- Zwracamy się z apelem i w najbliższym czasie będziemy robić wszystko, jeśli będzie taka wola samych rolników, abyśmy wyszli i pokazali swoją siłę. Rolnicy mogą pokazać swoją siłę tylko poprzez blokady - powiedział Lepper na konferencji prasowej w Warszawie. Polityk tłumaczył złą sytuację na wsi dużym spadkiem cen na płody rolne, a jednocześnie wzrostem cen na środki do produkcji rolnej. - Zdecydowanie popieramy wszystkie protesty rolnicze. My nie będziemy rolników dzielić na prorządowych i antyrządowych - podkreślił. Lepper poinformował, że już wcześniej zwrócił się do szefów związków rolniczych oraz izb rolniczych, by w związku z sytuacją na wsi podjąć wspólne działania. Jego zdaniem, tak krytycznej sytuacji ekonomicznej w rolnictwie jeszcze nie było. - W ubiegłym roku ceny na główne płody rolne, na główną produkcję rolniczą, były takie jak dzisiaj, albo wyższe, natomiast ceny środków do produkcji rolnej były 30-40 proc. niższe - zaznaczył. Ciszą przed burzą nazwał to, że "rolnicy siedzą cicho". Pytany, czy spodziewa się, że na blokady pójdzie za nim tylu rolników, ilu kiedyś odpowiedział: "Od czegoś trzeba zacząć". - Jeżeli się sytuacja nie zmieni, jeżeli rząd nie podejmie żadnych działań - a wszystko wskazuje na to, że rząd nie ma zamiaru podjąć takich działań - to na pewno będziemy zmuszeni poprzeć każdą formę protestu - podkreślił. W jego ocenie, polscy rolnicy powinni brać przykład ze swoich kolegów np. z Francji, gdzie ponad 90 proc. z nich należy do związków zawodowych. Lepper krytykował też działania rządu ws. służby zdrowia. W jego ocenie, sytuacja ekonomiczna pracowników tego sektora nie zmienia się, a - jak zaznaczył - powinni oni za swoją pracę dostawać godziwe wynagrodzenie. - Rząd nie dotrzymuje obietnic - stwierdził. Zadeklarował, że jego partia stoi po stronie lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników służby zdrowia. Lepper mówił też o potrzebie jednoczenia się emerytów i rencistów oraz upominania się "o to co się im należy". W czasie sobotniej Rady Krajowej delegaci mieli wybrać brakujących 4 członków prezydium partii, po tym jak podczas grudniowego zjazdu, nie udało się tego zrobić (nie było reprezentantów ze wszystkich regionów). Tym razem Lepperowi również nie udało się zebrać wszystkich delegatów potrzebnych do uzupełnienia 4 wakatów w prezydium. Wybrany został tylko jeden członek kierownictwa. W prezydium zasiadł b. wiceminister pracy i polityki społecznej Bogdan Socha. W sobotnich obradach brało udział 40 ze 54 członków Rady Krajowej. To pokłosie rozłamu w Samoobronie jakiego dokonał były bliski współpracownik Leppera Krzysztof Filipek ogłaszając, że tworzy Partię Regionów. Samoobrona nadal nie ma szefów struktur na Śląsku, w Małopolsce, w woj. świętokrzyskim i lubuskim oraz na Podkarpaciu (są tam tylko p.o. szefów). Lepper narzekał na małą obecność jego partii w mediach. Porównał nawet w tym kontekście położenie swojej partii do opozycji w Rosji. Jak mówił, po październikowych wyborach ani razu nie uczestniczył w programach telewizji i radia publicznego. - Gdyby nie TVN, Superstacja, TV Biznes, czy TV Puls, to w ogóle nasi rodacy nie wiedzieliby, że istnieję. Telewizja publiczna dostała chyba nakaz, żeby (Samoobrony - przyp. red.) nie zapraszać. To samo dotyczy radia - mówił. Poinformował, że jego partia wystosowała w tej sprawie pisma do szefów Polskiego Radia Krzysztofa Czabańskiego i TVP Andrzeja Urbańskiego. Kolejna Rada Krajowa Samoobrony ma się odbyć za około miesiąc.