Jak poinformowała w poniedziałek wojewoda lubelski Genowefa Tokarska, około 2 mln zł kosztowały dotychczas prace zabezpieczające i akcja ratownicza podczas powodzi. Działania nie są jeszcze zakończone. Trwa wypompowywanie wody z rozlewiska w gminie Wilków, która została niemal cała zalana po przerwaniu wałów. Rozmiary szkód powodziowych nie są jeszcze znane. - Komisje gminne, które mają oszacować straty, rozpoczynają prace - powiedziała Tokarska dziennikarzom po zakończeniu posiedzenia wojewódzkiego zespołu zarządzania kryzysowego. Na konta gmin przekazano prawie 12,5 mln zł z budżetu państwa na doraźną pomoc dla osób poszkodowanych. W gminie Annopol kilkadziesiąt osób otrzymało już zasiłki; w gminach Łaziska i Wilków trwa przyjmowanie wniosków od poszkodowanych. W Wilkowie przy przyjmowaniu wniosków o zapomogi pracuje 13 urzędników, są wśród nich także pracownicy sąsiednich gmin. Urzędnicy nie mogą jeszcze pracować w siedzibie urzędu gminy, która była zalana; prawdopodobnie będą tam mogli wrócić dopiero za kilka dni. Milion złotych na pomoc dla powodzian przeznaczył ze swojego budżetu zarząd województwa lubelskiego. Zarząd podjął też decyzję o wyasygnowaniu 1,2 mln zł na uzupełnienie zapasów magazynów z materiałami służącymi do zabezpieczania przed powodzią. Kolejne 90 tys. zł będzie przeznaczone na zorganizowanie letniego wypoczynku dla dzieci i młodzieży z terenów dotkniętych powodzią. Mieszkańcy dotkniętych powodzią nadwiślańskich gmin na Lubelszczyźnie utrzymywali się głównie z uprawy chmielu, warzyw i sadownictwa. Według wiceprezesa zarządu głównego Związku Sadowników RP, Tomasza Solisa, z powodu powodzi zbiory jabłek na Lubelszczyźnie mogą być mniejsze o około 30 procent. Solis powiedział, że skutki powodzi w sadownictwie będą odczuwalne przez kilka lat, gdyż wiele sadów zostało zniszczonych przez długotrwałe zalanie wodą powodziową. - W sadach wszystkie młode drzewka poniżej czwartego roku życia praktycznie przestaną istnieć - powiedział Solis. Jego zdaniem po ustąpieniu wody potrzebna będzie rekultywacja gleby, a dopiero potem będzie można robić kolejne nasadzenia, co wiąże się z dużymi nakładami finansowymi.