- Oskarżona Jakubowska była odpowiedzialna za prawidłowy tok procesu legislacyjnego, który odpowiadał przepisom prawa, (...) zajmowała stanowisko najważniejsze spośród oskarżonych, dlatego też ponosi najwyższą winę w zakresie zakłócenia toku tego procesu legislacyjnego - mówił we wtorek sędzia Sławomir Machnio, uzasadniając wyrok. W procesie, który ponownie toczył się od czerwca przed Sądem Okręgowym w Warszawie, Jakubowska - wiceminister kultury w rządzie Leszka Millera - zasiadała na ławie oskarżonych wraz z byłymi urzędnikami Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz ministerstwa kultury: Iwoną G. i Tomaszem Ł. Zostali oni skazani odpowiednio - na trzy i sześć miesięcy pozbawienia wolności, również w zawieszeniu na dwa lata. Wobec trójki sąd orzekł też dwuletni zakaz zajmowania stanowisk w administracji rządowej i samorządowej. Wyrok jest nieprawomocny. Afera Rywina Proces miał związek z głośną przed kilku laty tzw. aferą Rywina, czyli korupcyjną propozycją złożoną w 2002 roku Agorze, wydawcy "Gazety Wyborczej". Prokuratura badała, jak doszło do wprowadzenia bezprawnych zmian w projekcie ustawy medialnej. Jakubowskiej prokuratura postawiła zarzut przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego przez bezprawne dokonanie zmian zapisów w rządowym projekcie nowelizacji ustawy. Chodziło o zmianę zapisu dotyczącego prywatyzacji telewizji regionalnej w taki sposób, że prywatyzacja byłaby niemożliwa. Tymczasem rząd - jak wskazywała prokuratura - dopuścił możliwość prywatyzacji Polskiej Telewizji Regionalnej S.A. po uprzednim uzyskaniu zgody ministra skarbu. Sąd wskazał, że istotą czynu oskarżonej jest wpływanie na tok procesu legislacyjnego i na merytoryczną zmianę projektu pomiędzy posiedzeniem rządu a skierowaniem go do marszałka Sejmu. - Podczas rozpraw pojawił się pogląd, że projekt staje się dokumentem rządowym dopiero w momencie podpisania przez premiera i skierowania do Sejmu, ale po co wtedy posiedzenie rządu, po co Rada Ministrów nad tym projektem debatuje i go przyjmuje, już wtedy jest to dokument rządowy - mówił sędzia. Podkreślił, że po posiedzeniu rządu nie może być już żadnych zmian merytorycznych w projekcie. "Lub czasopisma" Iwonie G. i Tomaszowi Ł. zarzucono bezprawne przerobienie projektu ustawy medialnej poprzez usunięcie z niej słów "lub czasopisma". Brak tych słów w ustawie oznaczał, że wydawcy czasopism mogliby kupić ogólnopolską telewizję, a wydawcy dzienników - już nie. W ocenie sądu tekst projektu ustawy medialnej był "cały czas dopracowywany po posiedzeniu rządu". - Stopień winy Ł. jest trochę wyższy, bo projekt ustawy był ministerstwa kultury i Ł. jako pracownik tego resortu powinien dbać o to, żeby odpowiadał on wersji przyjętej na posiedzeniu rządu - zaznaczył sędzia. Sędzia zaznaczył, że w czasie procesu nie ustalono, w czyim interesie były robione te zmiany w ustawie. - Brak jest dowodów pozwalających na ustalenie, komu służyła ostateczna wersja ustawy i komu służyło usunięcie wyrazów "lub czasopisma"; sąd stwierdza formalne działanie oskarżonych, którego skutkiem było zakłócenie prawidłowego toku legislacji - uzasadniał sąd. - Do zdarzenia doszło dziewięć lat temu, żyjemy w innej rzeczywistości, sąd musi uwzględnić ten upływ czasu, który działa na korzyść oskarżonych - mówił sędzia Machnio, odnosząc się do wymierzonych kar. Jak ocenił, są one łagodne. Jakubowska zapowiedziała już odwołanie od wyroku. Dodała, że wyrok budzi jej zdziwienie i zaskoczenie. Przypomniała, że w grudniu 2007 r., w poprzednim procesie sąd okręgowy uniewinnił ją (wyrok uchyliła w 2008 r. II instancja). "Jest jeden-jeden" - Jesteśmy w tym samym sądzie, sprawą zajmują się sędziowie tego samego wydziału, trzy lata temu trzech zawodowych sędziów jednogłośnie uznało, że jestem niewinna, a przewodniczący wręcz grzmiał na prokuraturę białostocką, że zastosowano stalinowskie metody polegające na użyciu hasła: dajcie mi człowieka, a znajdę paragraf - powiedziała dziennikarzom była wiceminister kultury po wyjściu z sali sądowej. Jak zaznaczyła, sąd uznał, że "lepszą wiedzę na temat tego, jak prowadzi się obrady Rady Ministrów i co ta Rada przyjmuje, ma prokurator z Białegostoku niż premier rządu polskiego". - Ja już przestałam się poddawać, jest jeden-jeden, zobaczymy, jaki będzie wynik trzeciego starcia - mówiła Jakubowska. W poprzednim procesie sąd, uniewinniając oskarżonych, uznał m.in., że prokurator bezkrytycznie przyjął raport sejmowej komisji śledczej badającej aferę Rywina, uznający odpowiedzialność Jakubowskiej i pozostałych podsądnych za ten wątek sprawy. Wówczas w sprawie skazana została jedynie - nieżyjąca już - Janina S., b. szefowa biura prawnego KRRiT. Sąd wymierzył jej karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. W styczniu 2008 r. białostocka prokuratura formalnie umorzyła natomiast śledztwo w sprawie tzw. grupy trzymającej władzę, czyli próby ustalenia osób, które miały wysłać Lwa Rywina z korupcyjną propozycją do Agory. Powodem umorzenia było przedawnienie karalności przestępstwa płatnej protekcji, ponadto nie udało się ustalić składu owej grupy. Według raportu sejmowej komisji śledczej ds. tej afery - autorstwa Zbigniewa Ziobry - tzw. grupa trzymająca władzę to: Leszek Miller, Aleksandra Jakubowska, Lech Nikolski, Włodzimierz Czarzasty i Robert Kwiatkowski. Sami wymienieni temu zaprzeczyli.