O swojej decyzji związanej ze startem w wyborach na prezydenta Gdańska, Adamowicz poinformował w niedzielę na swoich profilach w mediach społecznościowych. W poniedziałek w Europejskim Centrum Solidarności zorganizował konferencję prasową, podczas której potwierdził swoją decyzję. "W najbliższych wyborach będę zabiegał o bardzo szerokie (poparcie) prodemokratycznych, proeuropejski sił i środowisk naszego miasta" - zadeklarował. "Nie ukrywam, że wahałem się, namyślałem się, ale indywidualne emocje muszę ustąpić. Liczy się przede wszystkim Gdańsk" - powiedział Adamowicz. Jak podkreślił, dziś "w Gdańsku, w Polsce jest taki czas, że trzeba podejmować trudne wyzwania". "Chodzi o taką postawę, w której wartości, które wyznajemy, w które wierzymy, w połączeniu z poczuciem odpowiedzialności, powodują, że podejmujemy się najtrudniejszych wyzwań, innych niż w standardowym życiu nam przychodzi podejmować" - oświadczył. Jak zaznaczył, dla niego "największą wartością jest Gdańsk". "Od dawna wielokrotnie apelowałem o stworzenie silnej drużyny, która może ocalić Gdańsk przed 'złą zmianą'. Takiej drużyny nie ma i nic nie wskazuje na to, by ta drużyna w najbliższym czasie powstała" - mówił Adamowicz. Podkreślił, że na nim, jako na prezydencie Gdańska "spoczywa szczególna odpowiedzialność za to, by Gdańsk dalej był miastem wolności i Solidarności". Jak mówił, decyzja o kandydowaniu na prezydenta miasta wynikła też z tego, iż "od wielu miesięcy każdego dnia na ulicy, w sklepie, w kościele, pod kościołem zaczepiali go mieszkańcy Gdańska, pytając: 'panie Adamowicz, kiedy pan zdecyduje się i poinformuje o kandydowaniu, nie może pan nas zostawić, nie może pan pozostać w komfortowej strefie'". "Także uchwała rady powiatowej PO z października 2017 roku, w której wezwano mnie do oświadczenia się, do podjęcia decyzji, też miała ważną rolę" - zaznaczył Adamowicz. Jak dodał, w uchwale był "nie tylko namawiany do kandydowania, ale też pozytywnie oceniany". Poinformował, że ostatnio skierowała też do niego list grupa osób związanych z "dawną opozycją demokratyczną" oraz ludzie kultury. Zaznaczył, że list zainicjował Aleksander Hall. "Ważnym też był dla mnie głos, bardzo wyraźny, bardzo jednoznaczny głos Bogdana Borusewicza" - podkreślił.Według prezydenta lepiej od miast, w których "przywództwo jest przypadkowe i nieprzemyślane", rozwijają się te miasta, w których zachowana jest "ciągłość przywództwa miejskiego". Apel "do rządzących" "Doświadczenie jest przewagą" - podkreślił Adamowicz. Skierował też apel "do rządzących": "grajcie fair play". "Grajcie na argumenty, programy, na osobowości kandydatów. Dajcie szansę wybierać gdańszczanom i Polakom, nie wykorzystujcie do kampanii wyborczej i nie kryjcie się za policją polityczną, za prokuraturą i nie wykorzystujcie aparatu państwowego do walki ze swoimi konkurentami politycznymi" - mówił. "Polacy będą pamiętali o wszystkich złych zagrywkach i kiedyś przyjdzie czas zapłaty" - podkreślił. Pytany, czy ewentualne skazanie go w toczącym się przeciwko niemu procesie może sprawić, że zmieni decyzję o kandydowaniu, Adamowicz odparł, by "dać szansę niezawisłemu sądowi do podjęcia takiej decyzji". "Przypominam: dopóty, dopóki nie ma prawomocnego wyroku, każda osoba jest niewinna i używanie w tej grze, przerzucanie się właśnie tymi argumentami wyroku, procesów, jest właśnie zagrywką nie fair" - powiedział. Podkreślił, że "wszystkie zarzuty, które go spotkały w ciągu ostatnich 6 lat, nie miały żadnego związku z pełnieniem przez niego urzędu prezydenta Gdańska". "Nie były to żadne zarzuty związane na przykład ze starannym zarządzaniem, nie były to zarzuty związane z niegospodarnością, nie były to wreszcie zarzuty o charakterze korupcyjnym" - zauważył Adamowicz. "Ja