Nie należy spodziewać się, że akcja górniczych ratowników w kopalni w Rudzie Śląskiej zakończy się w ciągu najbliższych dwóch dni - poinformował Wojciech Jaros, rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego. Jak powiedział, tempo posuwania się ratowników ściśle zależy od warunków panujących pod ziemią. W nocy udało się pokonać 24 metry.Jaros powiedział, że wkrótce rozpocznie się montaż specjalnego kombajnu, który ma pomóc w akcji ratowniczej. Potrwa to co najmniej dwa, trzy dni, choć w normalnych warunkach trwa to około tygodnia. W związku z tym na razie nie ma co oczekiwać przełomu. - Idziemy do ludzi, ale też idą żywi ludzie i nie możemy ryzykować ich życia - podkreślił rzecznik KHW.Eksperci rozważają także zrobienie odwiertu z powierzchni o szerokości 30 centymetrów, by móc nim dostarczać powietrze, wodę i jedzenie. Jeśli górnicy w czasie wstrząsu znaleźli się w bezpiecznym miejscu, mają szanse na przeżycie.Kopalnia nie przerywa wydobyciaKopalnia "Wujek" Ruch Śląsk nie przerywa wydobycia. Jest ono wykluczone tylko w rejonie, gdzie od soboty trwa akcja ratownicza. Dwie kolejne ściany pracują normalnie. Górnicy mówią, że starają się nie myśleć o samym wypadku i akcji ratowniczej - po prostu przychodzą do pracy. - Roboty muszą być prowadzone na innych poziomach. Tu jest Śląsk, to wiadomo, że tu trzęsie co chwilę. Na to nie wolno patrzeć. Trzeba zjeżdżać. Jak się ma rodzinę, to trzeba pracować - mówili. Do silnego wstrząsu doszło w sobotę po północy na skutek odprężenia górotworu na głębokości 1050 m. Podczas sprawdzania liczby pracowników okazało się, że dwóch z 20 znajdujących się w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się. Rozpoczęto poszukiwania. Silny wstrząs był odczuwalny na olbrzymim obszarze w kilku miastach aglomeracji górnośląskiej.