"Niestety smutna historia spotkała kilka dni temu jeden z naszych śródmiejskich kwietników hybrydowych. Każdego roku donica zakwitała dziesiątkami kolorowych roślin. W kwietniku w donicy było 175 bylin werbeny bonariensis i gaury lindheimera wchodzących w okres wegetacji, do których planowaliśmy właśnie dosadzić ostnicę i szałwię. Pech chciał, że 'nieznani sprawcy', w ramach akcji #zaadoptujdonice, postanowili 'przywrócić matce naturze zaniedbaną donicę na rogu Królewskiej i Marszałkowskiej'" - napisał na Facebooku Zarząd Zieleni. Ogrodnicy zaznaczyli, że siewki rozsianych roślin mogły wyglądać jak chwasty, jednak pech chciał, że wśród sprawców zabrakło osób znających się na ogrodnictwie i uznali rosnące tam rośliny za niepotrzebne chwasty. "Część roślin wykopali i zamienili na kilkanaście sadzonek lawendy i trzmieliny. Niestety zasadzone rośliny nie nadają się do obsadzeń miejskich (lawenda przemarznie, a trzmielina to krzewy płożące, które zarosną całą donicę, w założeniu kwitnącą)" - podkreślono. "Właściwy dobór gatunkowy jest niezwykle ważny. Ogrodnicy łączą m.in. nasadzenia bylinowe z roślinami cebulowymi i jednorocznymi. Nazywamy to kwietnikami hybrydowymi. Zamiast corocznych, całkowitych wymian roślin w kwietnikach czy donicach, wymieniamy tylko te jednoroczne. Pozwala nam to ograniczyć koszty nowych nasadzeń" - wyjaśnili. Zarząd Zieleni zaapelował do aktywistów Zaznaczyli, że wielu mieszkańców, w ramach akcji Zielony Wolontariat, angażuje się w różne nasadzenia i coraz więcej zieleni jest sadzonej ich rękami, jednak zawsze odbywa się to w porozumieniu pracownikami Zarządu Zieleni. "Drodzy aktywiści, drodzy mieszkańcy! Jeżeli macie moce przerobowe, chcecie zazieleniać miasto - nie uprawiajcie patoogrodnictwa. Upiększajmy nasze miasto wspólnie - z głową, z poszanowaniem natury i pracy miejskich ogrodników" - zaapelował Zarząd Zieleni i zaprosił do kontaktu na adres mailowy: wolontariat@zzw.waw. Aktywiści z Miasto Jest Nasze: Zależy na dbaniu o warszawską zieleń Do zarzutów odnieśli się aktywiści ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, które pochwaliło się na swoim profilu facebookowym zdjęciami, na których widać aktywistów sadzących rośliny w kwietniku. Tłumaczyli, że stan bylin został zweryfikowany przed przeprowadzonymi nasadzeniami i wyrwano zaledwie kilka sztuk roślin, których bryła korzeniowa była martwa i w związku z tym nie miałyby one szansy się odrodzić. Podkreślili też, że "duża część roślin zasadzonych przez miasto pozostała nietknięta". "Szczególnie mocno boli nas sposób komunikowania o sprawie prowadzony przez ZZW, któremu wiemy, że tak jak i nam, zależy na dbaniu o warszawską zieleń. Stanowczo nie zgadzamy się na nazywanie naszej akcji 'patoogrodnictwem' i przygotowywanie postów szkalujących Stowarzyszenie, bez uprzedniego odniesienia się do odpowiedzi zamieszczonej pod innym postem. Działanie to mogło mieć na celu wytworzenie atmosfery 'linczu' wokół MJN, do czego organ Miasto Stołeczne <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-warszawa,gsbi,3411" title="Warszawa" target="_blank">Warszawa</a> nie powinien się posuwać" - napisali aktywiści. Aktywiści zadeklarowali też chęć połączenia sił, aby wspólnie dbać o miejskie kwietniki.- Zapraszamy do rozmów, żebyśmy mogli coś wspólnie wypracować. My absolutnie nie potępiamy takiego miejskiego ogrodnictwa, ale chcielibyśmy i zachęcamy wszystkich, żeby to było robione z głową i w miarę możliwości z rozeznaniem się, czy coś nie zostało tam zrobione i czy do kogoś taki kwietnik nie należy - komentuje wpis MJN rzeczniczka Zarządu Zieleni Karolina Kwiecień-Łukaszewska. - Ten kwietnik jest pod naszą opieką i nie możemy zostawić tych nasadzeń w takiej formie jakiej są, bo są niezgodne z planami i tym, co tam ma być. Tam jest odpowiedni dobór gatunkowy roślin, który został zniszczony - dodaje. Zastępca burmistrz odniósł się do sprawy Do sprawy odniósł się także zastępca burmistrza Pragi-Północ Dariusz Kacprzak, który przypomniał, że już 2 lata temu zwracał uwagę na problem obsadzania donic przez aktywistów miejskich bez uzgodnienia z ich właścicielem. "Akcja #zaadoptujdonice nie dość, że jest samowolką to może przynieść szkody. Ile wtedy się na mnie hejtu wylało ... a jedyne, co chciałem, to by uzgadniać z UD, ZPTP, ZGN kwestie społecznej opieki nad kwietnikami / donicami / zieleńcami. Jest to również związane z tym, że nie wystarczy posadzić rośliny, trzeba też później o nie dbać. Widzieliśmy już medialne akcje aktywistów sadzenia roślin a później wszystko padało" - napisał burmistrz. Kacprzak przypomniał też inną akcję miejskich aktywistów pod wodzą radnego Grzegorza Walkiewicza, którzy, jak pisze Kacprzak, samowolnie zniszczyli chodnik na Stalowej w ramach "rozbetonowania", co w konsekwencji opóźniło prace Zarządu Dróg Miejskich.