Poseł Kaczmarek, znany też jako agent Tomek, chciał w piątek w Kacelarii Premiera zasięgnąć informacji na temat majowej notatki ABW w sprawie Amber Gold. We wniosku do szefa ABW poseł podkreślił, że premier nie udzielił dotąd w tej sprawie jednoznacznej odpowiedzi. Powołując się na ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora oraz na przepisy dotyczące ochrony informacji niejawnych Tomasz Kaczmarek zażądał okazania mu dokumentów w tej sprawie.Chciał wiedzieć, kiedy premier notatkę przeczytał i komu przesłał. Jak powiedział Polskiemu Radiu, dowiedział się tylko, że notatka nosi klauzulę poufności, a nie tajności. Okazania dokumentów ewidencyjnych mu odmówiono. Poseł powiedział, że otrzymał dokument od Pełnomocnika do spraw Ochrony Informacji Niejawnych z informacją, że odpowiedź dostanie na piśmie. Według Tomasza Kaczmarka, doszło do ewidentnego złamania przepisów prawa. Polega ono według posła PiS na "zawyżeniu klauzuli narzędzia ewidencyjnego" oraz na niedopełnieniu obowiązków przez ministra Tomasza Arabskiego i Pełnomocniczkę do spraw Ochrony Informacji Niejawnych KPRM Iwonę Jóźwiak. Sposób działania posła PiS spotkał się za to z krytycznymi uwagami polityków z innych ugrupowań. Ich zdaniem, osobiste wizyty posłów w różnych sprawach mogłyby zablokować pracę Kancelarii Premiera. Zdaniem "agenta Tomka", takie rozumowanie świadczy o nieudolności i bezradności. Gdyby posłowie potrafili korzystać z praw, które im przysługują, to według Tomasza Kaczmarka Polska byłaby państwem bardziej sprawnym, a "łapówkarskie wyczyny" przedstawicieli różnych partii zostałyby ukrócone.