Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Śląskiego podało w niedzielę rano, że część poszkodowanych w katastrofie osób wypisano już ze szpitali, jednak nadal pozostaje w nich 76 osób. Według innych źródeł w służbach ratunkowych, w szpitalach może być nadal ok. 90 osób z ponad 140, którym udzielono pomocy po wypadku. W południe komendant główny Państwowej Straży Pożarnej st. brygadier Kazimierz Krzowski poinformował, że przeprowadzono naradę z ekspertami ds. budownictwa i według ich oceny dotąd nie spenetrowana część hali musi być rozebrana przy pomocy specjalistycznych firm. - Konstrukcja, która nie leży na podłożu stanowi zagrożenie dla ratowników, siłami i sprzętem straży pożarnej tego wykonać się nie da - powiedział st. Kazimierz Krzowski. - Możliwości Państwowej Straży Pożarnej się wyczerpały. Uprzątnięcie gruzowiska to zadanie specjalistycznych firm, które zajmują się montażem i demontażem konstrukcji stalowych. Technologię muszą opracować ludzie, którzy na co dzień wykonują tego typu roboty. Te prace mogą potrwać miesiąc lub dłużej" - dodał komendant wojewódzki PSP nadbrygadier Janusz Skulich. W najbardziej kulminacyjnym momencie akcji ratowniczej, tj. między godz. 1 a 2 w nocy pracowało na miejscu katastrofy 1316 ratowników, 103 zastępy straży pożarnej, z tego 25 ratownictwa technicznego, a także 3 jednostki ochotniczej straży pożarnej, jak również grupy ratownicze z Nowego Sącza, Łodzi, ratownicy górniczy, jurajska grupa ratowników górskich, a także policja, żandarmeria wojskowa i wojsko. Do akcji użyto 5 dźwigów. Od momentu katastrofy, tj. od godz. 17.00, do godz. 22.00 wydobyto wszystkich żywych ludzi, w ciągu pięciu godzin penetrując 1 ha gruzowiska. - To niezły wynik, jeśli porównać tego typu katastrofy na świecie - dodał nadbrygadier Janusz Skulich. Rzecznik wojewody śląskiego Krzysztof Mejer poinformował, że psy szkolone do odnajdywania ludzi w gruzach nie wskazały w niedzielę rano miejsc, gdzie mogliby znajdować się żywi ludzie. Ratownicy powrócili do przeszukiwania ruin. - Prawdopodobieństwo odnalezienia osób żywych jest bliskie zeru - uważa dowodzący akcją komendant straży pożarnej Janusz Skulich, zastrzegając, że akcja wciąż prowadzona jest tak, aby można było wydostać żywych ludzi, jeżeli są jeszcze pod gruzami. W niedzielę rano ofiary katastrofy budowlanej w Katowicach, leczone w szpitalu miejskim w Siemianowicach Śląskich, odwiedził premier Kazimierz Marcinkiewicz, który odwołał planowaną na poniedziałek i wtorek wizytę w Szwecji. Spotkał się z lekarzami i personelem szpitala. Premier odwiedził też Wojewódzką Stację Krwiodawstwa w Katowicach, która, podobnie jak jej stacje w Bielsku-Białej i Częstochowie, gromadzi krew m.in. na potrzeby ofiar katastrofy. Wcześniej Marcinkiewicz złożył kondolencje rodzinom ofiar i oświadczył, że rząd udzieli wszelkiej możliwej pomocy poszkodowanym. Prezydent Lech Kaczyński podjął decyzję o ogłoszeniu żałoby narodowej w kraju. Szczegóły zostaną podane w Katowicach, dokąd prezydent - mimo choroby - przyjechał w niedzielę. W niedzielę rano komendant śląskiej straży pożarnej, Janusz Skulich stwierdził, że nie jest wykluczone, że ofiary śmiertelne będą znajdowane jeszcze przez kilka dni, w miarę rozbierania rumowiska i usuwania z niego kolejnych elementów konstrukcji. Ostatnią żywą osobę ratownicy wydobyli spod gruzów w sobotę między godziną 21.30 a 22.00. Identyfikacja zwłok, decyzją policji i prokuratury, odbędzie się w niedzielę. Wtedy też podane zostaną personalia ofiar. Wiadomo już, że są wśród nich także obcokrajowcy - nie żyje jeden Belg, ranni są Niemcy i Czesi. Nie żyje też jedno dziecko. Służby ratownicze nie precyzują na razie przyczyn zawalenia się hali. Jej dach mógł runąć pod naporem śniegu, ale także innych naprężeń, powstałych np. na skutek ujemnej temperatury czy różnicy temperatur. Informacje na temat rannych są dostępne w Centrum Koordynacji Ratownictwa Medycznego przy Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach pod numerem 0 32 251 88 41. Centrum Zarządzania Kryzysowego woj. Śląskiego uruchomiło numery telefonów, pod którymi też można uzyskać informacje: (32) 207 7101, (32) 207 7901, (32) 256 56 01. (32) 228 3030. Zobacz nasz serwis specjalny "Katastrofa w Katowicach"