Marcin Zaborski, RMF FM: Wierzy pani w skuteczność sejmowych komisji śledczych? - Agnieszka Ścigaj: Nie, już teraz nie. W tej chwili nie wierzę. Zresztą - obserwując wszystkie wcześniejsze komisje - jedynym skutkiem, który można namacalnie dostrzec, to to, że wypromowało się kilku znanych polityków na takich dość spektakularnych przesłuchaniach i to jest cały efekt. Bo tak naprawdę nie kojarzę i nie widzę żadnych efektów, jeśli chodzi na przykład o zwroty pieniędzy do budżetu państwa z pieniędzy obywateli.A to ciekawe, bo jeszcze kilka miesięcy temu przecież, klub Kukiz'15 głośno mówił w Sejmie o tym, że trzeba stworzyć komisję wyjaśniającą aferę podsłuchową. Wtedy jeszcze wierzyła pani w komisje śledcze? - Tak, ja jeszcze na początku myślałam, że jeśli będzie komisja śledcza wyjaśniająca różne sprawy, to przynajmniej będzie można porozmawiać na temat mechanizmów, tego jak to się wszystko odbywało. Żeby jakoś włączyć w kontrolę społeczną opinię publiczną, bo tak szczerze powiedziawszy... No dobrze, to co się stało z tym wnioskiem? Mówiliście: Składamy wniosek, stwórzmy w Sejmie komisję śledczą, która zajmie się aferą podsłuchową. I co?- Wszystko, co się działo z naszym wnioskami, dokładnie to samo. Czyli...Ale złożyliście ten wniosek?- Tak, czyli leży w zamrażarce sejmowej.Ile podpisów jest pod tym wnioskiem zebranych?- Nie pamiętam w tej chwili. Tych wniosków było kilka. Więc ja nie pamiętam...To kto z wami to podpisał, pani poseł? Bo ja szukam tego wniosku i nigdzie nie mogę go znaleźć.- Panie redaktorze, nie pamiętam, szczerze powiedziawszy...29 posłów miał wtedy klub Kukiz'15, a żeby złożyć wniosek o komisję śledczą, trzeba mieć 46 posłów za. To skąd wzięliście tych pozostałych?- Nie pamiętam. To jest tak, że nie przygotowałam się w tym momencie...Może go w ogóle nie złożyliście, pani poseł. Tylko mówiliście, że trzeba było go złożyć. - Tak, pamiętam, że był przygotowany. Ale pytanie, czy jeszcze jakiś klub nas poparł. To nie wiem tak naprawdę. I być może akurat, bo wie pan... Składaliśmy 140 projektów ustaw i rzeczywiście w innym momencie zaczęliśmy...To u kogo byliście? To nie było aż tak dawno temu, to był październik, pani poseł. U kogo byliście z tym wnioskiem o komisję śledczą ws. afery podsłuchowej?- Jeżeli do pana redaktora dotarły te informacje, to prawdopodobnie do wszystkich klubów zwracaliśmy się. Zresztą zwracaliśmy się pewnie za pomocą konferencji prasowej, pewnie publicznie.Czyli nie bezpośrednio, tylko tak o - trzeba by...- Nie, na pewno bezpośrednio też. Ja osobiście nie byłam odpowiedzialna za przygotowanie tego wniosku, bo tutaj bardzo mocno mamy podzielone tematy w klubie i każdy czymś się zajmuje. No nie jest to tak, że wszyscy możemy się zajmować wszystkimi sprawami. Natomiast z całą pewnością apelowaliśmy do wszystkich ugrupowań. Tym bardziej, że pan redaktor cytuje to tak, że jednak...Cytuję, że chcieliście, natomiast, co z tego wynika - dalej nie wiem. A pytam dlatego, że dziś dowiedzieliśmy się z "Rzeczpospolitej", iż bohater afery podsłuchowej czy antybohater Marek Falenta - skazany w tejże aferze - pisze tak do prezydenta: Nie zamierzam umierać w samotności, ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły. Myśli pani, że ta komisja śledcza, w którą pani nie wierzy, byłaby w stanie coś wyjaśnić? W sprawie tych słów?