Adwokatura przypomina, że jeszcze do 14 kwietnia 2016 r. w sądzie nie można było wykorzystywać przeciwko obywatelom materiałów dowodowych, które zostały zebrane w sposób nielegalny. Jak podkreślają prawnicy, takie dowody były najczęściej efektem przestępstw popełnianych przez funkcjonariuszy publicznych. - Zakaz wykorzystywania materiałów pozyskanych w ten sposób był gwarancją procesową pomyślaną w interesie obywateli i dla ochrony ich konstytucyjnych praw - podkreśla mec. Rosati. O determinacji prawników świadczy petycja i projekt ustawy, które zostały wysłane do Sejmu, Senatu oraz bezpośrednio do Rady Ministrów. "Nie jest możliwe zaakceptowanie stanu, w którym funkcjonariusze państwa, a więc władzy publicznej, mogliby gromadzić materiał dowodowy wbrew obowiązującemu prawu, a zgodnie z prawem, na podstawie tego materiału, obywatele mogli ponosić odpowiedzialność karną" - czytamy w uzasadnieniu projektu ustawy przedstawionego przez NRA. W swoim projekcie adwokaci domagają się zmian w art. 168a KPK - obowiązujący obecnie przepis mówi, że "dowodu nie można uznać za niedopuszczalny wyłącznie na tej podstawie, że został uzyskany z naruszeniem przepisów postępowania lub za pomocą czynu zabronionego", usunięcia art. 168b (uprawnienie dla prokuratora pozwalające na legalizowanie dowodów - red.) oraz zmiany art. 237a KPK. - Obecnie, na podstawie art. 237a i 168b KPK, jeżeli w wyniku kontroli operacyjnej uzyskano dowód popełnienia przestępstwa innego niż w związku z zarządzaną kontrolą, również przez osobę trzecią, to prokurator podejmuje decyzje o wykorzystaniu dowodu w sprawie - argumentuje Rosati. - Nie chcemy takiej sytuacji. Postulujemy, aby w każdym wypadku decyzje o wykorzystaniu takiego dowodu podejmował sąd - podkreśla. Inicjatywa adwokatury "podstawą do analizy i reformy" Przepisy, na które zwraca uwagę adwokatura, zaczęły obowiązywać podczas pierwszej kadencji PiS, po 2015 r. Dlatego poprosiliśmy o komentarz jednego z polityków Zjednoczonej Prawicy. Sebastian Kaleta był nie tylko wiceministrem sprawiedliwości, ale również szefem gabinetu politycznego Zbigniewa Ziobry i rzecznikiem resortu sprawiedliwości. - Polskie prawo nie zna doktryny owoców zatrutego drzewa. Po raz pierwszy podobne przepisy wprowadzono na krótko, ledwie kilka miesięcy, w 2015 r. w ramach reformy wprowadzającej kontradyktoryjność w postępowaniu karnym. Szybko usunięto to rozwiązanie, bo adwokaci mogliby łatwo kwestionować działania prokuratury sztuczkami formalnymi - mówi Interii Kaleta. W opinii polityka Suwerennej Polski, gdyby nie obowiązujące przepisy, w wielu przypadkach przestępcy mogliby unikać odpowiedzialności za swoje czyny. - Przykładem jest tu sprawa Beaty Sawickiej (posłanka przyjęła korzyść majątkową od funkcjonariuszy CBA udających biznesmenów; chodzi o tzw. aferę gruntową - red.). Chociaż cała Polska wiedziała, że wzięła łapówkę, nie poniosła odpowiedzialności, bo zakwestionowano metody operacyjne. Przepis z 2015 r. realizował wizję Sądu Najwyższego w tej właśnie sprawie - argumentuje były wiceszef resortu sprawiedliwości. Co o pomyśle palestry sądzą politycy, którzy aktualnie sprawują władzę? Grzegorz Rusiecki z KO, wiceprzewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości, podkreśla, że nie może odnosić się do szczegółów, bo nie widział projektu adwokatów. Mówi jednak o reformie postępowania karnego w Polsce. - Co do zasady, postępowanie karne, na każdym etapie, powinno być jak najbardziej transparentne i przejrzyste. Spreparowane dowody nie mogą być podstawą do wniesienia aktu oskarżenia. Postępowanie należy poddać szczegółowej analizie - uważa Rusiecki. - Pojawiają się wątpliwości co do formy działalności prokuratury w tym zakresie. Wszelkie inicjatywy, jak chociażby ta Naczelnej Rady Adwokackiej, są bardzo ważne. Mogą być podstawą do analizy i reformy systemu postępowania karnego w Polsce - podkreślił. NRA przesłała dokumenty do parlamentu i Rady Ministrów 16 lutego. Jakub Szczepański