Śledczy chcieli ustalić, czy wobec Kulczyka stosowano "bezprawne groźby". Miały one polegać na "rozgłaszaniu wiadomości uwłaczającej czci". "Wprost" sugerował, że były premier chciał - jak podaje TVN24 - "zbierać haki" na biznesmenów. Do rozmowy Giertycha z Nisztorem miało dojść trzy lata temu w kancelarii adwokata. Podczas spotkania Giertych miał złożyć propozycję wykupienia książki Nisztora o Janie Kulczyku. "Przez podstawioną spółkę chce kupić od Nisztora jeszcze nieskończoną książkę o Kulczyku. Nie działa jednak w imieniu biznesmena. Przeciwnie, chce wykorzystać powstającą biografię, by od słynnego przedsiębiorcy wydobyć pieniądze. Kulczyk miałby zapłacić za jej niewydawanie. Giertych proponuje Nisztorowi 400 tys. zł plus 10 proc. od tego, co wynegocjuje u Kulczyka za rezygnację z planów wydania książki" - podał "Wprost". Nisztor tłumaczy, że zdecydował się ujawnić nagranie, ponieważ "jest zajadle atakowany". "Posądza się mnie, że sprzedałem książkę o Kulczyku, co jest kłamstwem" - mówił. Dlaczego zatem książka do tej pory się nie ukazała? Jak twierdzi Nisztor, wydawnictwo, z którym miał początkowo podpisaną umowę, wycofało się. "Czegoś się bali" - spekulował. W publikacji, która ostatecznie się nie ukazała, miały znaleźć się informacje kompromitujące najbogatszego Polaka.