Z informacji dziennikarzy TVP Info wynika, że najsłynniejszy polski agent XXI wieku sam zdecydował się na ten krok. Trzydziestokilkuletni eksfunkcjonariusz musi sobie znaleźć inne zajęcie. Dlaczego? - Nie znajduję tam dla siebie miejsca. Nie mam tam w tej chwili zadań. Zostałem odsunięty od pracy, którą wykonywałem wiele lat. Niech pan sobie wyobrazi samochód rozpędzony do 150 km/h i w pewnym momencie zaciąga mu się hamulec ręczny? - wyjaśnia agent Tomek, którego prawdziwe nazwisko nadal musi pozostać tajemnicą. CBA nie zależało szczególnie na zatrzymaniu agenta Tomka w swoich szeregach. To o tyle zadziwiające, że tajne służby wielu krajów kontrolują swoich byłych pracowników i rzadko pozbywają się młodych agentów. Jeśli już któryś nie może dalej pracować pod przykryciem zajmuje się m.in. szkoleniem młodych agentów. Tym bardziej, że sam funkcjonariusz nie kryje, że chętnie pomagałby świeżym przykrywkowcom. - Posiadam wszelkie kwalifikacje i umiejętności żeby takich młodych adeptów pracy przykrywkowej szkolić i wdrażać ich w tę pracę. Mam mnóstwo kolegów w innych służbach, którzy wykonują podobną pracę, a potem jak już są niepotrzebni, to się o nich nie pamięta...- mówi. Agent Tomek brał udział w trzech najgłośniejszych akcjach CBA. Rozpracowywał posłankę PO Beatę Sawicką. Parlamentarzystka została zatrzymana tuż po tym, gdy od jednego z agentów CBA wzięła 100 tys. złotych za pośrednictwo w sprzedaży działki na półwyspie helskim. Sawicka tłumaczyła później w wielu wywiadach, że agent CBA ją rozkochał w sobie i znalazła się pod jego bardzo silnym wpływem. Sugerowała nawet, że złamał reguły działania operacyjnego posuwając się do romansu z nią. Proces w tej sprawie trwa. We wrześniu 2009 roku agent Tomek w ramach kolejnej tajnej akcji wręczył Weronice Marczuk Pazurze 100 tys. łapówki. Miało to być "wynagrodzenie", za pomoc celebrytki w procesie prywatyzacyjnym Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Marczuk-Pazura została zatrzymana. Po wpłaceniu kaucji wyszła na wolność. Ona też twierdzi, że agent podstępnie został jej przyjacielem, a sprawa nie ma nic wspólnego korupcją, ponieważ pieniądze były uzgodnionym wcześniej honorarium a nie łapówką. Miesiąc później wyszło na jaw, że "Polski Bond" rozpracowywał małżeństwo Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich. CBA było przekonane, że prezydencka para przez podstawione osoby chce sprzedać rezydencję w Kazimierzu Dolnym. Wbrew przypuszczeniom CBA pieniądze nie trafiły do prezydenckiej pary, a prokuratura umarzyła śledztwo. Od kilku miesięcy krążą pogłoski, że słynny agent Tomek pisze książkę o swojej pracy w CBA.