Przesłuchano już kilkunastu pracowników muzeum oraz strażników, którzy w nocy z czwartku na piątek pełnili dyżur na terenie muzeum. Ich zeznania niczego nie wniosły do sprawy. Przeszukano też kilkadziesiąt punktów skupu złomu oraz brzegi przepływającej przez Oświęcim rzeki Soły. Jak ustalił nasz reporter Marek Balawajder policja analizuje trzy dominujące hipotezy. Po pierwsze, że kradzież to prowokacja np. organizacji faszystowskich. Po drugie, że dokonał jej ktoś związany kiedyś z muzeum - mieszkaniec Oświęcimia lub okolic. Mogła to być np. forma zemsty. W końcu trzecia hipoteza mówi, że była to kradzież zlecona przez kolekcjonera. Definitywnie wykluczono już, że złodziejami byli zbieracze złomu: Nad sprawą cały czas pracuje kilkudziesięciu policjantów. W śledztwie wykorzystywany jest też specjalny program do analizy kryminalnej. Zaczęła się też kontrola wewnętrznych procedur bezpieczeństwa w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau. Zlecił ją dyrektor muzeum, Piotr Cywiński po wczorajszej kradzieży napisu: Według ustaleń policji, tablica z napisem została skradziona nad ranem między trzecią a piątą. O jej zniknięciu straż muzealna powiadomiła policję dopiero przed szóstą, czyli godzinę po tym, jak kradzież zauważono. Wydaje się, że trochę za dużo czasu minęło od zauważenia straty tego napisu a rozpoczęcia współpracy z policją - mówi Piotr Cywiński. Pracownicy ochrony na własną rękę próbowali szukać skradzionej tablicy. Nagroda za informacje o skradzionej tablicy wynosi ponad sto tysięcy złotych.