Jak poinformował w niedzielę prezes, drugi zmarły górnik został już zidentyfikowany na powierzchni przez kolegów oraz osobę z dalszej rodziny. Nie ma natomiast ostatecznego potwierdzenia tożsamości pierwszego, odnalezionego wcześniej, zmarłego górnika - przedstawiciele JSW przypuszczali, że jest to 38-letni pracownik, jednak formalnej identyfikacji jeszcze nie przeprowadzono - ma to nastąpić w poniedziałek, z wykorzystaniem badań DNA. Nadal trzech zaginionych Nadal trwają poszukiwania trzech zaginionych po wstrząsie górników. Jak mówił Ozon, obecnie ratownicy kontynuują akcję równolegle w dwóch chodnikach. Wciąż instalowany jest tzw. lutniociąg doprowadzający powietrze do objętego zawałem rejonu, gdzie prawdopodobnie znajdują się górnicy. Prezes powiedział, że wiadomo, gdzie przypuszczalnie są poszukiwani - to odcinek o długości ponad 200 m.etrów Wszystko wskazuje na to, że nie ma ich w ślepym fragmencie chodnika, prowadzącego do przodka. Potwierdzają to wszyscy ratownicy, którzy uczestniczyli w akcji. Wiadomo też, że górnicy wycofywali się po pracach wykonywanych przy chodniku podścianowym - zaznaczył Ozon. Metan utrudnia poszukiwania Obecnie stężenie metanu w rejonie prac ratowników jest w granicach 4 proc., czyli poniżej poziomu wybuchowości tego gazu (wybucha w stężeniu między 5 a 15 proc.), choć są miejsca, gdzie stężenie metanu sięga nawet 24 proc. - stąd m.in. potrzeba stałego napowietrzania i instalacji kolejnych elementów tzw. lutniociągu doprowadzającego powietrze. W drugim chodniku zainstalowany został natomiast nowy wentylator o zasilaniu elektrycznym (a nie, jak wcześniej, pneumatycznym), podający do wyrobiska dwa razy więcej powietrza. "Zależy nam na tym, aby wtłaczać tędy jak najwięcej powietrza. Myślę, że w ciągu najbliższych dwóch-trzech godzin - w zależności od postępu prac instalacji lutni na tej pochylni - zadecydujemy, czy wysyłać znowu ratowników i zastępy z aparatami" - mówił prezes JSW. "Zależy nam na tym, aby jak najszybciej dotrzeć i znaleźć górników, którzy są tutaj uwięzieni; aby jak najszybciej zawężać obszar poszukiwania, zwiększając szanse na znalezienie w jak najszybszym czasie tych górników" - dodał Ozon. Ratownicy pracują w aparatach tlenowych - powietrza starcza w nich na ok. 90-120 minut pracy. Akcję utrudnia też niewielki przekrój wyrobiska (jego wysokość w pierwszej części to 1,5 metra, w dalszej jedynie pół metra) - w niektórych momentach, aby przejść dalej, ratownicy musieli ściągać aparaty i nieść je za sobą. Drogę tarasują też uszkodzone elementy urządzeń i sprzętu, jaki znajdował się w zdeformowanych wyrobiskach - to m.in. uszkodzone przenośniki taśmowe czy elementy podwieszanej kolejki. Rodziny poszkodowanych objęte pomocą Prezes poinformował, że przedstawiciele kopalni i JSW są w stałym kontakcie z rodzinami poszkodowanych górników. Rodziny zostały objęte pomocą psychologiczną - do spotkań z nimi wyznaczony jest prezes JSW Daniel Ozon i jego zastępca Tomasz Śledź. Jak mówił prezes, psychologowie odradzają powiększanie liczby osób, które spotykają się z rodzinami. Dlatego z przedstawicielami rodzin nie spotkali się ani wizytujący kopalnię w niedzielę prezydent Andrzej Duda, ani przebywający w zakładzie w sobotę premier Mateusz Morawiecki, choć - według przedstawicieli JSW - obaj wyrażali taką wolę. Kolejne informacje na temat postępów akcji mają być podane w niedzielę ok. 18.30. Najsilniejszy wstrząs w historii kopalni Na głębokości 800 metrów pod ziemią pracuje 85 ratowników. Łącznie