał i mięso. Embargo obowiązywać będzie rok i obejmuje kraje Unii Europejskiej, USA, Kanadę, Australię i Norwegię.