Szczególnie zagrożone są Dolny Śląsk i Opolszczyzna, gdzie deszcz pada już od kilku dni i występują lokalne podtopienia. Według synoptyków najbliższe pięć dni na terenie całego kraju będzie deszczowe, ale wyjątkowo trudne dla Polaków okażą się najbliższe dwa, kiedy opady mogą być szczególnie intensywne. Meteorolodzy spodziewają się burz, lokalnie może nawet padać grad. Wiatr w porywach może osiągnąć nawet 90 km/h. Obfitym opadom deszczu będą towarzyszyły bardzo wysokie temperatury. Alarm powodziowy obowiązuje w trzech dolnośląskich gminach: Marcinowice, Świdnica i Stare Bogaczowice. Natomiast pogotowie powodziowe obowiązuje w mieście i powiecie Jelenia Góra, gminie Marciszów, Kamiennej Górze, Bystrzycy Kłodzkiej, Dzierżoniowie i powiecie świdnickim. Władze gminne Marcinowic nie wykluczają ewakuacji mieszkańców Strzelec. Według wojewody dolnośląskiego sytuacja na Odrze nie jest groźna, bowiem - jak wynika z prognoz pogody - nie dojdzie do przekroczenia stanów ostrzegawczych. - Znacznie groźniej jest na mniejszych rzekach Dolnego Śląska. Tutaj wody jest tak dużo, że występują z koryta i dochodzi do lokalnych podtopień - mówił Jurkowlaniec. Wojewoda dodał, że są dwie prognozy. - Czescy synoptycy przewidują, że ulewne deszcze potrwają najwyżej do piątku. Polscy twierdzą, że ulewne deszcze mogą jeszcze występować w czasie weekendu - a to może być dla nas groźne - powiedział. Najtrudniejsza jest obecnie sytuacja w gminie Marcinowice, a konkretnie we wsiach: Zebrzydów, Strzelce i Szczepanów. Przepływające przez wsie rzeka Czarny Potok zalała nie tylko pola, drogi ale przede wszystkim domy i gospodarstwa. - W Strzelcach szacujemy, że podtopionych zostało 100 domów, czyli zdecydowana większość, jeśli nie wszystkie domy. W pozostałych wsiach większość domostw też jest zalana - powiedziała w środę Monika Żmijewska, rzeczniczka prasowa starostwa powiatowego w Świdnicy. Tymczasem mieszkańcy żadnej z zalanych wsi nie chcą opuszczać swoich domostw, nie chcą słyszeć o ewakuacji. Twierdzą, że będą czuwać i pilnować dobytku. Starają się też w miarę możliwości zabezpieczyć workami z piskiem swoje domy. - Nie chcielibyśmy nikogo ewakuować, ale jeśli będzie taka potrzeba wtedy będziemy negocjować z ludźmi - mówiła PAP Żmijewska, która uważa, że mieszkańcy Strzelec być może będą musieli zostawić domy i ewakuować się. Na Dolnym Śląsku wzrasta liczba miejsc na rzekach, gdzie został przekroczony alarm powodziowy (14 miejsc) lub stan ostrzegawczy (23 miejsca). - I niestety nie przestaje padać - powiedział w Krzysztof Szczepański z Centrum Zarządzania Kryzysowego Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Dodał, że z prognoz pogody wynika, iż takie intensywne opady deszczu utrzymają się co najmniej do czwartku. Według informacji rzeczniczki wojewody małopolskiego Małgorzaty Woźniak alarm powodziowy ogłoszono na terenie powiatu brzeskiego i w gminie Bobowa. Z kolei w gminach Lipinki, Łużna (powiat gorlicki) oraz Jodłownik (limanowski) - pogotowie przeciwpowodziowe. Jak poinformowało biuro prasowe wojewody małopolskiego, na razie nigdzie nie musiano przeprowadzać ewakuacji. Prognoza pogody jest "średnio optymistyczna". W Małopolsce ma padać deszcz, spodziewane są też burze, nawet grad. Jednak opady mają być przelotne, słabsze niż we wtorek i w nocy. W środę popołudniu sytuacja na rzekach woj. małopolskiego zaczęła się stabilizować. "Poziom wody się obniża, ale sytuacja może ulec pogorszeniu, gdyż na najbliższą dobę zapowiadane są burze i opady deszczu" - poinformowała PAP Joanna Sieradzka z biura prasowego wojewody małopolskiego. Alarmy powodziowe obowiązują jeszcze w gminach Borzęcin i Gnojnik (powiat brzeski) zaś pogotowia przeciwpowodziowe dalej są ogłoszone w gminach: Sękowa, Bobowa, Biecz (powiat gorlicki), Jodłownik (powiat limanowski), Brzesko, Dębno i Czchów (powiat brzeski). Przekroczony jest (o 55 cm) stan alarmowy na rzece Uszwica w Borzęcinie (powiat brzeski). Jednak woda opada - poprzedni pomiar wskazywał przekroczenie stanu alarmowego o 73 cm. Przekroczone są stany ostrzegawcze na Wiśle (Jawiszowice), Rudawie i Szreniawie Zła sytuacja jest na Śląsku, gdzie ponad 300 razy interweniowali od wtorkowego wieczora strażacy, wypompowując wodę z zalanych piwnic, podtopionych posesji i zatkanych studzienek. Największe szkody deszcz spowodował na północy regionu, w powiatach lublinieckim i częstochowskim. - Przeważająca większość interwencji została już zakończona. W powiecie lublinieckim zanotowaliśmy ponad 100 interwencji, w częstochowskim ok. 70, w kłobuckim 35, w tarnogórskim 26 - wylicza Aneta Gołębiowska z zespołu prasowego śląskiej straży pożarnej.