Początkowo Łukasz N. i Konrad L. nagrania od razu przekazywali biznesmenom. Obaj dostawali za to po kilka tysięcy miesięcznie. Po pewnym czasie jeden z nich zaczął kopiować treści nagrań na swój komputer. Kiedy odsłuchał kilka taśm, przestraszył się, zniszczył twardy dysk, a potem wrzucił go do Wisły. Afera podsłuchowa zostanie kiedyś wyjaśniona? Dyskutuj! Prokuratura ma tylko te nagrania, które przekazali dziennikarze, a listę nagranych ustalono na podstawie zeznań kelnerów. Wydobyte z wody nośniki trafiły do jednej ze specjalistycznych firm, zajmujących się odzyskiwaniem danych komputerowych. Eksperci przez kilka miesięcy starali się odtworzyć nagrane rozmowy, jednak bezskutecznie. Jak poinformowano w praskiej prokuraturze, wcześniej - zanim śledczy wystąpili do tej firmy o pomoc - oględziny zniszczonego twardego dysku prowadzili agenci ABW. Powiadomili jednak prokuraturę, że specjaliści z ich laboratorium nie są w stanie odczytać zapisów rozmów. Od lipca 2013 roku w dwóch warszawskich restauracjach podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Część nielegalnie podsłuchanych rozmów została opisana w tygodniku "Wprost". Prokuratura pod koniec czerwca postawiła zarzuty biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Marek Balawajder Krzysztof Zasada