Dwa lata temu, 14 stycznia 2019 r., w wyniku ran od noża, zmarł ówczesny prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Śmiertelne obrażenia odniósł dzień wcześniej podczas miejskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, gdy został zaatakowany przez Stefana W. Na nagraniach widać, jak napastnik zadał Adamowiczowi znajdującemu się na scenie kilka ciosów nożem, po czym mężczyzna podnosił w górę ręce w geście zwycięstwa. Zanim został zatrzymany, chodził po scenie i krzyczał: - Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz. Stefanowi W. postawiono zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Jednak do dziś nie rozpoczął się proces sprawcy. Stefan W. po raz trzeci, na wniosek prokuratury, będzie badany przez zespół biegłych psychiatrów. Termin śledztwa został przedłużony do 13 kwietnia 2021 roku. "Niezrozumiałe ruchy" Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz pytana o tę sprawę w czwartek w Radiu Zet zaznaczyła, że na przełomie sierpnia i września ubiegłego roku, kiedy przygotowana została druga, uzupełniająca opinia zespołu biegłych psychiatrów, zawierająca ocenę stanu zdrowia psychicznego Stefana W., a także jego poczytalności w momencie popełnienia zabójstwa prezydenta Gdańska, wszystko wskazywało na to, że akt oskarżenia będzie gotowy do końca roku. - W grudniu nastąpiły jakieś niezrozumiałe ruchy - dodała. Pytana o to, czy brat zmarłego prezydenta Piotr Adamowicz ma rację, mówiąc, że brak zakończenia śledztwa w tej sprawie to decyzja polityczna, a partii rządzącej zależy na tym, żeby Stefan W. nie zeznawał, Dulkiewicz odpowiedziała, że "upływający czas powoduje erozję pamięci". - Myślę, że poseł Piotr Adamowicz ma bardzo dużo racji w tym, co mówi. Dzisiaj mijają dwa lata od śmierci prezydenta. Kiedy w nieodległej Norwegii miały miejsce tragiczne wydarzenia, oskarżenie Andersa Breivika i jego stanięcie przed sądem trwało dziewięć miesięcy. Wszyscy słyszeliśmy, co mówił Stefan W. na scenie. Widziały to setki tysięcy ludzi. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to działanie na przeciąganie śledztwa - na to, żebyśmy przestali pamiętać. Ma to być może także walor polityczny - oceniła prezydent Gdańska. Aleksandra Dulkiewicz: To ma zniszczyć pamięć, która trwa w ludziach Dulkiewicz była też pytana, czy podpisałaby się pod słowami byłego premiera Donalda Tuska, który w środę na Twitterze napisał, że proces zabójcy wciąż się nie rozpoczął, "bezkarni pozostają też organizatorzy nagonki - ich polityczni patroni, a nienawiść wciąż wylewa się z mediów publicznych". - Jest to osąd sytuacji, z którą mamy do czynienia, także dzisiaj w Polsce, w styczniu 2021 roku - oznajmiła. - Trudno oprzeć się wrażeniu, że działania szeroko rozumianego aparatu państwa, do niego także zaliczam działanie mediów tak zwanych narodowych i finansowanych przez spółki Skarbu Państwa, bardzo mocno nastawione są, żeby zdyskredytować dobre imię pana prezydenta (Pawła Adamowicza) i zniszczyć pamięć, która trwa w ludziach - powiedziała Dulkiewicz. Podkreśliła, że Adamowicz był dla niej nie tylko mentorem i szefem, ale także przyjacielem. - Był osobą, która bardzo szybko skracała relacje i z wieloma pracownikami urzędu miejskiego był blisko. Mimo różnych trudnych sytuacji on nie tracił z ust uśmiechu i życzliwości do drugiego człowieka. Potrafił się wkurzyć, jak każdy z nas, ale bardzo szybko ta życzliwość wracała - wspominała. Adamowicz był prezydentem miasta od 1998 r., a w latach 1994-1998 był przewodniczącym Rady Miasta Gdańska. Miał 53 lata. We wtorek przy tablicy upamiętniającej miejsce ataku na Adamowicza odbyła się konferencja prasowa, na której przedstawiono apel wzywający do zakończenia śledztwa i rozpoczęcia procesu w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska. Podpisali się pod nim politycy, samorządowcy, artyści i naukowcy, księża, działacze opozycji antykomunistycznej, publicyści.