- Kategorycznie oświadczam, iż nie podjąłem żadnej formy współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Nie przekazywałem Służbie Bezpieczeństwa żadnych relacji o osobach lub sprawach związanych z moją posługą w Kościele, Stolicy Apostolskiej i w służbie przy boku papieży - Pawła VI, Jana Pawła I, Jana Pawła II, jak i w okresie mojej posługi pasterskiej w diecezji łomżyńskiej oraz jako członek Episkopatu Polski - oświadczył arcybiskup Juliusz Paetz. Nigdy nie miałem kontaktu z takimi służbami - ani z polskimi, ani radzieckimi, ani ze Stasi - zapewnia arcybiskup. Posłuchaj: Według niego to, co znalazło się w aktach bezpieki na jego temat, funkcjonariusze pisali z obowiązku, w perspektywie premii i promocji w stopniach wojskowych. Duchowny przyznał, że trzy dni temu otrzymał akta IPN, które wcześniej przejrzała Kościelna Komisja Historyczna. Komisja - zaznaczył arcybiskup - stwierdziła, że w materiałach brak podpisanej przez niego deklaracji, zobowiązania do współpracy z wywiadem PRL. - W raporcie z 21 marca 1978 roku zanotowano, że spotkania sondażowe z księdzem Paetzem - wówczas pracownikiem Stolicy Apostolskiej - przeprowadzone w roku 1967 i w latach następnych przy okazji jego starań o paszport konsularny zakończyły się fiaskiem - cytował kościelny dokument abp Paetz. Arcybiskup zaprzecza, by kiedykolwiek otrzymywał pieniądze od SB. Te liry, które pojawiają się w materiałach IPN, to pewnie za kawę i ciastka, jakimi mnie poczęstowali w ambasadzie. Posłuchaj: