Na poniedziałkowej konferencji prasowej były minister zdrowia Marek Balicki zapowiedział, że przez najbliższych kilka dni posłowie Sojuszu będą zbierać podpisy pod projektem tak, by jeszcze w tym tygodniu trafił on do Sejmu. Były minister zdrowia zaapelował jednocześnie do marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny (PO), by jak najszybciej skierował projekt pod obrady. "Jeśli PO i PSL głosami połowy swoich posłów zdecydowało się na to, żeby Sejm pracował nad sprawami aborcji jeszcze teraz, w okresie przedwyborczym, to apelujemy, żeby nasz projekt był jak najszybciej skierowany do pierwszego czytania" - powiedział Balicki. Projekt ustawy "o świadomym rodzicielstwie" - jak mówił Balicki - to "7 razy tak dla kobiet": "tak" dla aborcji; "tak" dla bezpłatnej aborcji; "tak" dla refundacji środków antykoncepcyjnych; "tak" dla refundacji in vitro; "tak" dla badań prenatalnych; "tak" dla edukacji seksualnej. Siódme "tak" zakłada z kolei, że placówki zdrowia, które podpisały kontrakt z NFZ, nie miałyby prawa odmówić wykonania legalnej aborcji. Balicki powiedział, że posłowie Sojuszu mieli składać swój projekt tuż po wyborach parlamentarnych, jednak decyzję tę zmienili po piątkowych głosowaniach w Sejmie. Sejm zdecydował wówczas o skierowaniu do dalszych prac w komisji obywatelskiego projektu całkowicie zakazującego przerywania ciąży. "Traktowanie kobiet dzisiaj jest na takim poziomie jak w Arabii Saudyjskiej czy w Iranie, a projekt, który został w piątek skierowany do prac w komisji i całkowicie zakazuje aborcji, idzie dalej niż rozwiązania okresu międzywojennego" - ocenił Balicki. Wówczas - jak dodał - mimo iż pozycja Kościoła katolickiego w Polsce była silniejsza niż obecnie, dopuszczano przerywanie ciąży w razie zagrożenia życia i zdrowia kobiety lub gdy była ona wynikiem przestępstwa. "W piątek połowa posłów koalicji zdecydowała, że Sejm ma pracować nad okrutnym, nieludzkim prawem. To nas zmusza do skierowania naszego projektu" - uzasadniał Balicki. Projekt Sojuszu "świadome rodzicielstwo" definiuje jako "swobodne i odpowiedzialne" decydowanie o posiadaniu dzieci, ich liczbie oraz "planowania ich narodzin w wybranych przez rodziców odstępach czasu". Zgodnie z nim, kobiety miałyby prawo do bezpłatnego przerwania ciąży podczas pierwszych 12 tygodni jej trwania. Po upływie tego okresu aborcja byłaby dopuszczalna tylko w trzech przypadkach: gdy ciąża jest następstwem czynu zabronionego, stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety oraz gdy występuje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Placówki zdrowia, które mają podpisany kontrakt z NFZ, nie miałyby prawa (zasłaniając się np. tzw. klauzulą sumienia) odmówić kobietom przeprowadzenia legalnego zabiegu przerwania ciąży. Według propozycji Sojuszu, refundowane miałyby być nie tylko zabiegi aborcji, ale też środki antykoncepcyjne i zapłodnienie in vitro. Każda kobieta w ciąży miałaby z kolei zagwarantowany dostęp do bezpłatnych badań prenatalnych. Szkoły byłyby zobowiązane do udzielenia uczennicy w ciąży urlopu oraz pomocy niezbędnej do ukończenia przez nią edukacji, tak by w miarę możliwości nie powodować opóźnień w zaliczaniu przedmiotów. Projekt SLD zakłada również wprowadzenie do szkół nowego przedmiotu: "wiedza o seksualności człowieka". Jego program miałby obejmować m.in. takie zagadnienia jak: seksualność człowieka, zdrowie reprodukcyjne, ochrona przed przemocą seksualną, metody i środki zapobiegania ciąży oraz zapobieganie chorobom przenoszonym drogą płciową, w tym HIV/AIDS. Lekcje "wiedzy o seksualności człowieka" miałby też uczyć jak kształtować "wolne od przemocy, partnerskie relacje między kobietami i mężczyznami", a także realizować "odpowiedzialne macierzyństwo i ojcostwo".