- No i widzi pan. Okazuje się, że ten wniosek prawdopodobnie byłby zasadny. Choćby z tego względu, że to jest niedopuszczalne, iż w państwie, gdzie już publicznie ktoś, kto jest skazany wyrokiem, jest przestępcą, może sobie publicznie szantażować prezydenta, czy szantażować rząd, czy partię rządzącą.To jest szantaż pani zdaniem? - Jeżeli ktoś mówi tak, że ujawni prawdę, bardzo ważną dla Polaków, bardzo ważną informację... Może po prostu blefuje. - Być może blefuje, ale od tego są określone służby i to trzeba sprawdzić, bo to publicznie wygląda jak szantaż. To prezydent powinien zareagować w jaki sposób, jeśli jest to szantaż? - Z całą pewnością nie poddawać się temu szantażowi. Więc jeżeli prezydent podejmie taką decyzję jakiej życzy sobie pan Falenta, to da jasny czytelny dowód, że zlecenie podsłuchów było zorganizowane przez Prawo i Sprawiedliwość. Nie, ale pytam raczej o to, czy prezydent powinien kogoś zawiadomić o tym, że jest szantaż? Czy ludzie prezydenta powinni pójść do prokuratury i powiedzieć: proszę bardzo tu jest człowiek, który szantażuje prezydenta? - Już po tej informacji, która jest publiczną, czyli po tej, którą wyciągnęli dziennikarze, to jest jasne i oczywiste dla mnie. Jak inaczej nazwać coś takiego, że ktoś mówi, że ujawni ważne fakty, ważną sprawę, coś co powinno być dawno wyjaśnione - bo to jest pytanie, dlaczego to jeszcze nie jest wyjaśnione - mówi, że to ujawni w momencie, kiedy nie zostanie ułaskawiony. Ktoś się musi bać tego. Zamykając wątek - kolejny raz nie będziecie już składać wniosku o komisję śledczą w tej sprawie? - Znaczy w tej chwili, moim zdaniem, określone służby powinny się tym bardzo poważnie zająć, bo to już jest kpina z polskich służb i z polskiej polityki. Przecież służby zajmują się tym od wielu, wielu lat. - Ale z jakim efektem? Z jakim efektem, panie redaktorze? Może pani wystartować w jesiennych wyborach z list Prawa i Sprawiedliwości? - Znaczy na razie nie biorę żadnej takiej ewentualności pod uwagę, panie redaktorze. Ja gram w drużynie... Ale czy może pani zapewnić - nigdy, przenigdy nie wystartuje w wyborach jesienią tego roku z list Prawa i Sprawiedliwości? - Znaczy zazwyczaj nie używam słów "nigdy" i "przenigdy". Ale mogę powiedzieć jedno - gram w zespole. To jest mocna drużyna, która ma określone cele i będzie wiele rzeczy robić i rozmawia z wieloma klubami po to, żeby te cele osiągnąć najlepiej. Jeśli drużyna powie: idziemy razem z PiS-em, to pani pójdzie ze swoją drużyną z PiS-em? - Nie wiem. To będzie tez połączone z moją indywidualną decyzją. Jeżeli będę znała decyzję klubowe, jeżeli będę znała decyzję Pawła Kukiza, będę je rozważała, w stosunku do własnej osoby. Taka kolejność. Pytam, bo próbuję zrozumieć. Pod koniec maja Paweł Kukiz na Facebooku napisał tak: "dochodzą do mnie sygnały z PiS, abym dołączył do Zjednoczonej Prawicy w wyborach jesiennych, żebym wystartował wraz z Kukiz’15 ze wspólnej z PiS listy. Oświadczam: nie ma takiej opcji". A dzisiaj już słyszę, że może, kto wiem, pod pewnymi warunkami taka opcja jest. - Jakby pan dalej przytoczył to co mówił Paweł Kukiz, jeszcze całkiem, chyba w niedzielę w "Kawie na ławę" to wskazywał, kiedy może być taka opcja i wcześniej mówił, że interesowały nas koalicje celowe. Czyli mamy konkretne postulaty, których