W środę, za zamkniętymi drzwiami specjalnie zabezpieczonej sali w Sądzie Najwyższym, Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście uwzględnił wniosek obrony o umorzenie sprawy Kamińskiego (dziś posła PiS), b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika (dziś stołecznego radnego PiS) oraz b. dyrektorów Zarządu Operacyjno-Śledczego CBA Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela. Nie było przekroczenia uprawnień? We wrześniu 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła ich o przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA (w tym podsłuchy) oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Zdaniem prokuratury Biuro stworzyło fikcyjną sprawę odrolnienia ziemi, choć nie miało wcześniej wiarygodnej informacji o przestępstwie - a tylko to pozwala służbom zacząć akcję "kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej" wobec podejrzewanych. Groziło im do 8 lat więzienia. Nie przyznali się do zarzutów. Jeszcze przed otwarciem procesu obrona wniosła o umorzenie sprawy z braku cech przestępstwa. Jej zdaniem CBA działało zgodnie z prawem. Prokuratura i pokrzywdzeni byli przeciwni umorzeniu. Przez prawie dwie godziny strony ustosunkowywały się w środę do tego wniosku. - Były też wzajemne repliki - ujawnił jeden z uczestników rozprawy. Ok. godz. 15 trzyosobowy skład sędziowski pod przewodnictwem sędziego Michała Kowalskiego ogłosił decyzję o umorzeniu - tak samo niejawnie. Jeden z trojga sędziów złożył zdanie odrębne (nie zostało ono wygłoszone). Niejednogłośne uzasadnienie Sąd w całości umorzył postępowanie - poinformował rzecznik Sadu Okręgowego w Warszawie sędzia Wojciech Małek. Dodał, że uzasadnienie jest bardzo obszerne; jest też niejednogłośne. Dlatego rzecznik powiedział, że będzie mógł przedstawić jego szczegóły dopiero w czwartek. Po wyjściu z sali Kamiński powiedział dziennikarzom, że sąd w każdym z zarzutów stwierdził brak znamion przestępstwa. - Nie ma cienia wątpliwości, że nie popełniliśmy żadnego przestępstwa; wszystkie nasze decyzje były legalne - dodał. Podkreślił, że ma wielką satysfakcję. Zwrócił uwagę, że jest to "klęska prokuratury, która wymaga analizy - jak mogło dojść do sytuacji, że szefowi służby postawiono zarzuty, a w wyniku tych zarzutów premier uniemożliwił mi dalsze pełnienie funkcji". - Jeśli ktoś szuka śladów używania prokuratorów do zwalczania osób niewygodnych w państwie, to ta sprawa jest doskonałym przykładem na tego typu działania - dodał b. szef CBA. Podkreślił, że po uprawomocnieniu się tej decyzji zastanowi się nad "dalszymi krokami prawnymi", bo m.in. z powodu tego oskarżenia jego kadencja szefa CBA "została przerwana". Podkreślił przy tym, że nie będzie miał roszczeń finansowych. 13 dni po ujawnieniu afery hazardowej Kamiński oświadczył, że decyzja o kształcie zarzutów dla niego zapadła - jak powiedział - 25 sierpnia 2009 r. w gabinecie ówczesnego szefa Prokuratury Krajowej Edwarda Zalewskiego (dziś stojącego na czele Krajowej Rady Prokuratury), 13 dni po przekazaniu Tuskowi przez Kamińskiego informacji o aferze hazardowej. - Jaka jest odpowiedzialność tego człowieka? - spytał Kamiński. Na późniejszym briefingu w Sejmie Kamiński zaapelował do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta "o przeanalizowanie pracy tych prokuratorów i przeanalizowanie procesu decyzyjnego, w wyniku którego postawione zostały zarzuty". Wyraził nadzieję, że Seremet "wyciągnie daleko idące konsekwencje". - Tego wymaga przyzwoitość i praworządność - uważa b. szef CBA. Jak podkreślił, jeśli prawnicy uznają, że jest droga prawna, by mógł powrócić na stanowisko szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, "bez wahania złoży mandat poselski i zrezygnuje z działalności w partii politycznej (Kamiński jest obecnie posłem PiS - red.)" i będzie kontynuował misję kierowania Biurem. - Uważam, jeśli wyrok się uprawomocni, że będę miał wtedy pełne moralne prawo, by oczekiwać, że zostanę dopuszczony do pełnienia funkcji szefa CBA - ocenił Kamiński. Prok. Bogusław Olewiński powiedział, że prawdopodobnie złoży zażalenie. Podobnie mówili pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych. - Myślę, że pan prokurator powinien zapaść się pod ziemię - replikował Kamiński. Afera gruntowa CBA zakończyło operację specjalną wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. (nie zgadza się na podawanie swych danych) łapówki za "odrolnienie" w ministerstwie gruntów na Mazurach. Na potrzeby operacji CBA sfabrykowało - zdaniem prokuratury bezprawnie - dokumenty (opatrując je pieczęciami gminy Mrągowo), które przedłożono Rybie i K. do "przepchnięcia" przez ministerstwo. Prasa pisała, że łapówka miała być przeznaczona dla Leppera, który miał zostać ostrzeżony o akcji i nie doszło do wręczenia mu pieniędzy (on sam twierdził, że była to prowokacja CBA). Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka (śledztwo wobec niego potem umorzono). Ryba i K. zostali zatrzymani i oskarżeni o płatną protekcję. "Afera gruntowa" doprowadziła w 2007 r. do dymisji z rządu Andrzeja Leppera - ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa; rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów, a także do oskarżenia o płatną protekcję dwóch osób, których proces jest do dziś w toku. "Ze spokojem czekam na końcowy rezultat procesu, jestem przekonany, że dowiodę swej niewinności przed niezawisłym sądem" - mówił wiele razy Kamiński. Wiązał on przedstawienie mu w 2009 r. "absurdalnych i politycznych" zarzutów oraz odwołanie go wtedy z funkcji szefa CBA przez premiera Donalda Tuska z tym, że nieco wcześniej przekazał Tuskowi "informacje dotyczące łamania prawa podczas prac nad ustawą hazardową". Kamiński ironizował też, że odpowiadać powinni także prokuratorzy i sędziowie, którzy zatwierdzali wniosek CBA o kontrolę operacyjną w "aferze gruntowej". W czerwcu 2011 r. weszła w życie zmiana prawa, zgodnie z którą służby mają obowiązek dołączania do takiego wniosku materiałów operacyjnych uzasadniających go - tego wymogu wcześniej nie było. Prokuratura nadała grupie osób status pokrzywdzonych, m.in. w związku z tym, że CBA miało ich bezprawnie podsłuchiwać. Są to m.in. Lepper (a po jego samobójczej śmierci w 2011 r. najbliższa rodzina), Ryba i Andrzej K., a także politycy Samoobrony, wśród nich Janusz Maksymiuk, Stanisław Łyżwiński, Piotr Kozłowski. W środę w sądzie pojawili się m.in. Maksymiuk, Ryba oraz adwokaci brata Leppera i Andrzeja K. Zostali oni oskarżycielami posiłkowymi. Daje to możliwość zadawania pytań oskarżonym, składania wniosków dowodowych, a także dochodzenia odszkodowań. Roszczenia finansowe przeciw oskarżonym zapowiedzieli Ryba i adwokat K. Pełnomocnik brata Leppera mec. Ryszard Lubas powiedział, że jeszcze zastanawia się, czy wystąpić z takim roszczeniem.