Aleksandr Dugin to główny ideolog Kremla, z poglądami którego liczy się Władimir Putin. Dla Dugina największymi zagrożeniami są zachodni kapitalizm i liberalne poglądy, a z mapy świata najchętniej skreśliłby Ukrainę, którą uważa za sztucznie utworzone państwo uderzające w interesy Rosji. Nieprzychylnie wypowiada się też o Polsce i innych krajach naszego regionu. Najchętniej widziałby je na nowo pod butem Moskwy w ramach swojej wizji "euroazjatyzmu". Dugin do Polski nie wjedzie, ale jego poglądy mają u nas zwolenników Nazwisko "Dugin" obiegło światowe media w sierpniu tego roku, gdy w aucie jego córki Darji - głoszącej równie skrajne poglądy, co ojciec - eksplodowała bomba. Zamach na podmoskiewskiej arterii najpewniej wymierzony był w Aleksandra, który jechał w innym samochodzie. Zausznik prezydenta Rosji od 2014 roku nie może wjeżdżać do państw Unii Europejskiej. Sankcję nałożono po pierwszej agresji na Ukrainę i aneksji Krymu, którą gorąco popierał. Mimo to w naszym kraju odnaleźć można jego zwolenników, głoszących Duginowskie wizje. Klub Myśli Polskiej zaprosił we wtorek na prezentację książki Aleksandra Dugina i późniejszą dyskusję na temat tej publikacji. Wydarzenie zaplanowane na 29 października w Gdańskiej Szkole Wyższej promował w sieci między inny Mateusz Piskorski. Ten były poseł Samoobrony jest oskarżony o szpiegostwo na rzecz Rosji. Promocja książki Dugina. "Skrajna głupota", "kremlowskie lobby" Spotkanie poświęcone "Manifestowi Wielkiego Przebudzenia i pism czasu wojny" wzbudziło kontrowersje w sieci. "Niesamowite. Od ponad ośmiu miesięcy trwa krwawa rosyjska inwazja na Ukrainę. Giną ludzie. Najwyraźniej nie przeszkadza to Gdańskiej Szkole Wyższej w organizacji spotkania o książce Aleksandra Dugina, filozofa, który popiera tę wojnę i apeluje do Kremla o jej eskalację" - napisała na Twitterze dziennikarka "Gazety Wyborczej" Wiktoria Bieliaszyn. Z kolei na pytanie Krzysztofa Kowalczyka z "Rzeczpospolitej" - czy "lobby kremlowskie działa" - odpowiedział Miłosz Motyka, polityk PSL. Zasugerował, że organizacja wydarzenia jest "totalną głupotą". Gdańska Szkoła Wyższa: Nie wiedzieliśmy, kto i po co wynajął salę Do zarzutów odniosła się Gdańska Szkoła Wyższa. To niepubliczna uczelnia istniejąca od 20 lat. "Chcemy podziękować za liczne informacje o wydarzeniu, które miało się odbyć 29 października na naszej uczelni. Dzięki Waszym wiadomościom mogliśmy zainterweniować, aby to wydarzenie się nie odbyło. Nie mieliśmy świadomości, w jakim celu została wynajęta sala w naszej siedzibie" - zapewniła uczelnia. Jak dodali jej przedstawiciele, są "oburzeni, czego miało dotyczyć to spotkanie". "Jest to dla nas nauka, by w przyszłości bardziej weryfikować wynajmujących pomieszczenia. Bardzo przepraszamy za zaistniałą sytuację" - napisali na Facebooku. Z kolei Mateusz Piskorski zapowiedział w sieci we wtorkowy wieczór, że wydarzenie zostanie zorganizowane w innym miejscu, nie podając szczegółów.