"Nie znam Tuska, nigdy z nim nie rozmawiałem" - powiedział Różycki. Posłowie z komisji zapytali świadka o tę kwestię w związku z zamieszczanymi w mediach w 2012 r. zdjęciami wykonanymi podczas meczów Lechii Gdańsk, na których - w loży VIP - siedzieli m.in. Tusk i Różycki. "Czy będąc szefem gdańskiej prokuratury okręgowej, uczestniczył pan w imprezach sportowych z udziałem ważnych polityków?" - pytała Andżelika Możdżanowska (PSL). Różycki odpowiedział, że nie uczestniczył. Z kolei Jarosław Krajewski (PiS) okazał wówczas świadkowi wydruki publikacji "Super Expressu", w których zawarte były zdjęcia loży VIP stadionu Lechii Gdańsk. "W imprezach sportowych z udziałem polityków nie brałem udziału, bo mecz piłkarski jest z udziałem piłkarzy" - mówił Różycki. Jak dodał, na okazanym zdjęciu "jako żywy Donald Tusk siedzi za mną, a nie obok mnie". "Przy pierwszej wizycie, jaką złożyłem prokuratorowi generalnemu w tej sprawie (...) biorąc pod uwagę takie publikacje, jakie ukazywały się wtedy w stosunku do mojej osoby, a tych publikacji było znacznie więcej, czując ciężar na sobie i dla dobra śledztwa, złożyłem wówczas rezygnację z funkcji prokuratora okręgowego" - ujawnił Różycki. Dodał, że obecni wówczas byli: prokurator generalny Andrzej Seremet, jego zastępca Marek Jamrogowicz oraz gdański prokurator apelacyjny. Świadek dodał, że chodził regularnie na mecze Lechii, bo jest kibicem tego klubu. "Od 2007-08 r. otrzymywałem wejściówki do strefy VIP, nie płaciłem za nie, otrzymywałem je z zarządu klubu, przychodziły do prokuratury" - powiedział. "A czy pan zgłaszał, że otrzymuje nieodpłatne wejściówki?" - pytała przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS). "Od 2011 albo 2012 r. zrezygnowałem z tego (...) nikomu nie zgłosiłem, uważam, że popełniłem olbrzymi błąd, przyjmując je" - przyznał Różycki. Powiedział, że nie ma pojęcia, jakiej były one wartości i dodał, że nie wpisał ich do oświadczeń majątkowych. "Nie jestem kolejnym prokuratorem, który ma amnezję" - Nie jestem kolejnym prokuratorem, który ma amnezję; mam prawo nie pamiętać różnych spraw, które wpływały w tamtym czasie - mówił się prok. Dariusz Różycki podczas przesłuchania. Dodał, że pierwszy zapamiętany kontakt ze sprawą Amber Gold miał w maju lub czerwcu 2012. "Pierwszy kontakt ze sprawą Amber Gold utkwił mi w pamięci około maja lub czerwca 2012 r., kiedy odwiedził mnie dyrektor ABW wraz z zastępcą i poinformował mnie o tej sprawie" - powiedział prokurator. Dodał, że później dowiedział się, iż ze sprawą miał już wcześniej kontakt - dekretował pismo, które wpłynęło z KNF do gdańskiej prokuratury okręgowej. "Ale tego faktu nie pamiętam" - zaznaczył. Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała: "Panie prokuratorze, czy ma pan problem z pamięcią?". "Moja pamięć zależy od informacji, które docierają do mnie, nie jestem w stanie zapamiętać wszystkiego" - odpowiedział świadek. "Nie wiem, czy komisja wie, jak wygląda praca prokuratora okręgowego. To są największe prokuratury w Polsce (...) wówczas prokuratorowi okręgowemu na biurko dziennie wpływało 250 dokumentów. To były dokumenty cienkie i grube, z którymi prokurator musi się zapoznać. Siłą rzeczy robiłem to w sposób niedokładny, bo nie starczyłoby na to czasu. Jeszcze dodatkowo nadzorowałem wydział budżetowo-administracyjny, jedno z ważniejszych ogniw w prokuraturze. Podpisywałem około 300-400 rachunków dziennie" - mówił świadek. Wassermann odpowiedziała, że komisja wie, jak pracuje prokuratura, ale nie wyobraża sobie sytuacji, że szef prokuratury rejonowej otrzymuje pytanie od mediów o daną sprawę i nie informuje przełożonego z okręgu, że będzie udzielał mediom o tej sprawie informacji. "Albo pan nie panował nad swoją jednostką, albo pan nie chce tego komisji powiedzieć" - oceniła. Przewodnicząca komisji w tym kontekście wskazywała na medialne wypowiedzi o sprawie Amber Gold ze strony Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz udzielane w prasie jeszcze w styczniu 2010 r. Różycki odpowiadał, że jeśli chodzi o informacje medialne, to w 2010 r. nie było jeszcze uregulowane przekazywanie tych informacji w prokuraturze i nie wiedział o wszystkich sprawach, o których informowali w mediach prokuratorzy rejonowi.