- Na chwilę obecną brak jest podstaw do uznania, że w sprawie nowego nagrania ujawnionego przez tygodnik "Wprost", zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Co oznacza, że nie ma podstaw do wszczęcia z urzędu postępowania sprawdzającego w tej sprawie - wyjaśnił w rozmowie z tvp.info prok. Dariusz Korneluk, Prokurator Apelacyjny w Warszawie. Z najnowszej publikacji "Wprost" wynika, że były wicepremier chciał stworzyć mechanizm wyłudzania pieniędzy od najbogatszych Polaków. Z nagranej rozmowy z dziennikarzami Piotrem Nisztorem i Janem Pińskim można się dowiedzieć, że Giertych chciał odkupić prawa autorskie do książki o Janie Kulczyku, by wstrzymać jej publikację. Giertych miał szukać "haków" Zaproponował też napisanie kolejnych pozycji, które zawierałyby tak zwane haki na czołówkę rodzimych biznesmenów. Roman Giertych broni się, że propozycja była blefem. Utrzymuje, że język rozmowy oraz argumentacja były dostosowane do "gangstera", który do niego przyszedł. Mianem "gangster" określił Piotra Nisztora, który był jednym dziennikarzy publikujących niedawne podsłuchane rozmowy polityków. Zaznaczył też, że zapis rozmowy uzyskano dzięki nielegalnemu podsłuchowi. "Dostrzegam problem wynikły z wypowiedzi medialnych" Wypowiedzi Giertycha zbada też adwokacki rzecznik dyscyplinarny. - Dostrzegam problem wynikły z wypowiedzi medialnych i nie będziemy udawać, że go nie ma - powiedział mec. Łukasz Chojniak. Według niego, zbadania wymaga doniesienie "Wprost", jakoby mec. Giertych miał szukać "haków" na znane osoby oraz fragment wypowiedzi Giertycha dla "Gazety Wyborczej", w którym mówi, że co do pewnych kwestii nie jest związany tajemnicą adwokacką. - Pierwszy zarzut, gdyby się potwierdził, byłby bardzo poważny. Również w drugiej sprawie adwokatura musi dbać, aby we właściwy sposób była strzeżona tajemnica adwokacka - powiedział rzecznik dyscyplinarny stołecznej palestry.