Tygodnik opublikował tekst o podsłuchach w restauracjach Sowa i Przyjaciele i Amber Room 16 czerwca ubiegłego roku. Praska prokuratura podjęła śledztwo w sprawie podsłuchiwania najważniejszych osób w państwie i biznesmenów dzień później. 18 czerwca prokuratura i ABW próbowały odebrać pliki z nagraniami dziennikarzom. Próba siłowego przejęcia nagrań była komentowana jako atak na wolne media, kilka dni później naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski sam przekazał pliki śledczym. "Państwo polskie istnieje teoretycznie" W pierwszej i kolejnych publikacjach "Wprost" opisał i umieścił na swoich stronach kilka podsłuchanych rozmów. W jednej z nich ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz i prezes NBP Marek Belka rozmawiali m.in. o dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego w zamian za przekazanie zysku NBP dla podratowania budżetu państwa. Pojawiły się tu wielokrotnie później cytowane słowa Sienkiewicza o tym, że "państwo polskie istnieje tylko teoretycznie" i jego ocena Polskich Inwestycji Rozwojowych jako "ch..., d... i kamieni kupa". W sprawie tej rozmowy prowadzone było osobne śledztwo dotyczące możliwości przekroczenia uprawnień, ale prokuratura umorzyła je. Inna nagrana rozmowa b. ministra transportu Sławomira Nowaka i b. wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza dotyczyła kontroli skarbowej prowadzonej u żony Nowaka. Parafianowicz miał mówić, że użył swych wpływów do zablokowania kontroli skarbowej u żony Nowaka. W tej sprawie prokuratura praska wszczęła również odrębne śledztwo, które zakończyło się umorzeniem. Tygodnik anonsował też, że są nagrania rozmów ówczesnej wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem i prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego z Janem Kulczykiem. Wśród rozmów były też zapisy spotkania ówczesnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i ministra finansów Jacka Rostowskiego, rzecznika rządu Pawła Grasia i prezesa PKN Orlen Jacka Krawca. Ujawniono też treść rozmów Krawca z ówczesnym ministrem skarbu państwa Włodzimierzem Karpińskim i wiceministrem Zdzisławem Gawlikiem. Tygodnik "Wprost" opisał też rozmowę wiceministra środowiska Stanisława Gawłowskiego z biznesmenem Piotrem Wawrzynowiczem. Pomimo zapowiedzi polityków, że afera zostanie wyjaśniona do września 2014 r., dopiero 17 września tego roku minie jego termin i powinno zostać zakończone. Część wątków prawdopodobnie zostanie wyłączona z akt sprawy i przekazana do dalszego prowadzenia. Pierwotnie sprawę miał wyjaśnić uczestnik jednego z nagranych spotkań, szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Ówczesny premier Donald Tusk zgłosił w Sejmie wniosek o wotum zaufania dla swego rządu i pod koniec czerwca 2014 r. większość sejmowa udzieliła go. Pod koniec września zmienił się rząd - Tuska zastąpiła premier Ewa Kopacz, a Sienkiewicz przestał być szefem MSW, później wycofał się całkowicie z działalności publicznej. W marcu 2015 r. podano, że prokuratura otrzymała od CBA 11 nielegalnie podsłuchanych rozmów, ale nie informowała kogo dotyczyły. Praca za 6 tys. zł? "Niemożliwe" W maju 2015 r. "Do Rzeczy" opublikował nagranie z nielegalnego podsłuchu rozmowy Elżbiety Bieńkowskiej, wtedy wicepremier i minister infrastruktury, z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem. Prokuratura informowała wcześniej, że nie złożyli oni wniosku o ściganie, więc nie badała sprawy. W tej rozmowie padały m.in. cytowane w mediach słowa Bieńkowskiej, że niemożliwe, by ktoś na stanowisku pracował za 6 tys. zł. Emocje w mediach wzbudzały też drogie alkohole oraz spożywane podczas podsłuchiwanych spotkań dania, jak ośmiorniczki. Zwracano również uwagę na wulgarny język, którego używały podsłuchiwane najważniejsze osoby w państwie. W lipcu "Do Rzeczy" opisał rozmowę b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z Ryszardem Kaliszem, w której padła sugestia o korupcji przy zakupach dla wojska, w którą mógł być zamieszany minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak lub ktoś "jeszcze wyżej". Siemoniak zapewnił, że jest uczciwy, a Kalisz przeprosił go za swoje stwierdzenia. Prokuratura weryfikuje w śledztwie wypowiedzi z podsłuchanej rozmowy. Wszystkie ujawnione rozmowy zostały nielegalnie zarejestrowane w okresie lipiec 2013 - czerwiec 2014. Cztery osoby usłyszały zarzuty Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga po roku przedłużyła śledztwo o trzy miesiące - do 17 września. Zarzuty w nim postawiono czterem osobom - biznesmenowi Markowi Falencie, który według śledczych miał zlecić wykonanie nagrań, jego współpracownikowi Krzysztofowi Rybce oraz wykonującym nagrania dwóm pracownikom restauracji - Łukaszowi N. i Konradowi L. Grozi za to do 2 lat więzienia. Falenta nie przyznaje się do zarzutów. Prokuratura Generalna podawała, że nagranych zostało przeszło 100 spotkań, w których uczestniczyło około 90 osób. Nie wszyscy podsłuchani - tak jak np. Bieńkowska i Wojtunik - złożyli wnioski o ściganie, a tylko taki wniosek jest podstawą do podjęcia działań przez prokuraturę w sprawach o nielegalny podsłuch. Osoby występujące na ujawnionych nagraniach i przewijające się podczas rozmów oraz w aktach śledztwa zdymisjonowała premier Ewa Kopacz po nielegalnej publikacji fotokopii akt śledztwa afery przez Zbigniewa S. W jego sprawie śledztwo podjęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie i postawiła zarzuty kontrowersyjnemu biznesmenowi. Z rządu Kopacz odeszli ministrowie: skarbu Włodzimierz Karpiński, sportu Andrzej Biernat i zdrowia Bartosz Arłukowicz oraz wiceministrowie - skarbu Rafał Baniak, środowiska Stanisław Gawłowski, gospodarki Tomasz Tomczykiewicz. Z funkcji szefa doradców premiera odszedł Jacek Rostowski, a z funkcji koordynatora służb specjalnych - Jacek Cichocki. Z funkcji zrezygnował też marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Zrezygnował on ponadto z kandydowania w październikowych wyborach parlamentarnych. W kilku przypadkach prokuratura podejmowała śledztwa w sprawie ujawnienia informacji ze śledztwa, jedno z nich prowadzi prokuratura w Płocku po publikacjach w "Gazecie Wyborczej" oraz "Wprost", "Do Rzeczy" i "Gazecie Polskiej". Według jednej z wersji publikowanej przez "GW" cała sprawa nie była jedynie akcją Falenty, ale "spiskiem generałów" - byłych szefów służb specjalnych, którzy temu zaprzeczyli. Według "Gazety Wyborczej" w materiałach CBA w tajnej części akt śledztwa w sprawie tzw. afery podsłuchowej jest informacja o nielegalnie podsłuchanej rozmowie Donalda Tuska z Janem Kulczykiem w rządowej willi premiera na Parkowej w Warszawie. Miały ją oferować osoby posiadające to nagranie i 700 godzin innych nielegalnych podsłuchów. Szef Biura Paweł Wojtunik zaprzeczył tym doniesieniom.