SA oddalił apelację pozwanej przez posła PiS Agory od niekorzystnego dla niej wyroku sądu I instancji. W 2011 r. Sąd Okręgowy w Warszawie częściowo uwzględnił powództwo posła PiS o naruszenie jego dóbr osobistych w artykule pt. "Drużyna Macierewicza" z 2008 r. Teraz wyrok jest już do wykonania. Adwokat Agory zapowiada jeszcze kasację do Sądu Najwyższego. - Macierewicz pozwala sobie na najostrzejsze sądy, chroniąc się za immunitetem posła, a innym nie pozwala na jakiekolwiek krytyczne opinie ani "skróty myślowe" - skomentował wyrok SA radca prawny Agory Piotr Rogowski. Powoda nie było na jego ogłoszeniu. "GW" pisała o zatrudnieniu w spółkach Skarbu Państwa z branży paliwowej bratanka i znajomych Macierewicza, m.in. z komisji ds. WSI oraz z MSW z lat 90. Wymieniono nazwiska m.in. Tomasza Macierewicza, Sławomira Cenckiewicza, Piotra Woyciechowskiego. "Z raportu Ministerstwa Skarbu wynika, że czerpali z ich kas pełnymi garściami" - pisano o tych spółkach. Nadtytuł artykułu zawierał zwrot, że "wsadził" ich tam Macierewicz. Jedno słowo Za to jedno słowo poseł PiS wytoczył proces cywilny, żądając od Agory oraz naczelnego "GW" Adama Michnika wielokrotnych przeprosin w "GW" oraz w innych mediach, w tym w Radiu Maryja i Telewizji Trwam. Pozwani wnosili o oddalenie pozwu, powołując się na to, że zwrot "wsadził" to swego rodzaju "skrót myślowy", a oni działali w interesie publicznym, pokazując jak każda ekipa rządząca wprowadza swoich ludzi do państwowych spółek. SO uznał, że doszło do bezprawnego naruszenia dóbr osobistych, za które Agora ma jeden raz przeprosić Macierewicza na 1. stronie "GW". Mają się tam znaleźć wyrazy ubolewania za dopuszczenie do publikacji informacji "nieprawdziwej i szkalującej jego dobre imię". Jak uzasadniała sędzia SO Halina Plasota, przeciętny czytelnik słowo "wsadził" rozumie jako "załatwił posadę"; ma ono charakter pejoratywny i żaden interes społeczny nie usprawiedliwia jego użycia. Powołała się na brak jakiegokolwiek dowodu, że osoby te zatrudniono dzięki Macierewiczowi: on sam temu zaprzeczył, one także. Nie potwierdzili tego też ministrowie skarbu, a autorka tekstu nie weryfikowała tego zwrotu. Bez wielokrotnych przeprosin SO ograniczył przeprosiny żądane przez powoda do tytułu, w którym doszło do naruszenia dóbr. Uznał też, że odpowiada za to tylko wydawca, bo prawo prasowe nie precyzuje, czy redaktor, który także ma odpowiadać, to osoba redagująca tekst, czy też redaktor naczelny. Po wyroku Rogowski mówił, że "z dużego informacyjnego artykułu, którego treści nie kwestionowano, pan poseł cwaniacko wyłuskał jeden wyraz, na którym zbudował pozew". Dodał, że sąd oparł się roszczeniom wielokrotnych przeprosin, które - jak powiedział - "zmierzały do odwetu na wolnych mediach". W piątek SA uznał apelację Agory za niezasadną, a wszystkie ustalenia SO za prawidłowe. - Obowiązkiem pozwanych było wykazanie, że powód podejmował jakiekolwiek starania, aby te osoby znalazły pracę w spółkach; pozwani tego nie dowiedli - mówił sędzia Przemysław Kurzawa w uzasadnieniu wyroku. Dodał, że artykuł opisywał naganny mechanizm umieszczania swoich ludzi w państwowych spółkach przez każdą opcję polityczną. - Ale zarazem dosadnym zwrotem przypisał powodowi ich zatrudnienie; gdyby nie to, powództwa zapewne by nie było - podkreślił sędzia.