W wywiadzie opublikowanym w piątek przez "Rzeczpospolitą" premiera powiedział m.in.: "Nie jesteśmy w sytuacji, że musimy stracić władzę. Możemy podjąć taką decyzję, żeby władzy nie stracić. Czy ją podejmiemy zależy wyłącznie od naszej oceny tego, co będzie lepsze dla Polski". Zdaniem premiera, nic gorszego nie może Polski spotkać niż zarysowująca się - według niego - koalicja złożona z obecnej opozycji: PO, SLD, Samoobrona, PSL. Premier zapowiedział kontratak. Według J. Kaczyńskiego, "elementem sytuacji" jest raport z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Szmajdziński, interpretując wypowiedź premiera o takiej decyzji, która pozwoli PiS utrzymać władzę, ocenił że może chodzić albo o większość parlamentrną albo o rząd mniejszościowy. - Bo nie myślę, o żadnych innych antydemokartycznych rozwiązaniach, czy rozwiązaniach, które byłyby niezgodne z prawem - dodał polityk SLD. Według Szmajdzińskiego, najlepszym wyjściem, również dla PiS, jest samorozwiązanie Sejmu i wcześniejsze wybory. - Jeśli ten scenariusz nie zostanie zrealizowany to musi się Jarosław Kaczyński liczyć z tym, że większość parlamentarna będąca w opozycji, wybierze prezesa NBP i sędziów Trybunału Konstytucyjnego, powoła komisje śledcze i odwoła marszałka Sejmu - powiedział szef klubu SLD. Jak dodał, Polsce niepotrzebne jest "gnicie", tylko zmiana o której mogą zdecydować jedynie wyborcy. Podkreślił, że SLD nie rozważa konstruktywnego wotum nieufności. Zapytany o kontratak zapowiedziany przez premiera, Szmajdziński odpowiedział, że "pełno jest w tym wywiadzie insynuacji". - Premier swoje błędy przerzuca na tych, którzy myślą inaczej niż on. Wszystkich nas do "Ubekistanu" wpędza, do sieci i do układu, we wszystkim widzi spisek. A Polska to nie jest spisek to jedna wielka zbiorowa odpowiedzialność - dodał. Odnosząc się do słów premiera o raporcie z likwidacji WSI, Szmajdziński powiedział, że do momentu przyjęcia ustawy o WSI - która zaczęła działać w lipcu 2003 r. - Wojskowe Służby Informacyjne, dzięki wszystkim tym, którzy odpowiadali za te służby do roku 2001, nie miały kompleksowej ustawy, nie było określonych precyzyjnie obszarów odpowiedzialności i zaangażowania. - To wszyscy ci ludzie ponoszą współodpowiedzialność za to, że wygodne im było, aby WSI były częściowo w tzw. szarej strefie. I w przypadku WSI - które w przeciwieństwie do służb cywilnych nie broniły się wypuszczaniem "kwitów" i odwracaniem uwagi - mieliśmy do czynienia z atakami na te struktury - powiedział Szmajdziński.