nie mam takiej sytuacji uprzywilejowanej, jak minister Mariusz Kamiński, którego kolega ułaskawił. Ja nie mam tego szczęścia, jak przyjaciel prezesa Kaczyńskiego, pan Daniel Obajtek, którego zarzuty, akt oskarżenia został uchylony przez prokuraturę. A więc w Polsce nie ma równości wobec prawa, są równi i równiejsi" - dodał. "Uprzedziłem Schetynę" Adamowicz poinformował, że w niedzielę, zanim ogłosił swoją decyzję o kandydowaniu, rozmawiał z szefem PO Grzegorzem Schetyną. "Z dużym wyprzedzeniem uprzedziłem, poinformowałem go o mojej decyzji. Apeluję i proszę członków PO z Gdańska i Pomorza o poparcie mnie w najbliższych wyborach" - dodał. Pytany, jak Schetyna zareagował na jego decyzję, Adamowicz wyjaśnił, że w ostatnich miesiącach odbył z nim kilka długich poważnych rozmów. "Nie będę o nich szczegółowo opowiadał, natomiast ja się zachowywałem wobec przewodniczącego niezwykle lojalnie. O różnych swoich przemyśleniach, decyzjach informowałem. Przewodniczący Schetyna miał często zdanie odmienne od mojego, ale to też jest naturalne" - powiedział. "Sądzę, że - biorąc pod uwagę moją długoletnią - kiedy poddawano mnie próbie, lojalność, mogę liczyć, że PO rozważy mnie jako swojego kandydata" - powiedział Adamowicz. "Gdyby tak się złożyło, że PO nie poprze mnie w wyborach, wówczas będę kandydował jako niezależny kandydat ze wszystkimi tego konsekwencjami, a więc stworzeniem własnych list kandydatów na radnych miasta Gdańska, zgodnie z przepisami" - zapowiedział. Podkreślił, że on sam "jest dzisiaj bezpartyjny, choć oczywiście czuje lojalność wobec środowiska politycznego, z którego wyszedł". "Liczę na poparcie gremiów PO" "Wyborcy PO na pewno są podzieleni" - zaznaczył Adamowicz. Jak dodał, on sam dostaje głosy poparcia także od "wyborców, zwolenników PiS". "Liczę bardzo mocno na poparcie gremiów PO i uznanie mnie jako kandydata wspólnego" - dodał. W ocenie Adamowicza w wyborach na prezydenta Gdańska będą dwie tury. "Dzisiaj nie ma żadnego kandydata, który mógłby w pierwszej turze wygrać. Mówię też i o sobie" - podkreślił. Jak dodał, "do drugiej tury na pewno wejdzie kandydat PiS". Pozostaje pytanie, "kto będzie tym drugim" - zauważa. Kandydatura Adamowicza "lekkim zaskoczeniem" Szefowa gdańskiej PO i wiceprzewodnicząca pomorskich struktur partii, posłanka Agnieszka Pomaska odnosząc się do decyzji Adamowicza powiedziała w niedzielę PAP, że "każdy ma prawo taką deklaracje złożyć". Przyznała jednak, że "jest to lekkie zaskoczenie". "Wcześniej prezydent deklarował, że będzie wspierał kandydata PO, niezależnie od tego, kto nim będzie" - przypomniała. Zwróciła uwagę, że "Platforma jest przed decyzją w sprawie kandydata na prezydenta Gdańska", a decyzję w tej sprawie podejmie zarząd krajowy partii. Jesienią ubiegłego roku media donosiły, że Pomaska, podobnie jak europoseł Jarosław Wałęsa deklarowali chęć kandydowania na urząd prezydenta Gdańska. Pod koniec września ub.r. przed Sądem Rejonowym w Gdańsku rozpoczął się proces Adamowicza, oskarżonego o podanie nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012. Według prokuratury, nie umieścił w oświadczeniach dwóch z siedmiu posiadanych mieszkań, a także nie zgadzają się dane dotyczące zgromadzonych oszczędności, wszystkie były zaniżone - najmniej o kwotę ponad 51 tys. zł, a najwięcej o ok. 320 tys. zł. Adamowicz przyznał przed sądem, że nie umieszczał w oświadczeniach wszystkich informacji o swoim majątku. Po postawieniu w 2015 r. zarzutów przez prokuraturę Adamowicz zawiesił członkostwo w PO. 53-letni Adamowicz rządzi Gdańskiem od 1998 r. Państwowa Komisja Wyborcza informowała pod koniec stycznia, że tegoroczne wybory samorządowe mogą odbyć się w jedną z trzech niedziel: 21 października, 28 października lub 4 listopada.