"Pan minister Sawicki podjął męską decyzję. W takiej sytuacji jest osobą najbardziej zainteresowaną szybkim wyjaśnieniem sprawy" - powiedział Pawlak. Zaznaczył, że Sawicki "absolutnie nie czuje się winny i uważa, że szybko i sprawnie tę sprawę można wyjaśnić". Wicepremier dodał, że również on sam liczy, iż sprawa ta zostanie wyjaśniona bez zbędnej zwłoki. "Mamy do czynienia z pewną sensacją" "Bardzo ważne jest, żeby wszystkie służby państwowe wyjaśniły tę sprawę, byśmy nie mieli tu żadnych wątpliwości. Tego typu sytuacje nie mogą pozostawać w stanie niedopowiedzenia" - powiedział Pawlak. Zaznaczył, że Sawicki w żaden sposób nie będzie przeszkadzał w wyjaśnieniu tej sprawy. Lider ludowców podkreślił, że sprawę trzeba wyjaśnić "bez owijania w bawełnę i bez znieczulenia", żeby nie było żadnych wątpliwości. "Jeżeli się okaże, że minister Sawicki jest niesłusznie posądzony, pomówiony, to liczę na współpracę (mediów), żeby napiętnować tych, którzy rzucali fałszywe oskarżenia" - oświadczył. Według Pawlaka Sawicki podjął decyzję o dymisji, aby "instytucja ministra rolnictwa i rozwoju wsi funkcjonowała bez przeszkód, żeby nie było presji i atakowania urzędującego ministra". Wicepremier uważa, że pozostanie Sawickiego na stanowisku komplikowałoby życie i jemu i kierowanej przez niego instytucji. Pawlak zapewnił, że jeżeli okaże się, iż Sawicki jest osobą niesłusznie posądzoną, "to zachowuje prawo do powrotu". Zdaniem wicepremiera obecnie jest za wcześnie, by mówić o następcy Sawickiego. Dymisja Sawickiego to pokłosie publikacji "Pulsu Biznesu", który ujawnił rozmowy Władysława Serafina, szefa kółek rolniczych, z Władysławem Łukasikiem, byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego na temat możliwych nieprawidłowości w instytucjach związanych z ministerstwem rolnictwa; w tym kontekście pojawił się wątek spółki Elewarr, należącej do Agencji Rynku Rolnego i wykorzystywania majątku państwowego przez niektórych działaczy Stronnictwa dla własnych korzyści. Pawlak pytany, czy afera taśmowa może wpłynąć na relację w koalicji PO-PSL, powiedział, że to nie jest afera taśmowa, tylko "to jest rozmowa dwóch panów sfrustrowanych życiem". Dodał, że nie widzi związku między ujawnieniem taśm i zbliżającymi się wyborami w PSL. Pytany o frakcje w PSL, powiedział, że "w każdej formacji politycznej są rożne środowiska, różne opcje, i to jest bogactwo każdego środowiska politycznego, które na serio i w praktyce ceni sobie demokrację". "Mamy tu do czynienia z pewną sensacją, bo takie wyznania odwołanego urzędnika (według mediów ujawniona rozmowa odbyła się niedługo po odwołaniu Łukasika ze stanowiska szefa ARR-PAP) nie zdarzają się często; (...) dodatkową sensacją, że jego kolega go nagrywa i potem dziwnym trafem puszcza tę taśmę w obieg" - powiedział. "Mamy do czynienia z frustracją urzędnika, który został odwołany (...), ale to nie jest sprawa, która w jakikolwiek sposób znacząco rzutuje na sprawy państwa, czy bieg rzeczy" - dodał Pawlak. Wynagrodzenia w spółce Elewarr (ich wysokość kwestionowała NIK ze względu na ograniczenia wynikające z tzw. ustawy kominowej) nazwał "nieprzyzwoitymi".