Borowski powiedział, że Zakajew wyjeżdża z naszego kraju jedynie ze względów formalnych . Odwozi do Londynu syna, który musi wracać na uczelnię. Najważniejszym powodem jest jednak fakt, że kończy mu się już polska wiza. Wraca więc do Londynu, by tam udać się do polskiego konsulatu i odnowić zgodę na wjazd do Polski. Ludzie, którzy organizują pobyt Zakajewa w naszym kraju zapewniają, że chce być tu w pełni legalnie, a po ostatniej decyzji sądu czuje się w Polsce bezpiecznie. Zakajew chce też szybko wrócić. Z powodu zatrzymania nie zrealizował bowiem całego programu i ma jeszcze szereg spotkań do odbycia, m.in. z polskimi parlamentarzystami, organizacjami pozarządowymi i społecznością czeczeńską. Zakajew chce też jechać do Krakowa na grób pary prezydenckiej. Nie udało mu się na razie uczcić ofiar tragedii smoleńskiej. W piątek został on zatrzymany przez polską policję i przewieziony do warszawskiej prokuratury (wcześniej sam zadeklarował, że stawi się w tym dniu w prokuraturze). Prokuratura wniosła do sądu o 40-dniowy areszt wobec Ahmeda Zakajewa. Sąd jednak wniosek oddalił. - Zastosowanie wobec Zakajewa tymczasowego aresztowania w postępowaniu ekstradycyjnym (...) nie jest dopuszczalne, prowadziłoby w sposób oczywisty do naruszenia prawa obowiązującego Rzeczpospolitą Polską - mówił sędzia Piotr Schab w ustnym uzasadnieniu decyzji. Dodał, iż "faktem niekwestionowanym jest udzielenie Zakajewowi statusu uchodźcy przez Wielką Brytanię - przyznanie mu prawa azylu przez władze tego kraju wynika niezbicie z przedłożonemu sądowi dokumentu podróży". Decyzja sądu jest nieprawomocna. Postanowienie oznacza, że Zakajew na wolności będzie czekał na decyzję w sprawie swojej ekstradycji. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Monika Lewandowska powiedziała, iż decyzję w sprawie ewentualnego złożenia odwołania od piątkowej decyzji sądu prokuratura podejmie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem orzeczenia, najwcześniej w poniedziałek.