W środę w TVP członkowie rady nadzorczej spółki obradowali na pierwszym posiedzeniu w ośmioosobowym gronie. W posiedzeniu nie uczestniczyła przedstawicielka ministra skarbu państwa prof. Ewa Nowińska. Bez jej udziału rada ukonstytuowała się, wybierając swoje prezydium. Rada w okrojonym gronie nie zdecydowała się jednak na zmianę wcześniej ustalonego porządku i nie wprowadziła pod obrady nowych punktów, w tym dotyczących zmian w zarządzie. Wyznaczono natomiast nowy termin posiedzenia z nowym porządkiem obrad - za tydzień będzie głosowany wniosek o odwołanie p.o. prezesa TVP Piotra Farfała. "Moim zdaniem zebranie się członków rady w liczbie, która jest niezbędna do podejmowania uchwał, a Kodeks spółek handlowych reguluje, że jest to co najmniej połowa członków rady, jest wystarczającą przesłanką do uznania takiego posiedzenia rady za ważne" - powiedział w środę PAP prof. Marek Michalski z kancelarii prawnej Gessel, kierownik Katedry Prawa Gospodarczego Prywatnego na UKSW w Warszawie. Prof. Michalski podkreśla jednak, że o ile tak zebrana rada może zgodnie z prawem odbyć posiedzenie, to musi na nim realizować ustalony wcześniej porządek obrad, w niepełnym składzie nie ma bowiem możliwości jego zmiany. "Tutaj byłbym kategoryczny w osądzie - porządek obrad nie może zostać zmieniony przez radę obradującą w niepełnym składzie" - powiedział. "Nowy punkt porządku może być poddany pod głosowanie dopiero na kolejnym posiedzeniu rady, która wcześniej w formalnym trybie zaplanuje nowy porządek i poinformuje o nim wszystkich członków rady nadzorczej" - powiedział prof. Michalski. Podobnego zdania jest prof. Andrzej Kidyba, kierownik Katedry Prawa Gospodarczego i Handlowego na UMCS w Lublinie. Zastrzegł, że poza medialnymi doniesieniami nie zna stanu faktycznego, ale jeśli został wyłoniony pełen skład rady, a któryś z jej członków nie przyszedł na posiedzenie, to rada może obradować. "Nie jest to bowiem rada kadłubowa, byłaby taką, gdyby któryś z członków nie został wybrany. Lecz jeżeli mamy całość i ktoś nie przychodzi, nie mamy do czynienia z naruszeniem prawa" - powiedział prof. Kidyba. Według niego nie ma też znaczenia, czy członkowie rady nadzorczej zostali wpisani, czy też nie w Krajowym Rejestrze Sądowym. "Wpis w KRS-ie wywołuje jedynie skutek deklaratoryjny, czyli stwierdzający. W mylnym pojęciu większości - jak obserwuję dyskusję na ten temat - wydaje się, że jak ktoś jest wpisany w KRS-ie, to jest na pewno członkiem rady nadzorczej czy zarządu. Tak nie jest, nieporozumieniem byłoby, gdyby to KRS decydował za każdym razem, czy ktoś jest, czy nie jest członkiem organu" - dodał. Innego zdania są zaangażowani w sprawę prawnicy. Radca prawny mec. Radosław Kwaśnicki, który sporządzał opinie prawne, na podstawie których jeden z członków KRRiT Lech Haydukiewicz walczy w sądzie o uznanie nieważności wyboru rady nadzorczej TVP uważa, że środowe posiedzenie rady nadzorczej było nieważne. "Dzisiejsze posiedzenie ośmiu osób było to zebranie prywatne, które po pierwsze - nie ma żadnej mocy prawnej, po drugie nie mogło kreować żadnych uchwał, a jeśli nawet coś wykreowało, to są to uchwały nieistniejące" - powiedział PAP Kwaśnicki. Nieistnienie rady nadzorczej TVP argumentuje tym, że "w procesie wyboru członków rady nadzorczej 30 lipca były tak daleko idące uchybienia ze strony KRRiT, w szczególności bezterminowa przerwa w obradach i niepoinformowanie członków KRRiT we właściwym terminie o kandydatach, że tamta uchwała z 30 lipca jest nieistniejąca. Zatem mamy efekt domina - nieważana uchwała o wyborze, pociąga za sobą nieważność wszelkich działań rady nadzorczej" - ocenia Kwaśnicki.