w życiu nie odpuścimy, bo one są motorem do tego, że znaleźliśmy się w polskiej polityce. Chcemy oddać władzę obywatelom, albo w przynajmniej w jakiejś części pozwolić im współdecydować i kontrolować władzę, a nie tylko i wyłącznie "samorządzić" polityką. Jeżeli tego typu... No tak pani poseł, tylko, że w swoich spotach wyborczych mówiliście całkiem niedawno, że chcecie zatrzymać partyjną żarłoczność... - Tak... ... że chcecie przegonić partyjnych oligarchów. A dzisiaj co? Pójdziecie do wyborów na listach z tymi partyjnymi oligarchami, których chcecie przeganiać? - Raczej nie wchodzi w grę pójście na żadne listy. Pójście na listy to zgodzenie się i podporządkowanie wszystkim postulatom, o jakich mówi PiS. Zna pani posła Tomasza Rzymkowskiego? Zdaje się, że jest wiceprzewodniczącym waszego klubu.- Oczywiście że znam.To on mówi w mediach, że wyobraża sobie sojusz Kukiz’15 z PiS.- Sojusz to jest co innego niż pójście na listach. Pójście na listach z PiS to jest przyjęcie bezwzględne tych wszystkich warunków, o których PiS mówi. A my mówiliśmy o prostej rzeczy. Mamy pięć konkretnych postulatów i oczekujemy, że jeżeli PiS zagwarantuje nam, że to pięć postulatów zostanie spełnionych, to jesteśmy w stanie rozmawiać i pójść w sojuszu. Jak ten sojusz może wyglądać...... na listach wyborczych. O tym właśnie mówi Tomasz Rzymkowski.- Ale ja nie będę komentować wypowiedzi Tomasza Rzymkowskiego.Wiceprzewodniczącego pani klubu.- Dokładnie. Mam nie słuchać tego, co mówi wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Kukiz’15?- Trzeba oczywiście słuchać, ale jesteśmy w trakcie trudnych rozmów, jesteśmy po refleksji powyborczej. Wynik po wyborach mocno nas zaskoczył. Jesteśmy projektem, który potrafi się ewaluować. Potrafi zobaczyć, gdzie popełnił błędy, wyciągnąć wnioski. Akurat pan trafił na te rozmowy ze mną, z Tomaszem Rzymkowskim. Kiedy jesteśmy w trakcie rozmów - nie tylko między sobą, ale i z działaczami również.Jasne, a ruch Kukiz’15 przetrwa bez Pawła Kukiza?- Kukiz’15 to są idee i tysiące ludzi. Te tysiące ludzi przetrwają bez lidera Pawła Kukiza? - Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że Pawła Kukiza z nami nie ma.Jakiś czas temu Paweł Kukiz mówił, że opuści politykę, jeśli w kolejnej kadencji nie będzie miał już na nią wpływu. Może się tak zdarzyć, że Kukiz’15 będzie osierocony. - Myślę, że Kukiz’15 nie będzie osierocony. Na pewno Paweł Kukiz wie, co mówi, w takim sensie, że trzeba mieć wpływ na decyzje, po to żeby tych zmian dokonać. My mówimy o zmianach systemowych. Sami tego nie dokonamy. Jesteśmy realistami.Jeśli nie wejdziecie jesienią do Sejmu, to będzie koniec ruchu Kukiza?- Nie. W ruchu Kukiza czuję się z nim związana od przeszło piętnastu lat, chociaż jeszcze ruchu Kukiza nie było. Jestem w bardzo dużej grupie osób, która widzi bezsens obecnej polityki. Widzi zacieśniający się duopol na obecnej scenie politycznej. Bardzo z tego powodu ubolewam, że to, co się nam maluje, to będzie jedno wielkie nieszczęście na wiele następnych lat. Że żadne mniejsze ugrupowanie, żadne grupy antysystemowe nie będą miały szansy mówić o własnych racjach, bo nie będą w przestrzeni publicznej.Sama pani mówi, że wyborów jesienią możecie nie wygrać, ba, możecie nie dostać się do Sejmu. - Tak, ale możemy edukować organicznie.