w akcji bierze udział ponad 200 osób. Oprócz ratowników z Jastrzębskiej Spółki Węglowej, są to specjalistyczne zastępy ratownicze z Centralnej Stacji Ratownictwa w Bytomiu oraz ratownicy z Polskiej Grupy Górniczej. Prezes JSW zapewnił, że do akcji zaangażowano maksymalną ilość ludzi oraz niezbędnego sprzętu. Dodał, że po sobotnim wstrząsie w niedzielę doszło do wstrząsów wtórnych, ale o zdecydowanie mniejszej sile. "To był wstrząs 10 do potęgi dziewiątej, jeden z najsilniejszych w górnictwie węgla kamiennego w Polsce, jaki nastąpił do tej pory"- mówił prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Siła sobotniego wstrząsu w Zofiówce szacowana jest na 3,5-4 stopnie w skali Richtera. Jak poinformował prezes JSW, wstrząs miał energię stanowiącą 40 proc. energii wyzwolonej podczas wszystkich wstrząsów od 1989 r. "Niewypowiedziana rozpacz dla rodzin i przyjaciół" "Z wielkim smutkiem i żalem przyjęłam wiadomość o śmierci górnika z kopalni Zofiówka. To niewypowiedziana rozpacz dla rodzin i przyjaciół. Pragnę złożyć moje najszczersze kondolencje wszystkim pogrążonym w żałobie" - napisała prezydent Jastrzębia-Zdroju w portalu społecznościowym.Anna Hetman zapewniła, że rodziny poszukiwanych górników w dalszym ciągu są pod opieką psychologa. Samorząd Jastrzębia-Zdroju zapewnił rodzinom wsparcie psychologiczne specjalistów z miejskiego Punktu Interwencji Kryzysowej.Samorządowcy - jak podała prezydent - przekazali też łóżka, śpiwory i koce rodzinom, które przez całą minioną noc czekały na terenie kopalni na informacje o swoich najbliższych. Dyrekcja kopalni i przygotowała dla rodzin specjalne pomieszczenie i zapewnia, że jest z nimi w stałym kontakcie.Prezydent Hetman poinformowała, że inspektor nadzoru budowlanego po sobotnim wstrząsie nie stwierdził zagrożenia dla budynków mieszkalnych w mieście. "W przyszłym tygodniu przeprowadzone zostaną szczegółowe oględziny wszystkich budynków" - podała prezydent.Jak poinformowała prezydent miasta, sprawdzono już wszystkie zgłoszenia od mieszkańców, dotyczące potencjalnych szkód po tąpnięciu w kopalni Zofiówka. Nigdzie nie była wymagana ewakuacja mieszkańców, a inspektor nadzoru budowlanego uznał stan budynków za wystarczająco dobry. Prezydent i premier informowani na bieżąco Premier Mateusz Morawiecki pozostaje w stałym kontakcie ze sztabem kryzysowym, na bieżąco odbiera meldunki o przebiegu akcji ratunkowej w kopalni Zofiówka - poinformowała w niedzielę rano rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska. "Prezydent jest na bieżąco informowany na temat przebiegu akcji ratowniczej w kopalni Zofiówka. Zgodnie z naszą wiedzą w akcję zaangażowane są wszelkie możliwe środki. Pomimo bardzo trudnych warunków na miejscu, akcja jest prowadzona profesjonalnie i z ogromnym poświęceniem" - powiedział z kolei w niedzielę rano szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch. "Jesteśmy myślami z górnikami, którzy ucierpieli w wyniku wstrząsu, ich bliskimi oraz ratownikami, którzy próbują dotrzeć do zaginionych" - dodał. Przyczyny wypadku wyjaśni komisja Prezes Wyższego Urzędu Górniczego Adam Mirek zapowiedział powołanie komisji, która ma wyjaśnić przyczyny i okoliczności wypadku. Jak podała JSW, "przyczyną tąpnięcia był wstrząs samoistny spowodowany warunkami naturalnymi".W chwili wstrząsu, w sobotę około 11.00 przed południem, w kopalni pracowało 250 osób, z czego w rejonie bezpośredniego zagrożenia 900 m pod ziemią - 11. Czterem z nich udało się uciec, siedmiu zostało pod ziemią.