Ok. godz. 20.55 w poniedziałek, na głębokości 665 m (w ścianie 560), jak poinformował rzecznik KHW w komunikacie, "w następstwie - najprawdopodobniej - zapalenia metanu" doszło do tragicznego zdarzenia. W rejonie zagrożenia - jak informował KHW - znajdowało się 37 górników. - Trwa akcja ratownicza, nadal nie ma jednego z górników - powiedział Jaros. Do akcji ratowniczej skierowano sześć zastępów ratowniczych, łącznie ok. 30 osób. To specjaliści z kopalnianej stacji ratownictwa oraz Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Jak informował nocą rzecznik KHW , ich pracę utrudniały dymy wskazujące na pożar - ratownicy pracowali w maskach z aparatami tlenowymi. Nad ranem m.in. zabudowywali sprzęt służący do analizy składu powietrza. Jak mówił rano dziennikarzom szef sztabu akcji ratowniczej i główny inżynier energomechaniczny kopalni Grzegorz Standziak, chodzi o wyeliminowanie grożącego potencjalnie ratownikom zagrożenia ponownym wybuchem metanu. - Jeżeli atmosfera będzie zdatna, to znaczy ratownikom nie będzie groził wybuch metanu, to w swoich aparatach ratownicy są w stanie dojść do miejsca zdarzenia praktycznie w ciągu godziny. My z grubsza wiemy, gdzie ten pracownik się znajduje, wiemy to z rozmów z pracownikami, którzy wyszli z tego rejonu lub zostali z niego wyniesieni - powiedział Standziak. Inżynier wyraził nadzieję, że w rejonie zdarzenia powinny być warunki, które pozwalają na przeżycie. Ze względu na poszukiwania pracownika nie zamknięto tam obiegu powietrza, jak to się zwykle robi w przypadku podziemnych pożarów. Standziak podał też m.in., że na podstawie wskazań kopalnianej aparatury określono dokładny czas zdarzenia, a także zinterpretowano, że pod ziemią doszło nie tyle do zapalenia, co do wybuchu metanu. Rzecznik KHW poinformował, że część z 36 górników trafiła do szpitali, inni zostali zwolnieni do domów. - 28 poszkodowanych jest nadal pod opieką lekarzy - poinformował dyżurny Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach i dodał, że hospitalizowanych było dotąd 31 osób, z czego trzy wypisano do domu. Górnicy trafili m.in. do szpitali w Sosnowcu, Katowicach oraz do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Do siemianowickiego Centrum przewieziono dotąd 18 górników. 7 spośród nich trafiło na intensywną terapię. - Wymagają wspomagania respiratorem - powiedział dyrektor tego Centrum Mariusz Nowak. Dodał, że "wszyscy są w bardzo ciężkim stanie". - Poparzenia ciężkie o dużych powierzchniach - powiedział Nowak. U wszystkich jest też podejrzenie oparzenia dróg oddechowych. Wykonane zostanie m.in. badanie bronchoskopowe, które potwierdzi te obrażenia. Metan jest przyczyną wielu wypadków lub innych incydentów w górnictwie. Tylko w ubiegłym roku w kopalniach zanotowano siedem przypadków zapalenia metanu. Od 1990 do 2013 roku w polskich kopalniach węgla doszło do 42 pożarów lub wybuchów tego gazu, poniosło śmierć 88 osób, 117 osób zostało ciężko rannych, a 112 odniosło lekkie obrażenia. Najtragiczniejsza w skutkach była katastrofa w kopalni Halemba w 2006 r., w której zginęło 23 górników. W 2009 r. pożar i wybuch metanu w kopalni Wujek-Śląsk pochłonął życie 20 pracowników. KWK Mysłowice-Wesoła powstała 1 stycznia 2007 r. z połączenia kopalń - Mysłowice i Wesoła. W jakich warunkach pracują polscy górnicy? Dołącz do dyskusji!