Jak przekonują lekarze, niedożywienie stanowi poważny problem u pacjentów z chorobą nowotworową. Objawy niedożywienia lub wyniszczenia występują u 30-85 proc. chorych. U 5-20 proc. spośród nich wyniszczenie jest bezpośrednią przyczyną zgonu w terminalnym okresie choroby. Problem niedożywienia występuje najczęściej u pacjentów z rakiem trzustki (67 proc.), jamy brzusznej (60 proc.), nerek (52 proc.), nowotworami głowy i szyi (49 proc.), pęcherza moczowego i jajników (41 proc.), jelit (39 proc.), raka piersi (21 proc.) oraz prostaty (14 proc.). Z danych lekarzy wynika, że 30 proc. pacjentów odżywionych prawidłowo niedożywienie rozwija się po przyjęciu do szpitala, a u 70 proc. niedożywionych w momencie przyjęcia ulega ono dalszemu pogłębieniu w trakcie hospitalizacji. - Od dłuższego czasu w kwestii niedożywienia nic się nie zmienia. Co trzeci pacjent w polskich szpitalach albo jest niedożywiony, albo zagraża mu niedożywienie, albo leczenie żywieniowe można wykorzystać do poprawy wyników leczenia. Przykład stanowią pacjenci poddawani operacjom chirurgicznym, którzy mają utratę masy ciała, a gdyby zadbać o to, jakie jedzenie dostają, powikłań byłoby mniej - podkreśla profesor Stanisław Kłęk, prezes Polskiego Towarzystwa Żywienia Pozajelitowego, Dojelitowego i Metabolizmu. - Mamy z jednej strony oddziały ortopedyczne, gdzie problem niedożywienia dotyczy jednego na dwudziestu pacjentów, a są oddziały geriatryczne, gdzie obejmuje on 80 procent pacjentów - dodaje. "Żywienie równie istotne, co operacje czy chemioterapia" Specjaliści podkreślają, że rozwiązaniem problemu jest nie tylko zadbanie o lepsze żywienie w szpitalach. - Samo lepsze jedzenie może być załatwione jednym ruchem ręki. Chodzi o większe zainteresowanie pacjentem, nie tylko wśród personelu medycznego, ale też wśród zarządzających szpitalami. Żywienie powinno być uznane za równie istotne, co planowane operacje czy podanie chemioterapii. Gdyby to zmienić, byłaby olbrzymia szansa na powodzenie - podkreśla profesor Stanisław Kłęk. - Poza zwiększeniem zainteresowania, o które staramy się, jednym z głównych zadań jest wprowadzenie dietetyki do studiów medycznych i zadbanie o to, aby pacjenci, choćby onkologiczni, byli pod opieką doświadczonych, dobrze wykształconych dietetyków, którzy mogliby odciążyć lekarzy. Tak dzieje się w większości krajów świata - zaznacza. - Obserwuję, że wielu lekarzy w czasie wizyty mówią pacjentom, że danego dnia mają nie jeść. Uzasadniają to bólem brzucha, badaniami albo problemami z układem pokarmowym. Potem obserwuję, że lekarze zaraz po takiej wizycie idą na kawę, przy ciasteczkach. Proponuję, aby osoba, która zaleca brak jedzenia, tego dnia też nie jadła. I zobaczymy, w jakim odsetku lekarze wrócą do jakiekolwiek diety dla tego pacjenta. Jestem przekonany, że w połowie przypadków pacjent jednak mógłby jeść - podkreśla profesor Stanisław Kłęk. Michał Dobrołowicz