"Agent Tomek" złożył zawiadomienie w piątek w Prokuraturze Rejonowej w Olsztynie. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" podkreśla, że zeznawał pod rygorem odpowiedzialności karnej. - Nie boję się konfrontacji moich zeznań z dokumentami i aktami śledztw, gdzie na pewno są przesłuchania osób, które rozpracowywałem - stwierdza były agent CBA. Tomasz Kaczmarek zeznawał w prokuraturze Tomasz Kaczmarek twierdzi, że na polecenie Mariusza Kamińskiego, twórcy i szefa CBA, dziś ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz jego zastępcy, Macieja Wąsika, przekazywał tajne dokumenty dziennikarzom sympatyzującym z PiS. Dodaje, że celem było "wyrzynanie konkurencji politycznej". Swoją motywację do złożenia zawiadomienia argumentował "obowiązkiem i formą odkupienia win". - Nikt nie wie tyle o łamaniu prawa przez Kamińskiego i Wąsika co ja. Próbowałem już coś z tym zrobić w 2019 r., zeznając w prokuraturze w Katowicach. Wtedy się nie udało, sprawie ukręcono łeb. Dziś mogę liczyć, że prokuratura zachowa się niezależnie - tłumaczy. Przypominał, że w 2020 r. przyznał się do udziału w łamaniu prawa podczas operacji specjalnych przed telewizyjnymi kamerami, a "kierowana przez Zbigniewa Ziobrę prokuratura nic z tym nie zrobiła". Kaczmarek, uwzględniając pracę CBA w latach 2006-2010 i kadencję poselską w latach 2011-2015 twierdzi, że do śledzenia konkurentów politycznych używano podsłuchów, obserwacji i agentury. - Pozyskana w ten sposób wiedza była wykorzystywana na różnych płaszczyznach. W mediach, ale też do wewnętrznej manipulacji przez działaczy partii PiS, którzy w swoich działaniach, korzystając z podsłuchów i wiedząc o planach opozycji - czy to Platformy Obywatelskiej, lewicy, czy też PSL - dostosowywali swoje metody działań tak, aby rozbrajać pomysły i plany konkurentów. W niektórych przypadkach wiedza operacyjna wykorzystywana jest do robienia briefów do użytku polityków partii - mówi. Dodaje, że za "przygotowania" odpowiadał klub poselski PiS lub "Nowogrodzka" na podstawie przecieków od Wąsika, Kamińskiego oraz Ernesta Bejdy (szefa CBA w latach 2015-2021). "Agent Tomek" wymienia dziennikarzy i polityków Wśród przykładów działania służb Kaczmarek wymienia aferę gruntową w 2007 r. Według niego materiały operacyjne wraz z "obszernymi fragmentami podsłuchów" zostały przekazane przez niego oraz Ernesta Bejdę dziennikarzowi Cezarowi Gmyzowi. - Wcześniej nie znałem Cezarego Gmyza, to był pierwszy raz, gdy się spotkaliśmy. Od tamtego momentu w dużym stopniu przejąłem kontakty z nim, ale też z przedstawicielami "Gazety Polskiej": Tomaszem Sakiewiczem, Dorotą Kanią, Anitą Gargas, Katarzyną Hejke, Maciejem Maroszem, Samuelem Pereirą. Na polecenie Kamińskiego i Wąsika wielokrotnie dostarczałem materiały z podsłuchów, chociażby ze sprawy willi Kwaśniewskich w Kazimierzu Dolnym, ale także różnych innych spraw, którymi byli ci dziennikarze zainteresowani - wymienia Kaczmarek. Na pytanie, czy nie zgłaszał w tych sprawach wątpliwości, powiedział, że w tamtym czasie "był silnie zindoktrynowany przez szefów CBA", a na każdym spotkaniu mieli tłumaczyć, że praca ta "przysłuży się wolnej Polsce". Dodawał, że jego przełożeni traktowali media "jako narzędzie do osiągania własnych politycznych celów, a publikacje jako część operacji". Z kolei dziennikarze na uzyskanych materiałach "budowali własne kariery". Wyznanie byłego agenta. "Do dziś nie mogę się pogodzić" Kaczmarek stwierdza też, że przekazywanie tajnych materiałów nie zakończyło się nawet wtedy, gdy był posłem. "Mariusz Kamiński dalej wykorzystywał mnie do przekazywania materiałów operacyjnych dziennikarzom. W tym czasie nie był już szefem CBA, ale przed odwołaniem ze stanowiska zdążył skopiować i zarchiwizować interesujące go materiały, które trzymał w swoim gabinecie przy Nowogrodzkiej" - dodaje. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" pojawia się również wątek spotkań ze Zbigniewem Ziobrą. - Chciał, żebym opowiadał mu o rzeczach ze ściśle tajnych materiałów operacyjnych, aby później mógł medialnie występować i uderzać w przeciwników politycznych - dodawał. - Do dziś nie mogę wewnętrznie się pogodzić, że brałem udział w działaniach, które miały doprowadzić za mury więzienia Jolantę Kwaśniewską, niewinną kobietę, tylko po to, aby zemścić się i pozbawić dobrego imienia prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Dziś mogę liczyć, że prokuratura zachowa się niezależnie - podsumowuje "agent Tomek". Reagują politycy i dziennikarze. "Agent Tomek" dostał 24 godziny Na artykuł "Wyborczej", jak i zeznania samego Kaczmarka zareagowało biuro prasowe ministra koordynatora służb specjalnych - Mariusza Kamińskiego. "Obecna aktywność Kaczmarka jest kolejną próbą uzyskania przez niego bezkarności. Jego historia oparta jest na kłamstwach" - stwierdzono w oświadczeniu opublikowanym na stronach rządowych. Z kolei wymieniona w publikacji Dorota Kania przekazała, że daje Kaczmarkowi "24 godziny" na wycofanie się ze swoich słów. - Jeżeli tego nie zrobi kieruję sprawę do sądu - dodała. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!