Poinformował o tym rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia, Wojciech Jaros. Nie ma na razie pewności czy znaleziona kolejna kurtka należy do poszukiwanego pracownika. Samych górników nie udało się dotąd odnaleźć. W sobotę przed południem ratownicy doszli do ściany wydobywczej, czyli wcześniej określanego rejonu potencjalnych poszukiwań. Blisko wejścia do ściany znaleźli aparat ucieczkowy i kurtkę jednego z poszukiwanych. Później ratownicy spenetrowali m.in. odcinki chodnika badawczego "5b" i dowierzchni badawczej "1" docierając do zawalonych rejonów. Sprawdzali też chodnik podścianowy (badawczy "7") oraz połączenie przecinki łączącej chodniki "5b" i "5a". Od soboty ratownicy penetrowali rejon wyrobiska ściany, zabudowując jednocześnie w chodniku "7", a następnie w ścianie, aż do chodnika "5b" doprowadzający powietrze tzw. lutniociąg - dla poprawienia warunków pracy. Z uwagi na warunki - temperaturę, wilgotność, niską zawartość tlenu oraz metan - ratownicy muszą cały czas pracować w aparatach oddechowych. W poniedziałek rano ratownicy sygnalizowali, że główne kierunki poszukiwań to chodnik badawczy "5b", chodnik "5a", a także łączące je przecinka i przełaz. To w chodniku "5b" znaleziono odwieszoną na ociosie (bocznej ścianie wyrobiska - PAP) kurtkę. Wieczorem sztab akcji przekazał, że następnie przeszukiwane starannie będą chodnik badawczy "7" i przecinka "5" (w zakresie możliwym do spenetrowania), w tym ich połączenie. Trwająca wciąż akcja jest następstwem wstrząsu w tzw. ruchu Śląsk - części kopalni Wujek znajdującej się w Rudzie Śląskiej. Był on skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników; dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się. Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobiskach, m.in. ich znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie podłoża. Początkowo zmierzający po górników ratownicy posuwali się bardzo wolno, przebijając się ręcznie przez rumowisko skalne i zniszczone części maszyn. Zapadła więc decyzja o drążeniu kombajnem nowego chodnika, który pozwoli dotrzeć do zaginionych, jak również o wykonaniu pionowego odwiertu z powierzchni, aby szybciej sprawdzić niedostępny rejon. Odwiert był gotowy 5 maja, po 12 dniach prac. Drążony na granicy Katowic i Rudy Śląskiej otwór trafił w zaplanowane wcześniej miejsce ponad kilometr pod ziemią. Opuszczona przezeń kamera pokazała, że pod obudowami jest pusta przestrzeń, osuwisko, trochę zniszczeń, nie pokazała jednak ludzi. Przez odwiert opuszczono też sprzęt łącznościowy i płyny izotoniczne. Próby nawiązania komunikacji z górnikami nie przyniosły rezultatu. Dodatkowo analizy powietrza pobieranego w obserwowanym poprzez odwiert rejonie wskazywały, że jego skład nie jest korzystny dla przebywania ludzi. Stwierdzono tam zmniejszoną zawartość tlenu oraz zwiększone, zmienne stężenie metanu, od początku pomiarów powyżej granicy wybuchowości. W związku z brakiem jakiegokolwiek sygnału 13 maja ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego zakończyli prowadzenie nasłuchiwania i wycofali sprzęt z odwiertu na powierzchnię. Otwór został przejęty przez kopalnię. Potem kombajnem wydrążono chodnik ratunkowy, który umożliwił dotarcie do drożnych wyrobisk w rejonie ściany wydobywczej.